Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 5
–Mogłaś zapukać przynajmniej! A nie włazić jak do siebie!- Byłam wściekła na Gabriellę bo to głównie jej wina.– Sukienka była wypadkiem tak samo jak to, że na ciebie wpadliśmy!- Byłam teraz wściekła na tą sukę i wiem, że Fabianowi trochę trudno w to uwierzyć. Jestem cała zapłakana i wściekła. William nadal żyje ale ciągle ma słaby puls...
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline
Nie wiem, komu mam wierzyć... znowu.
Asteya jest moją siostrą, bez względu na wszystko. Odsuwam się od Gabrielli i patrzę na drugą księżniczkę z powrotem siedzącą przy Williamie. Przypominam sobie, co mówiła do Gabrielli, gdy wchodziłem. Mój wzrok pada na butelkę wina w rogu pokoju.
I mam już pełen obraz tego, co się wydarzyło. Krew się we mnie gotuje
-Jesteś pijana- stwierdzam, patrząc na sprawcę- On cię upił, Tey. Taki był jego plan, od początku. Jutro obudziłabyś się, nie pamietając nawet z kim stracilas dziewictwo. On nie zasługuje na to, by żyć, więc odsuń się od niego- mówię chłodno.- A ty nie powinnaś naginać prawdy, Gabriello- dodaję takim samym tonem.
Nie wiem, co się ze mną stało, ale nie czuję żadnych emocji. Tylko stoję i patrzę na krew nadal wylewającą się z ran Williama
Offline
- Przysięgam na wszystko, że nie skłamałam. Przedstawiłam jak wszystko wyglądało z mojej perfektywy. Naprawde, bałam sie najbardziej w życiu...- mowię łamiącym głosem i obejmuje sie ramionami.
Offline
*skoro jest z Gotham to może być zły* *dostaje rozkaz zabicia Gabrysi* *zabija ją*
The only sensible way to live in this world is without rules.
Offline
–Nie odsunę się od niego. Nie rozumiesz, że może coś do niego poczułam jak ty do swoich kandydatek?! - Błagam on nie może umrzeć.– Idź lepiej po pomoc... - Macham głową i całuję lekko sine usta Willa.- Boże... Jest zimny... -Wybucham mocniejszym płaczem.– Nie możesz umrzeć William. Nie teraz... - nie wiem co robić.
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline
Kręcę głową
-Ty nic nie rozumiesz, Tey. Nic- dalej kręcę głową, odsuwając się.
Gabriella musi stąd wyjść, a ja muszę porozmawiać z siostrą. To nie może dłużej trwać.
Offline
Wstaje i podchodzę do biurka. Biorę nożyk do listów i przykładam go sobie do gardła.
–Wezwij pomoc... -Cały czas płaczę.
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline
Nieruchomieję.
-Tey, zostaw to...- mówię tylko pozornie spokojnym głosem.
To nie może się teraz tak skończyć
Offline
Patrzę na niego.
–Wiesz, że jestem do tego zdolna. Wezwij pomoc albo to zrobię.– ręką mi się lekko trzęsła ale byłam pewna, że albo wezwie pomoc albo podatne sobie gardło.
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline
-Nic nie rozumiesz, Tey. Nic- mówię i robię gwałtowny krok do przodu- Zostaw to- mówię, próbując wyrwać jej nóż.
Offline
–Zostaw! - zaczynam się z nim szarpać- zostaw to!- W którymś momencie puszczam nóż.
...
Patrzę zdziwiona na Fabiana.
– Dlaczego...? - nie wierzę, że to zrobił.
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline
O mój drogi Boże. Stoję jak wryta patrząc co sie dzieje przed mną. Błagam niech to bedzie tylko koszmar. Błagam ja chce sie juz obudzić. To co widzę jest takie nierealne, ale jednak dzieje sie to naprawdę. Moja bezpieczna bańka mydlana odgradzająca świat realny od świata idealnego wyimaginowanego właśnie pękła na zawsze. Pewne zdarzenia mogą naprawdę nieodwracalnie zmienić człowieka.
Offline
Tyle krwi...
-Tey - mówię łamiącym się głosem, łapiąc siostrę, gdy osuwa się na kolana- Tey.
Tyle krwi, tyle krwi, tyle krwi
Jest dokładnie tak, jak tamtego dnia. Dnia, o którym nie chcę pamiętać.
A nóż nadal tkwi w jej brzuchu niczym oskarżenie.
-Idź po pomoc!- krzyczę do Gabrielli, nadal trzymając Tey.
Układam ją na ziemi i wyciągam ostrze, ale to nie pomaga. Przykładam koc do jej rany.
-Mów do mnie, Tey. Mów do mnie- mój głos łamie się coraz bardziej.
Po chwili wraca Gabriella z pokojówkami. Wszystko zaczyna dziać się jak w zwolnionym tępie.
Ktoś krzyczy, ktos inny płacze. Niosę Asteyę do skrzydła szpitalnego. Jej twarz staje się coraz bledsza. Ktoś wywleka Williama z pokoju. To wszystko jego wina.
Zanim się obejrzę, siedzę juz w skrzydle szpitalnym, czekając aż wywiozą Asteyę z gabinetu, gdzie ją ratują.
Offline
Zapraszamy do skrzydła szpitalnego
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 4 5