Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Podciągam się na łokciach do góry.
- Było by ale to za proste - uśmiecham się tajemniczo. - Kiedy kandydatki rezygnują "bo chcą". Pff - prycham pod nosem i znów opadam na łóżko.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Kącik ust mi drga.
- I tak niedługo wylecę. Albo przez Fabiana albo przez Andreę. Gdybym była szalona i uważała "raz się żyje!" pewnie odwaliłabym jakiś pożegnalny numer - śmieję się pod nosem. - Ale wystarczy chyba już jedno nasze upicie się.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
- Co ty... Jak coś wymyślisz to chce być pierwszą która dowie się o tym szatańskim planie - śmieje się. - Jeśli nie ujdzie mi to na sucho to nie nazywam się Carmen Dawson! - mówię pewna siebie. - Poza tym... Po co czekać na pożegnalny numer. Odwal coś. Może przestaniesz się zachowywać jak zwłoki - przewracam oczami po czym wybucham śmiechem. - Del... Wyobraziłam sobie zwłoki, objadające się czekoladą i oglądające jakieś beznadziejne romansidło - chichoczę i zwijam się na łóżku, łapiąc się za brzuch.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Prycham, starając się nie roześmiać.
- Możliwe, że na nie patrzyłaś, więc nie musiałaś ich sobie wyobrażać. - Przyglądam się sobie w lustrze. - Ach te cudowne cienie pod oczami.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
- Del... Wszystko można zakryć makijażem - mruczę próbując się uspokoić. - Albo po prostu spać. To też jest dobra opcja - proponuję, chichocząc.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- Ja tam myślę, że te cienie są piękne - mówię, udając powagę. - Patrz. Podkreślają głębię mojej sukowatości i zimna królowej śniegu! - Śmieję się.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Parskam śmiechem. w tej chwili to chyba wszystko by mnie rozśmieszyło.
- Dziewczyno... Zlituj... Się... - wyduszam śmiejąc się. Znów łapie się za brzuch i biorę głębokie oddechy ale pomimo tego nie mogę przestać się śmiać.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- O tak, śmiej się Carmen - mówię złowieszczo. - Dopóki się nie udusisz. Taki jest mój plan. - Wybucham sztucznie obłąkanym śmiechem, który jednak po chwili zmienia się w normalny, bo już nie potrafię się powstrzymać.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Jeszcze przez jakiś czas obie nie możemy przestać się śmiać, a gdy już prawie się udaje któraś z nas coś mówi i znów wybuchamy śmiechem. W końcu jednak udaje mi się uspokoić. Ocieram kilka łez z policzków i siadam na łóżku.
- Lepiej ci? Czy nadal masz ochotę na jakieś badziewne romansidła? - pytam rozbawiona.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Uśmiecham się lekko.
- Chyba lepiej. Choć romansidło i tak obejrzę. A teraz pozwól, że wrócę do romansu z Dane'm - mówię. Carmen patrzy na mnie nieco zaskoczona. Kiwam jej telefonem przed twarzą. - Mówiłam ci, że ma imię. Dane Bellerose.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Wywracam oczami i wstaję z łóżka.
- Dobra. To przechodzi ludzkie pojęcie. Czy ty wiesz, że to nie jest normalne? Brakuje ci przyjaciół? - wzdycham. - Dobra - mówię westchnieniem, łapiąc blondynkę za nadgarstek. - Obejrzymy to romansidło razem - mruknęłam, ciągnąc ją w stronę wyjścia.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- Ty, ja, Dane i romansidło. Jak uroczo! - Drażnię się z nią.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
- