Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- O? - Patrzę na nią udając urażonego. - Komuś się humor wyostrzył? Oddajcie mi dawną Alex. - Czochram jej włosy. - Żartowałem. Zostań jaka jesteś.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Krzywię się teatralnie.
- Po prostu uczę się od mistrza... - chichoczę i przygładzam włosy.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Dobrego wybrałaś mistrza. - Śmieję się i całuję ją spontanicznie w policzek.
Kolejne ryzyko.
Odsuwam się od niej.
- Już jesteśmy przy wyjściu - mówię, tak jakby nie widziała.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Wzdycham i rozglądam się.
Kocham cię...
Pierwszy raz przyznałam się do tego przed samą sobą. Mam ochotę teraz powiedzieć to na głos lecz moje gardło kompletnie się zaciska.
Znów niepewnie rozglądam się dookoła. Widzę jakiegoś gwardzistę.
- Kocham cię... - mówię niemalże tak cicho iż sama ledwo to słyszę.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Patrzę na nią zaskoczony. Za sobą widzę gwardzistę.
- Też cię kocham, Alex - mówię cicho i wychodzimy na dwór.
Nawet nie mogłem jej przytulić na pożegnanie.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Postanowiłam pochodzić po ogrodach więc tylko szybko poszłam do swojego pokoju aby przebrać się w coś wygodniejszego (założyłam granatową sukienkę za kolano) i poszłam do ogrodów.
"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia."
Offline
Przed kolejnym spotkaniem z księciem, postanowiłam się przewietrzyć. Ubrałam się w krótką, zwiewną sukienkę na ramiączkach. Włosy splotłam w niedbałego koka i ruszyłam do ogrodów.
"Bywa, że tylko człowiek, który stracił wszystko, potrafi obdarować Cię najcenniejszym skarbem."
Offline
Za jakiś czas miałyśmy mieć spotkanie z Maxem w schronie więc byłam już ubrana w swoją sukienkę na to spotkanie, schodząc po schodach zauważyłam Claire która szła w stronę ogrodu.
- Hej Claire- uśmiechnęłam się.
"People cry, not because they’re weak. It’s because they’ve been strong for too long."
Offline
- Hej,- przywitałam się entuzjastycznie. Zmierzyłam ją wzrokiem. - Strój na spotkanie? Świetnie wyglądasz.
"Bywa, że tylko człowiek, który stracił wszystko, potrafi obdarować Cię najcenniejszym skarbem."
Offline
-Tak stwierdziłam, że nie będzie chciało mi się przebierać. Dziękuję bardzo.- uśmiechnęłam się ponownie i poprawiłam eleganckiego kucyka którego miałam dziś na głowie.- Idziesz do ogrodu?
"People cry, not because they’re weak. It’s because they’ve been strong for too long."
Offline
- Tak, muszę się przewietrzyć .- Uśmiechnęłam się. - Idziesz ze mną ?
"Bywa, że tylko człowiek, który stracił wszystko, potrafi obdarować Cię najcenniejszym skarbem."
Offline
- Z chęcią i tak się teraz nudzę.- ruszyłam w stronę ogrodów.- Coś czuję że Max mnie udusi za te pytania co wymyśliłam.- roześmiałam się cicho.
"People cry, not because they’re weak. It’s because they’ve been strong for too long."
Offline
Idę korytarzem i pogardliwie przyglądam się świecznikom.
-Cholera. Że też musieli mnie przysłać do jakiegoś pałacyku.- mamroczę
Marzę tylko o tym, by poczuć znów deski statku pod stopami, poczuć morski, słony wiatr, usłyszeć dźwięk szabli uderzającej o szablę.
Jednym płynnym ruchem wyciągam z buta sztylet i z wściekłością wbijam go w drewniany stolik. Stojący na nim wazon z kwiatami przewraca się.
Nagle słyszę cichy okrzyk. Błyskawicznie odwracam się, wyciągając przed siebie broń. Ale to tylko jakaś pokojówka. Przygląda mi się z mieszaniną strachu i zainteresowania.
Pewnie jetem tu nie lada atrakcją.
Jeszcze nie dostałem przydziału, więc nie stosuję się do regulaminu.
Widok mężczyzny w obcisłych, skórzanych spodniach; rozpiętej koszuli i rozczochranych włosach pełnych koralików oraz obwieszonego bronią może robić wrażenie.
Uśmiecham się zawadiacko do pokojówki i odwracam się. Pogwizdując cicho kieruję się w stronę schodów.
Ostatnio edytowany przez William Taylor (2016-03-05 12:01:52)
Offline
Wychodzę na korytarz i już mam iść dalej, gdy przy zakręcie widzę.. pirata? Zawracam i skręcam w jego stronę. Chyba nie wytrzymam. Powstrzymując się od śmiechu, podchodzę do niego.
- Sparrow, gdzie zgubiłeś Czarną Perłę? - Pytam udając powagę.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
Mierzę dziewczynę wzrokiem.
-Sparrow!- wykrzykuję i łapię się za serce- Nie ubliżaj mi dziewczyno!- udaję urażonego.
Offline
- Nie znam innych piratów. - Wzruszam ramionami. - To co tutaj robisz, Jack? Mam się bać czy coś? Bo jakoś nie czuję się przerażona.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
Już mam odpowiedzieć, gdy po schodach schodzi jakaś dziewczyna. Przyciąga moje spojrzenie jak magnes. Wydaje mi się, że już ją kiedyś spotkałem.
Offline
Idę szybko po schodach. Byle jak najdalej od tej zrzędliwej Milcenty. Czasami doprowadza mnie do szału. uhh. Nagle dostrzegam jedną z kandydatek rozmawiającą z...eee piratem? Pirat wygląda na jakieś 19 lat. Pod koszulą dostrzegam zarys rewolwerów. Nagle chłopak odwraca się i przeszywa mnie spojrzeniem. Zatrzymuję się jak wryta. Czy to jest...? Potrząsam głową i szybko odpędzam tą niedorzeczną myśl.
Offline
Przez kilka sekund które wydają się całą wiecznością stoimy i patrzymy sobie w oczy. Po mojej głowie kołacze się tylko jedna myśl: Kto to jest?.
Czuję się tak, jakbym po długiej podróży dobił do stałego lądu. Jakbym po długich poszukiwaniach odnalazł skarb.
Nagle dziewczyna drga i pospiesznie odchodzi.
Offline
Co raz bardziej przyśpieszam kroku. To absurd! Czy ja naprawdę pomyślałam, że to mój ojciec?! Na litość Boską! On ma najwyżej 20 lat. A mój ojciec nie żyje. Od 10 lat. Więc skąd ta myśl? Popycham szklane drzwi i wchodzę do ogrodu.
Offline
Jak zahipnotyzowany podążam za dziewczyną. W końcu biegnę przez korytarz. Wpadam do ogrodu.
<OGRÓD>
Offline
Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Dlaczego się zgodziłam?! A z resztą. To i tak nic nie zmieni. Co się stało to się nie odstanie i żadne lekcje strzelania z piratem nie odwrócą tego, co zrobiłam.
Spoglądam na swoje dłonie jakbym spodziewała się zobaczyć na nich plamy krwi. Ale są czyste.
Nie jestem mordercą.-Powtarzam w myślach.
Więc dlaczego tak się czuję?! Jakbym wszystko zniszczyła. Zepsuła poukładany świat, bo bałam się wyjść ze swojej mydlanej bańki. Ale ona i tak pękła.
Przyśpieszam kroku. Obowiązki czekaja.
Offline
Spacerowałam po korytarzu. Wszędzie było cicho, a większość kandydatek było w pokojach, a ja postanowiłam rozprostować nogi...
Może i jestem wariatem... Ale skoro tak sądzisz, to znaczy, że ty też nim jesteś!
Offline
Płacze i chodzę po korytarzach... nie wiem co robić...
-Pomocy....!- nie mam już sił na wołanie jestem w szoku. Jak ona mogła odebrać sobie życie. Gdzie się wszyscy podziali?!- Pomocy..!!
"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia."
Offline
Słyszę czyjś krzyk. Zawracam. Moim oczom ukazuje się zapłakana dziewczyna. Podbiegam do niej.
Offline