Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- W Komnacie Dam. To całkiem niedaleko. - Unoszę brwi z uśmiechem. - Fajnie mieć poinformowanego brata gwardzistę.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
- No to prowadź przyjacielu! - wygładziłem koszulkę. To będzie dłuuuga noc...
Jest mnóstwo ludzi na świecie, którzy powiedzą Ci, że nie dasz rady. A Ty musisz po prostu odwrócić się i powiedzieć:
"To patrz"
Offline
- Na taką odpowiedź liczyłem! - Mówię i prowadzę go w stronę, z której właśnie przyszedł.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Odchodzimy kawałek od sali balowej i stajemy w jakimś bocznym korytarzu.
- Nadal nie rozumiem... - mówię opierając się o ścianę. - Czemu jesteś dla mnie taki miły. W końcu jestem od ciebie sporo młodsza... - biorę głęboki oddech.
Czemu ja to powiedziałam..?
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- No tak. Te pięć lat różnicy to taka przepaść, że nie da się jej przeskoczyć. - Śmieję się. - Nie rozmyślaj tak głęboko, bo utoniesz.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Wybucham śmiechem.
- Najwyżej znów będziesz musiał mnie ratować... - chichoczę po czym uspokajam się i robię krok do przodu. Teraz Theo jest na wyciągnięcie ręki.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Alex przybliżyła się. Chyba alkohol faktycznie działa, bo normalnie sama by się odsunęła, ze względu na Maxa.
- Co ty kombinujesz, Alex? - Uśmiecham się.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
- Ja..? - uśmiecham się tajemniczo i wskazuje na siebie palcem. Kiwam przecząco głową. - Nic. - znów przesuwam się o kilka centymetrów do przodu.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Unoszę brwi.
- Max może poczekać? - Pytam nieco rozbawiony.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Przygryzam dolną wargę. Podchodzę jeszcze bliżej i zaczynam bawić się guzikiem od jego marynarki.
- Raczej może... - uśmiecham się lekko i podnoszę wzrok do góry. Jego brązowe oczy są wypełnione rozbawieniem. Przechylam głowę i zaczynam myśleć o pocałunku na balkonie...
Nie, nie powinnam. Ale to jest silniejsze ode mnie.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Widzę, że jej twarz się przybliża. Marszczę brwi. Ona naprawdę chce to zrobić.
Łapię jej twarz w dłonie i przytrzymuję delikatnie, żeby nie przybliżyła się bardziej.
- Jesteś pijana Alex. Nie całuję pijanych dziewczyn, które gdy wytrzeźwieją będą żałować swojej decyzji - mówię poważnie.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Mrugam szybciej oszołomiona jego słowami.
Żałować?
Jego dotyk jest przyjemny,delikatny i wywołuje dreszcz, a moje policzki pokrywa rumieniec.
- Wcześniej ci nie przeszkadzało, że nie byłam na to przygotowana... Że nie byłam gotowa na coś takiego... Nie przeszło ci pewnie przez myśl, że to był mój pierwszy w życiu pocałunek... - mówię z lekką urazą w głosie.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Ale wtedy miałem pewność, że to zapamiętasz - mówię, choć to chyba nie ma sensu, skoro i tak pewnie jest zbyt pijana, by cokolwiek kojarzyć. - Poza tym miałem w tym cel, by ci pomóc. I co? Nie pomogło? Otworzyłaś się na ludzi.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Marszczę brwi i cofam się o krok tym samym uwalniając mnie od jego dotyku.
- Będę to pamiętać. - mamroczę. - Nie jestem aż tak pijana. - mówię naburmuszona.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Uśmiecham się krzywo.
- No dobrze. Pamiętać będziesz. Ale żałować również. - Kręcę głową, nieco smutno. - Jutro przypomnisz sobie o Maxie i tyle z tego będzie. Jeśli chcesz, żebym cię pocałował, musisz być trzeźwa. Nie całuję pijanych kobiet.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Marszczę nos i uśmiecham się.
- Zapamiętam to sobie... - chichoczę.
Może ma rację. Nie jestem teraz w stanie trzeźwo myśleć. W ogóle ciężko mi się myśli...
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Jak się czujesz? - Pytam gdy widzę, że sytuacja jet już opanowana.
A w sumie szkoda.
Wygląda, jakby była padnięta.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Wzdycham.
- Znów będzie mnie boleć głowa... - jęczę. - Ale na razie jest dobrze. - posyłam mu krzywy uśmiech.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Wybucham śmiechem.
- Dobrze, że jesteś tego świadoma. Przyniosę ci te "cudowne leki", które dostałyście ostatnio. - Patrzę na nią z udawaną podejrzliwością. - O ile mnie nie wydasz, że byłem sam w twoim pokoju.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Uśmiecham się szeroko i rozkładam ręce.
- Ja..? - pytam rozbawiona. - I tak w tej chwili trochę naginamy zasady... - dosyć często je naginamy.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- O nie. - Udaję przerażenie. - A ja nigdy jeszcze nie naginałem zasad!
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Przewracam oczami.
- Ty nie ale dla mnie to nowość. - wzdycham i zerkam przelotnie na jego usta...
Tak blisko...
Co? Krzywię się. Muszę wytrzeźwieć.
- Theo... - zaczynam powoli chcąc zadać pytanie lecz jednak się wycofuję, kręcę głową. - Za dużo myśli na raz. Strasznie dużo głupich myśli. - znów czuj ciepło na policzkach. Powiedziałam to na głos?
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Wiem, że głupio się szczerzę.
Idioto, to przyjaciółka Harmony.
- Tak mi się wydaje, gdy na ciebie patrzę - mówię. - Co ty na to, żebym zaniósł cię to pokoju.
Będę blisko. Przynajmniej będę miał pewność, że nic jej się nie stanie po drodze.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Próbuję powstrzymać uśmiech.
- Pozwolę ci... - do głowy przychodzi mi głupi pomysł. Matko. Pierwszy raz w życiu to powiem. Robię krok do przodu i znów dzielą nas jedynie centymetry. - Jeśli ty dasz mi swój numer.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Patrzę na nią nieco zdziwiony, ale od razu ścieram ten wyraz z twarzy i zastępuję go uśmiechem.
- Dawaj telefon, mądralo.
Dziewczyna podaje mi telefon, a ja wpisuję numer.
Pff. A co mi tam. Nazywam się "Mój przystojny wybawca Theo". O mało nie wybucham śmiechem, gdy to pisze. Oby nie zorientowała się od razu.
Podaję jej telefon i gdy tylko go trzyma w dłoni, biorę ją na ręce.
- Dotrzymałem umowy! - Mówię i zaczynam ją nieść w stronę jej pokoju.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline