Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
(Zdjęcie dodam później xd)
Podążam za pokojówką do mojej tymczasowej sypialni. Wchodzę do środka, a ona po chwili zostawia mnie samego.
- Grazie - mówię w pustą przestrzeń. Siadam na brzegu łóżka, rozglądając się po pomieszczeniu oraz myśląc nad tym wszystkim. Przecieram dłońmi twarz. Jaka ona jest? Miła, opanowana? A może oschła i bezczelna? Z tego co opowiadała mi Królowa, jest dla mnie idealna. Ale jak każdy wie pozory mogą mylić.
Moje rozmyślania przerywa przypomnienie o zejściu na dół. Andrea ma nas przedstawić, a my mamy być gotowi. Tym razem się nie poddam. Zdobędę Asteyę.
Offline
Po Biuletynie miałem dość, więc postanowiłem znaleźć Williama dzisiaj. Po chyba pół godzinie wypytywania zdziwionych pokojówek, znajduję jedną, która wie, gdzie mnie zaprowadzić. Przypominam sobie płacz Asteyi i wscieklosc powraca. Wchodzę bez pukania.
-Ty- podchodzę do siedzącego przy stole chłopaka i uderzam go pięścią w twarz.-Co to ma do cholery znaczyć? Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?!
Offline
Max?! Co ty tu robisz?
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
Łapię się za obolały nos, z którego zaczyna kapać strużka krwi. Podnoszę się i spoglądam na wkurzonego chłopaka. Zaraz... to Książę?! - Fabian? - pytam i jeszcze raz na niego patrzę - Co ci odbiło?!
Offline
Palma
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
-Co mi odbiło?! Czy ty wiesz, co zrobiłeś?!
Zmusiles Asteyę do małżeństwa, którego nie chce. To wszystko twoja wina. To przez ciebie płacze
Offline
Fabian, gdzie twoja dziewicza delikatność?
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
- Nie, nie wiem co zrobiłem. Proszę, oświeć mnie, Fabianie. - mówię spokojniej.
Offline
Może lepiej nie, bo jeszcze rozbije ci lampę na głowie (ja bym tak zrobił)
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
-Zgodziles się na propozycję Andrei! Gdyby nie ty, Tey wciąż nie musiałaby wychodzić za mąż. Ona nie chce małżeństwa, nie rozumiesz? Wiesz w jakiej sytuacji ją postawiles?!
Offline
ONA CHCE ZOSTAĆ STARĄ PANNĄ Z KOTAMI, WILL. CZY TY TEGO NIE WIDZISZ?
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
W sytuacji bez wyjścia.
- A co miałem według ciebie Fabianie zrobić?! Wolisz by została starą panną z kotami? Fabianie! Ona ma szansę na miłość. - próbuję się już opanować. - Nie skrzywdzę jej. - zapewniam.
Offline
Tylko zgwałce i wyrzuce jak zeszłoroczne Porshe
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
Prycham.
-Każdy tak mówi.
Ty sam nie lepszy. Przez chwilę myślę o Carmen, a potem się otrząsam.
-Według mn,ie miałeś zrezygnować. Myślisz, że tak łatwo złapać księcia, który jest w odpowiednim wieku i będzie dobry to poparcia sojuszu? Miałaby przynajmniej czas. Nie chcę, żeby była samotna, wręcz odwrotnie. Ale naprawdę łudzisz się, że to właśnie ty, spośród milionów ludzi, będziesz odpowiedni?
Offline
- Wolisz, żeby Królowa wybrała na przykład czterdziestoletniego Króla Francji? Myślisz, że on będzie bardziej odpowiedni niż ja? Doświadczony? Lepszy? - pytam. Mam dość. Asteya jest dla mnie ważna i nie zamierzam jej zostawić a co gorsza skrzywdzić - Może myślisz, że tak łatwo było mi odrzucić propozycję Królowej. Ale co na to moi rodzice? Pomyślałeś może, że oni też mieli prawo głosu? - zadaję coraz to różniejsze pytania. - Wiem, że się o nią martwisz, ale zależy mi na niej. I zrobię wszystko by choć przez moment mnie pokochała. - kończę i twardo wpatruję się w oczy Fabiana. Jeśli myśli, że mnie przestraszy, to się myli.
