Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Unoszę wysoko brwi. Okej, to będzie bardzo ciekawe.
Klękam przy niej i zdejmuję swoją marynarkę i obwijam jej krwawiącą nogę.
- Koszulki nie ściągnę. -mówię, zerkając na nią z dołu, po czym biorą ja na ręce i niosę do skrzydła szpitalnego.
"Czas być może leczy, ale nie przynosi zapomnienia."
Offline
-eeeee...-Patrzę na niego zdziwiona- Tylko, że moja noga nie krwawi. To był taki żart.
Offline
Próbuje się nie roześmiać.
- Wnioskuję, że spadł ci świecznik na nogę, ostry świecznik. I nie krwawisz. Dobre. - udaję zastanowienie. - Masz dosyć twardą skórę.
"Czas być może leczy, ale nie przynosi zapomnienia."
Offline
-Yyy nie?- Co to za idiota?! Twarda skóra?!- Myślisz, że jakby świecznik spadł mi na nogę to bym tu siedziała? Skręciłam kostkę!- mówię- Jakbyś jeszcze nie zdążył się zorientować. I puść mnie!-Wyrywam się i staję na posadzce(na jednej nodze).
Offline
Puszczam ją i chwytam się za głowę. Jak ja mam dosyć takich ludzi. Gryzę się w język,aby nie powiedzieć czegoś nie przyjemnego.
- To może pani wszechwiedząca powie mi co mam robić, bo jak sama uważa jestem nie ogarnięty.
"Czas być może leczy, ale nie przynosi zapomnienia."
Offline
-Wkurzasz mnie.- Trafiam pięścią prosto w nos. Zaczyna tryskać krew.-A jeszcze ci poprawię.- dokładam mu i ponownie opieram się o ścianę. Cholerna noga.- Czy jest tu jakiś pogromca idiotów?!
Offline
Wychodzę zza rogu, gdy słyszę hałas. Przede mną stoi gwardzista Hay i pokojówka. Patrzę jak wryty na krwawiący nos gwardzisty.
- Co tu się do cholery dzieje?
So I sit and smoke on my own, think about you baby, are you feeling alone?
Cause I die just thinking that you'll forget, but I guess you won't.
Offline
-Halleluja!- wołam wznosząc wzrok ku górze- Mam nadzieje, że nie jesteś kolejnym półgłówkiem.-Odpycham się od ściany i wyciągam rękę.- Pomożesz mi? Skręciłam kostkę.
Offline
- Matt, może idź lepiej do skrzydła szpitalnego. Lepiej ja się nią zajmę.
W końcu wiem jak postępować przy niepokornych dziewczynach - dodaję w myślach
Pomagam dziewczynie wstać.
- Czemu przywaliłaś Hayowi?
So I sit and smoke on my own, think about you baby, are you feeling alone?
Cause I die just thinking that you'll forget, but I guess you won't.
Offline
-Należało mu się.- mówię.-Gdzie jest skrzydło szpitalne?
Offline
Dobra, nie wiem czy to było za "wszechwiedzącą",czy po postu łaskawa pani musiała mi przywalić.
Wzdycham.
- Może ty dasz sobie z nią rady, bo ja..- nie kończę, tylko macham ręką i odchodzę.
"Czas być może leczy, ale nie przynosi zapomnienia."
Offline
- Próbował cię zmacać czy coś takiego? - Przewracam oczami i staram się nie mówić ironicznym tonem.
Hay wydawał się naprawdę normalnym facetem. Nie wydaje mi się, żeby zrobił jej coś złego.
So I sit and smoke on my own, think about you baby, are you feeling alone?
Cause I die just thinking that you'll forget, but I guess you won't.
Offline
-Ugh! Bo co też przywalę.- mówię.- Zaprowadzisz mnie do skrzydła szpitalnego? Krew mi kapie na sukienkę.- Przyglądam się ociekającej krwią pięści.
Offline
- Bo co? Bo mi też się należy? - Syczę. - Zaprowadzę. To moja praca. - stwierdzam.
So I sit and smoke on my own, think about you baby, are you feeling alone?
