Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Wzdycham.
- Wysokie obcasy i piramida z książek to nie najlepsze połączenie. Ale bez nich czuje się taka mała... - ostatnie zdanie mówię nieco ciszej.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Przecież małe jest piękne. - dopowiadam, szczerząc się.
"Czas być może leczy, ale nie przynosi zapomnienia."
Offline
Zaczają mi się plątać nogi i znów prawie ląduje na ziemi. Matko... Na szczęście udaje mi się zachować równowagę.
Na pewno jestem cała czerwona ze wstydu. Najpierw się wywracam na środku korytarza ale w tedy przynajmniej miałam wymówkę z tymi książkami, a teraz co?
Lady Alex potyka się na prostej drodze o własne nogi!
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Idę spiesznie a w rękach trzymam naręcze materiałów, które muszę zanieść do pracowni krawieckiej. Gdy tylko to zrobię, poszukam Ayashii. Tak dawno się nie widziałyśmy,,,
Offline
Dochodzimy do pokoju w ciszy. Po drodze mija nas jakaś pokojówka, ale nie zwracamy na nią większej uwag, zresztą ona na nas też.
- Jakie książki zazwyczaj czytasz?- pytam
"Czas być może leczy, ale nie przynosi zapomnienia."
Offline
- Umm... Tak na prawdę to wszystkie. - uśmiecham się pod nosem. - Zazwyczaj jednak zwracam uwagę na datę wydania. Uznaję zasadę: Im starsza tym lepsza. - śmieję się. - Choć nie zawsze się sprawdza.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Ciekawe. - mówię z szerokim uśmiechem. Alex otwiera drzwi do swojego pokoju i wchodzi , a ja zaraz za nią. Książki odkładam na ręcznie robiony stolik i kieruję się do wyjścia.
- Miło było cię poznać. - odwracam się.- I miłej lektury -dodaję.
"Czas być może leczy, ale nie przynosi zapomnienia."
Offline
- Dziękuję. - posyłam mu nieśmiały uśmiech. - Miłego dnia. - mówię, a chłopak wychodzi. - Uff... - opadam na łóżko. - Poradziłam sobie... - mówię z dumą i wybucham śmiechem.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Opuszczam pracownię krawiecką i powoli kieruję się w stronę kuchni. Koniec pracy na dziś.
Offline
Kuśtykam korytarzem wspierając się na kuli. Nagle spostrzegam rudą dziewczynę. Czy to...?
-Flawia!- wykrzykuję.
Dziewczyna odwraca się.
http://www.polyvore.com/cgi/set?.locale=pl&id=193992421
Ostatnio edytowany przez Ayashia Taylor pokojówka (2016-03-20 16:43:21)
Offline
Słyszę jak ktoś woła moje imię. Odwracam się.
-Ayashia?- Pytam z niedowierzaniem- Jak ja dawno cię nie widziałam.
Podbiegam do dziewczyny i przytulam ją. Dopiero po chwili zauważam, że dziewczyna wspiera się na kuli.
-Co co się stało?
http://www.polyvore.com/cgi/set?.locale=pl&id=193991254
Ostatnio edytowany przez Flawia Buxton (2016-03-20 16:52:22)
Offline
-Nic takiego.- Śmieję się.-Skręciłam kostkę.
Przyglądam się dziewczynie. Wydoroślała odkąd widziałyśmy się po raz ostatni.
-Masz czas?- pytam- Mogłybyśmy iść gdzieś...Może do restauracji? Wiedziałaś, że jest w zamku?
Offline
-Dobrze.-odpowiadam- Skończyłam już pracę. I jestem okropnie głodna.
Chwytam Ayashię pod ramię i kierujemy się ku restauracji.
-A tak właściwie, to czemu chodzisz w szpilkach? Przecież twoja kostka...
Offline
-Przyzwyczaiłam się do takich butów.- Uśmiecham się.-Idziemy?
Offline
Wygładzam mankiet nowego munduru. Ehh Naprawdę muszę to nosić?
Offline
Spacerując korytarzem zauważyłem gwardzistę. Byłoby to normalne, gdyby nie fakt, że chłopak używał eyelinera. Ciekawe. Postanowiłem się przywitać. - Jesteś nowy?
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline
Słyszę za sobą czyjś głos. Odwracam się. Przede mną stoi chłopak z dziwnym fryzem.
-Eeee...Tak. Jestem nowy.-Mierzę go spojrzeniem.-A ty kim jesteś?
Offline
Parskam śmiechem. - Jestem Max. Mieszkam tu.
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline
-Mieszkasz tu?- powtarzam powoli. -A dlaczego? Jeśli można spytać.-dodaję
Offline
- Och wiesz. Król stwierdził, że skoro jestem jego synem, to wypadałoby dać mi dach nad głową.
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline
-Co?-Cococococo? Co on mówi?!- To nie ma prezydenta?!- wykrzykuję.
To niemożliwe! Żyłem w kłamstwie przez tyle lat! Łapię się za serce.
-Rany boskie! Czy to prawda?!
Offline
- Zaskakujące, prawda. Przez tyle lat zastanawiałem się, jak mój ojciec dostał tą fuchę, a tu się okazuje, że to dziedziczne. Jak jakieś choroba. - wzdrygam się.
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline
-O niee.-opieram się za ścianę.- Mój mózg przechodzi atak serca! Jak to możliwe?
Offline
- Umm, nigdy nie uważałem na historii. Ale z tego co wiem, to mój dziadek był królem i mój pradziadek. I w sumie to pewnie pra pradziadek też. Ale ja tam nie wiem. To pewnie wina mojego pra pra pradziadka. - uśmiecham się. - Wredny staruch.
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline
-Trzymaj mnie!- wrzeszczę- Czuję jak ziemia usuwa mi się spod nóg!
Oddycham głęboko a po mojej głowie tłucze się samotna myśl. JAK?! Król? serio?!
-Czyli zero demokracji i takie sprawy?!-pytam- A ja się dziwiłem pałacem.
Offline