Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Przeglądam papiery w oczekiwaniu na Moje Sumienie. Spoglądam na zegarek. Pół godziny spóźnienia. Typowe- przewracam oczami. Mamy do omówienia pytania na Biuletynie, a zostało niewiele czasu. A Ashanima dalej nie ma.
Offline
Po raz ostatni spoglądam w górę, zanim wchodzę do gabinetu. - Za jakie grzechy dobry Boże muszę się z nim użerać? - pytam niechętnie i otwieram drzwi, nawet nie pukając. Skłaniam się wpół i sarkastycznie rzucam - Wasza Niskość.
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
-Jakie zabawne, Ashanimie, naprawdę brak mi słów...- mówię lekcewaząco i wracam wzrokiem do papierów.- Siadaj
Offline
- Mój ty łaskawco. - mówię, ale siadam. Odkładam kule na bok. - A więc co tak wspaniały książę pragnie od tak niewielkiego pomiota jakim jestem? - pytam, a wredny uśmiech nie schodzi mi z twarzy.
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
-Nareszcie zrozumiałeś swoje położenie...- wiem, że się wywyższam, ale z tym dupkiem nie da się inaczej.- Musimy omówić zakres pytań do Biuletynu.
Offline
- My? Czuję się zaszczycony. - parskam - No tak, biuletyn. Prawie dwie godziny zmarnowane na sztuczny uśmiech i wysłuchiwanie, jaki to pałac jest cudowny. - udaję odruch wymiotny - O niczym innym nie marzę.
Ostatnio edytowany przez Ashanim Daniels (2016-04-29 20:09:52)
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
-To twoja praca. Tylko dlatego możesz tutaj w ogóle przebywać. Inaczej, byłbyś pastorem, Ósemką, albo martwy. Te dwie godziny sztucznego uśmiechania się są twoim błogosławieństwem. Nie wiem, czego ty jeszcze wymagasz- mówię wciąż ironicznie. On w ogóle nie docenia szansy jaką dostał od losu.
Offline
Przewracam oczami. - Ależ to było głębokie, wasza niskość. - chwytam się za serce i szczerze się głupkowato - Uważaj, bo jeszcze wpadniesz w tą dziurę.
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
-Co ty masz z tą niskością? Jesteś ode mnie wyższy o może centymetr. Za to różnica w inteligencji jest trochę- robię w powietrzu cudzysłów- większa niż ten centymetr. Matka natura mózgu poskąpiła? - nabijam się.- Z resztą... po co ja się z tobą użeram? Musimy teraz ustalić te pytania. Jakieś propozycje?
Offline
- Jestem tylko uniżonym sługą, a poza tym jak zdążyłeś wspomnieć, jestem bezmózgiem. To twój harem, wymyśl coś. - mówię sarkastycznie.
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
-Ludzie, ja mam inne zadania, miałem tylko sprawdzić twoje pomysły. Ale, jak zwykle, Ashanimek nie wie nic- przewracam oczami.- Pytaj je o proste rzeczy. Oczywistości. Ponawiaj pytania dla każdej kandydatki...
Offline
- Acha. Czyli klasycznie, chcesz kilkanaście razy usłyszeć to samo. Bosko. Ale ja nie. - kręcę głową - Jak zwykle pójdę na żywioł. A właśnie - uśmiecham się wrednie - Co ty tak nagle zacząłeś się przejmować?
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
-Nie zrozumiałeś przekazu? Nie. Ma. Być. Żadnego. Żywiołu. Rozumiem, że są ludzie mniej inteligentni, ale mógłbyś chociaż udawać.
Offline
Przewracam oczami. - Błagam cię. Nigdy nie pytałeś p to co powiem, więc pozwól mi robić swoją pracę, bo chyba znam się na tym lepiej.
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
-Nic mnie nie obchodziły twoje rozmowy z politykami, więc mogłeś sobie wtedy gadać, co chciałeś. Ale te czasy się już skończyły.
Offline
Unoszę brwi - Och doprawdy? - wybucham śmiechem.
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
-Tak, doprawdy. Nawet matka w tej kwestii mnie popiera. Może mamy różne motywy, ale ważny jest cel. Wydaje ci się, że jesteś nietykalny? Uświadomię dzieciaczka- nie jesteś.
Offline
Krztuszę się, co powoduje, że przestaje się śmiać. - Dobrze. - warczę - Niech ci będzie. Mogę iść? - pytam tym razem znużony. Rozpieszczony bachor.
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
-Nie, nie możesz! Przecież nic nie ustaliliśmy. To że nie będziesz działał żywiołowo nie wystarczy. Musisz mi przedstawić, o co konkretnie będziesz pytał. Dokładnie.
Offline
- "Jak podoba ci się pałac" Tyle, że na miliard różnych sposobów. Prosiłeś o klasykę, bardziej klasycznie się chyba nie da.
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
-Brawo- śmieję się ironicznie.- Uwierz mi, ja też nie mam ochoty słuchać wciąż tego samego. Jestem chyba największym wrogiem, jakiego się klasyka doczekała. Ale Biuletynu słucha cały kraj. I akurat tam musimy zamieścić jak najwięcej takich durnych, słodkich pytanek. Tutaj nie ma miejsca na zmiany.
Offline
Otwieram szerzej oczy - Czy ty cholera jasna naprawdę uważasz, że twoi poddani to idioci? Myślisz, że oni nie wiedzą co się dzieje? - śmieję się bez krzty radości - Jesteś jednak głupszy, niż myślałem. Nic im nie mówicie. Nic. Zero. Zawsze to samo "sytuacja jest pod kontrolą". Nie, nie jest mój drogi książę. Ósemki umierają jak psy na chodnikach i nikt z tym nic nie robi. Cóż za cudowne państwo ze świetlaną przyszłością.
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
Czemu nikt nie potrafi zrozumieć, ze to nie ode mnie zależy?!
-Czy ty naprawdę myślisz, że to moja wina?! Że to ja o tym decyduję?! Jestem tylko pieprzonym księciem! Moja władza ogranicza się do usmiechania się ładnie na tych cholernych zgromadzeniach. Ja nic nie mogę zrobić. Nawet nie wiesz, ile bym zmienił, gdybym był królem- zawieszam głos i po chwili znowu spoglądam na niego z nienawiścią.- Myślisz, że ty masz ciężko? Że ty masz spieprzone życie? Za malo wiesz, żeby mówić cokolwiek. Więc zrób mi przysługę i ten raz się zamknij, Ashanim.
Offline
Uśmiecham się. - Jeśli będziesz takim królem, jakim jesteś księciem, to ten kraj upadnie w kilka dni po twojej koronacji. Rusz się, zrób coś. Naprawdę jesteś aż takim tchórzem, że nie jesteś w stanie nic zrobić samowolnie?
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
-Jesteś taki głupi, czy może przygłuchy? Ja nie mam żadnej władzy. Żadnej! Mogę tyle zrobić, co jakaś Ósemka. O ile nie mniej. Całe moje życie składa się z czekania na koronację. Wiesz, jak to jest, czekać na śmierć własnej matki?! Gdybyś był mną, niczego byś nie zrobił! To ładnie wygląda, "zrób coś, zbuntuj się"-przestaje krzyczeć i mówię juz zupełnie cicho.- Ale w praktyce to nie działa, Ashanimie. Możesz się ze mną nie zgadzać, możesz być święcie przekonany, że masz rację. Ale nigdy, przysięgam ci, że nigdy, nie dowiesz się o tym kraju wszystkiego- przez chwilę zapada cisza. Nie, on i tak nie zrozumie.- A teraz wynoś się.- Dopiero, gdy zamykają się za nim drzwi wzdycham. W gruncie rzeczy ma rację. Przecież myślę dokładnie to samo. Myli się tylko co do roli, jaką pełnię. Ja w tym wszystkim liczę się najmniej i najmniej mogę powiedzieć. I tak nie mogę się skupić na papierach, więc zostawiam gabinet i idę popływać
Offline