Cause I die just thinking that you'll forget, but I guess you won't.
Offline
-Boże cierpliwości.-szepczę.-Prowadź!
Offline
Spędziłam pół dnia w bibliotece szukając najróżniejszych książek. Ponieważ nie mogłam się zdecydować wzięłam wszystkie przez co ledwo widziałam drogę, a obcasy wcale nie ułatwiały sprawy. Co jakiś czas się potykałam ale na szczęście na wywróciłam się i kiedy już myślałam, że mi się uda jedna z książek zaczęła spadać z mojego stosiku. Chciałam ją złapać przez co inna również zaczęły mi umykać. Za bardzo skupiona na książkach potknęłam się o własną nogę i runęłam na ziemię.
- Ała... - rozmasowałam obolałe kolano.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Idę korytarzem i myślę nad akcją z tą zwariowaną pokojówką. Boże, że świecie istnieją jeszcze takie osoby! Mam szczerą i głęboką nadzieję ,że nie spotkam ją w najbliższym czasie, przynajmniej dopóki mój nos się nie zagoi. Lecz jedno muszę przyznać -ma mocny sierpowy. Dotykam obolałego nosa i krzywię się. Pobity gwardzista,, to musi ciekawie wyglądać.
Odganiam wszystkie dotychczasowe myśli, gdy zauważam dziewczynę siedząca na posadzce, a dookoła niej leżą porozrzucane książki. Podchodzę bliżej i klękam .
- Hej, wszytko w porządku?-zagaduję. Ta sytuacja przypomina mi poprzednią, tylko ta dziewczyna wygląda na normalną. - Możesz wstać?
"Czas być może leczy, ale nie przynosi zapomnienia."
Offline
Moje policzki zaczynają płoną ze wstydu.
- Tak,tak... - mówię cicho. - Chyba tak. - odchrząkuję i rozglądam się na boki. Ale mi wstyd...
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Podaję rękę dziewczynie i pomagam wstać. Gdy jestem przekonany, że się nie przewróci, klękam ponownie i zbieram książki z podłogi.
- Uwielbiasz czytać, co ?- uśmiecham się ciepło.
"Czas być może leczy, ale nie przynosi zapomnienia."
Offline
- Ymm.. Tak. - uśmiecham się nieśmiało. Uspokój się. Biorę głęboki oddech. Kucam i pomagam mu zbierać moje książki. - Trochę tym razem przesadziłam... - mamroczę pod nosem bardziej do siebie niż do niego. - Dziękuję za pomoc.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
-Nie ma za co. W końcu od tego tutaj jestem. - układam książki w pionową piramidę i powoli podnoszę się do góry, tak aby żadna z książek nie spadła się na ziemię . Piramida sięga mi do czoła przez co nie widzę dobrze drogi, ale nie poddaje się. - To gdzie ci je zanieść.? - pytam, wychylając głowę zza sterty książek.
Ostatnio edytowany przez Matthew Hay (2016-03-20 15:49:15)
"Czas być może leczy, ale nie przynosi zapomnienia."
Offline
Na mojej twarzy mimowolnie pojawia się uśmiech.
- Pomogę ci trochę. - biorę parę książek dzięki czemu gwardzista coś widzi. - Do mojego pokoju. - mówię śmiejąc się i ruszam brzed siebie. - Jeszcze raz dziękuję gwardzisto... - przeciągam ostatnie słowo czekając aż powie jak się nazywa.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Matthew, ale wystarczy Matt.- śmieję się. - W takim razie prowadź, Lady..- ostatni zwrot przeciągam podobnie jak dziewczyna, czekając aż powie jak się nazywa.
"Czas być może leczy, ale nie przynosi zapomnienia."
Offline
Uśmiecham się szerzej.
- Alex. -przyciskam książki do piersi. - Na prawdę ci dziękuję, Matt.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- A ja naprawdę mówię,że nie ma za co. - wciąż się uśmiecham i idę za Alex, trzymając piramidę książek w ręku
Ostatnio edytowany przez Matthew Hay (2016-03-20 16:05:03)
"Czas być może leczy, ale nie przynosi zapomnienia."
Offline