Offline
Mrużę oczy.
-I tak ci nie wierzę- mówię chłodno.- Spróbuj ją choćby tknąć, a osobiście skręcę ci kark.
Z tymi słowami wychodzę. Będę musiał go pilnować, zupełnie mu nie ufam.
Offline
Ja ci pożycze Dereka. Tylko chce miejsce w pierwszym rzędzie
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
- Cholera. - klnę i dotykam obolały nos. Oby nie był złamany. Później będę musiał wybrać się do skrzydła szpitalnego, by ktoś to zobaczył. Będę musiał także ponownie porozmawiać z Asteyą o tym wszystkim. I wiem nawet kiedy to zrobię. Dziś w nocy zrealizuje mój plan.
Offline
To aż dziwne, że Fabian nie rozerwał jego marynarki na strzępy. Postanowiłam w końcu mu ją odnieść... Nie, po prostu chcę z nim porozmawiać. To też nie to... Chce go zobaczyć? Tak. chcę go zobaczyć i po prostu z nim pobyć...
Nawet nie zauważyłam kiedy byłam już pod jego drzwiami. Wahałam się przez chwilę trzymając i patrząc się na jego marynarkę. Zapukałam w końcu a gdy usłyszałam ciche i niepewne "Proszę" weszłam. Położyłam marynarkę na jego łóżku. Nie zauważył chyba, że to ja... robił coś przy stoliku. Wyglądał na nieobecnego.
- William? - Powiedziałam niepewnie podchodząc do niego
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline
Kiedy usłyszałem znajomy głos z mojej lewej strony, otworzyłem szerzej oczy. Nie, to nie mogła być ona. Nie w tym momencie.
Odwróciłem niepewnie głowę, lecz ona nie zniknęła. Przeciwnie. Stała tam i wpatrywała się w wielki obraz, rozłożony na stoliku. Nieudolnie próbowałem go zakryć, ale mi nie wychodziło.
- Teraz masz mnie pewnie za psychopatycznego stalkera, co? - pytam odrobinę rozbawiony, jednak nadal zszokowany.
Wiadomość dodana po 02 min 13 s:
Kiedy usłyszałem znajomy głos z mojej lewej strony, otworzyłem szerzej oczy. Nie, to nie mogła być ona. Nie w tym momencie.
Odwróciłem niepewnie głowę, lecz ona nie zniknęła. Przeciwnie. Stała tam i wpatrywała się w wielki obraz, rozłożony na stoliku. Nieudolnie próbowałem go zakryć, ale mi nie wychodziło.
- Teraz masz mnie pewnie za psychopatycznego stalkera, co? - pytam odrobinę rozbawiony, jednak nadal zszokowany.
Offline
Rysował... mnie. Pierwsze wrażenie? Ma wielki talent. Drugie? Właśnie tak! Zgadł! No proszę...
-Przyniosłam twoją marynarkę...- głos mi drżał.- Masz talent. -przełykam ślinę.- Ja już chyba pójdę... - Odwracam się szybko i ruszam do drzwi. Znowu mnie wystraszył.
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline
- Asteyo! Zaczekaj. - proszę, jednak za nią nie idę. - Nie bój się mnie. Po prostu rysowanie to moje hobby, a ostatnimi czasami nie miałem na nie zbytnio czasu. - W moich oczach widnieje prośba.
Offline
Kiedy się odezwał prawie podskoczyłam. Odwróciłam się powoli.
- Czemu akurat mnie rysowałeś? Mogłeś cokolwiek rysować.- Właśnie doszłam do wniosku, że założyłam idealną sukienkę: długa do ziemi i grzecznie zabudowana w granatowym kolorze. Nie patrzyłam na niego tylko na rysunek.
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline
- Lubię rysować ładnych ludzi. - mówię i uśmiecham się niczym Joker.
Offline
Spuściłam głowę i lekko się uśmiechnęłam. Dotknęłam moje policzki na których poczułam ciepło i zamknęłam oczy. Świetnie. Rumienie się. Nie zdałam sobie sprawy, że widać moje blizny.
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline