Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Wybucham śmiechem, obejmuję ramionami jego szyję i biorę głęboki oddech.
- Ktoś nas może zobaczyć... - mamroczę słodko i przymykam powieki. Nagnę zaczynam odczuwać strasznie zmęczenie. Czyżby alkohol przestał działaś? Wzdycham i rozluźniam się w jego ramionach.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Spokojnie. Ufają mi, bo jestem bratem Jaya. Ma się to coś. - Uśmiecham się, ale widzę, że ona już praktycznie mnie nie słyszy ze zmęczenia. - Oj, z twoją główką to będzie jutro ciekawie, Mądralo.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Wtulam policzek w jego ramie i całkowicie zamykam oczy.
- Nie zdążysz się tym po napawać bo i tak jutro wyjeżdżacie... - mamroczę zmęczona i dopiero po chwili dochodzi do mnie co powiedziałam.
Wszyscy wyjadą... Tata,Megan i ty...
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Dopiero sobie uświadamiam, że jutro wyjeżdżamy. Znowu wrócę do zwykłego życia jako Siódemka, będę pracował na budowie i pędził bimber i nie będzie tam żadnej Mądrali Alex.
- Beznadzieja. Nie chcę stąd wyjeżdżać - mówię cicho.
Widzę, że dziewczyna zamknęła oczy. Wygląda na to, że śpi. Zanoszę ją do jej pokoju i układam ją w łóżku. Waham się, ale w końcu całuję ją w czoło.
I tak nie będzie tego pamiętała, ale co mi tam. Może jakimś cudem jeszcze nie śpi.
Wychodzę z jej pokoju, zamykając cicho drzwi.
Wiadomość dodana po 23 h 44 min 22 s:
Wychodzę na korytarz. To mój ostatni dzień tutaj.
Mam nadzieję, że spotkam Alex Harmony.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Obudziłam się rano z bólem głowy. Nie takim strasznym jak ostatnio. Pokojówki przyniosły mi wodę i tabletki...
Szkoda, że Theo nie przyszedł tak jak obiecał.
Makijażem zakryły dołki pod oczami. Dziś pożegnanie z rodziną. Nie chcę aby wyjeżdżali...
Wychodzę z pokoju przed czasem. Mam nadzieję, że gdzieś spotkam Theo. Chce się z nim pożegnać. Chce z nim jeszcze porozmawiać...
I nagle go widzę.
- Moje życzenie się spełniło. - mruczę pod nosem i podchodzę do nie go z czerwonymi policzkami. - Cześć.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- O hej, Alex - mówię nieco zbyt uradowany, niż chciałem to okazać. - Jak się czujesz?
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Ziewam i zaczynam wyliczać na palcach.
- Nie wyspałam się. Pokojówki obudziły mnie za wcześnie. Miałam i nadal mam kaca po wczorajszym. Najprawdopodobniej plotłam głupoty - tu wytykam go palcem z udawaną powagą. - ,które pamiętam. - chichoczę po czym smutnieję. - No i dziś wszyscy wyjeżdżają. Znów zrobi się tu pusto. - krzywię się. - A ty jak się czujesz?
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Krzywię się. Po co udawać?
- Beznadziejnie. Nie chcę wracać do Honduragui. Tutaj jest o wiele lepiej, a tam nic mnie nie trzyma w przeciwieństwie do.. - urywam, gdy orientuję się co chciałem powiedzieć.
Huhu, Theo, twój wewnętrzny idiota się odzywa.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Zaciekawiona wpatruję się w jego ciemne oczy.
- W przeciwieństwie do... - mówię przeciągle i robię nacisk na ostatnie słowo.
Dzięki niemu i Harmony na prawdę stałam się odważniejsza. W duchu byłam i za to bardzo wdzięczna.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Przyglądam się jej przez chwilę. Przecież nie skłamię. Kręcę głową.
- W przeciwieństwie do pałacu.
Już mam dodać, że chodzi o Harmony, ale po co mam się tłumaczyć? Zobaczymy co z tego wyjdzie. Może się nie zorientuje, że nie chodzi o moją siostrę.
Cóż, nie tylko o nią.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Kiwam głową trochę speszona. Co niby chciałam usłyszeć?
- Przepraszam cię za wczoraj. - mamroczę pod nosem zawstydzona i pochylam głowę.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Uśmiecham się.
- Przecież nie masz za co przepraszać. - Śmieję się. - Przepraszałabyś samą siebie, jakbyś zrobiła to, co chciałaś zrobić. Pewnie teraz byś tego żałowała.
A szkoda.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Powstrzymuję uśmiech i przygryzam dolną wargę.
Nie. Właściwie to żałuję, że mnie powstrzymałeś.
- No nie wiem... - wyrywa mi się i od razu gryzę się w język.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Uśmiecham się kącikiem ust.
- A co? Może to nieprawda?
Oby.
Idioto. Ona nie powie tego. A już na pewno nie w prost.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Bujam się w przód i w tył przenosząc ciężar z pięt na palce.
- Theo... - mówię cicho, nie potrafię rozszyfrować wyrazu jego twarzy. Zagryzam policzki od środka.
Moje serce bije tak głośno iż zagłusza wszystko dookoła.
Czemu tak się denerwuję? Czemu nie mogę wydusić z siebie ani słowa?
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Ryzykuję. Chyba nawet zbyt wiele ryzykuję.
Podchodzę do niej bliżej, łapię jej twarz w dłonie i całuję ją w usta.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Jestem zaskoczona, a jednocześnie nie. Nie wiem jak to opisać.
Po prostu tego chciałam.
Nie mogę się powstrzymać, staję na palcach by być jak najbliżej. Kładę dłonie na na jego ramiona. Ta chwila mogła by trwać wiecznie.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
ODZWAJEMNIŁA POCAŁUNEK?!
Całuję ją jeszcze przez chwilę. To głupie. Jesteśmy kompletnie na widoku.
W końcu się od niej odsuwam.
- A nie mówiłem, że na trzeźwo jest lepiej?
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Wybucham śmiechem i znów przyciągam go do siebie, wplątuje palce w jego włosy.
- Zdecydowanie... - mamroczę.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Całujemy się po raz kolejny, tym razem nieco krócej.
- Alex, musimy już iść - mówię smutno. - Zaraz wyjeżdżamy.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Ledwo przełykam ślinę.
- Tak. Wiem... Matko wiem. - mamroczę zestresowana i odsuwam się. Błądzę wzrokiem po podłodze.
Gdzie się podziała cała odwaga!?
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Obejmuję ją jedną ręką i idziemy kawałek w stronę wyjścia na dziedziniec. Nikogo na razie nie ma, więc możemy to zrobić.
- Jak coś masz mój numer. Możesz pisać. Jeśli chcesz...
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Potrząsam głową.
- Chcę. - marszczę brwi. - A właśnie... Przeglądałam rano kontakty i... - nie jestem w stanie tego powiedzieć i wybucham śmiechem.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Udaję, że jestem poważny.
- Nazwa kontaktu adekwatna do sytuacji - mówię, ale w końcu się śmieję.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Unoszę wysoko brwi.
- Ale na serio? - prycham. - "Mój przystojny wybawca Theo"? - kręcę głową i powstrzymuję uśmiech. - Wydaje mi się, że jedno słowo nie zbyt pasuje... - zaczynam się z nim przekomarzać,a tym samym zaskakiwać samą siebie. - "Przystojny"? - pytam z udawanym niesmakiem.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline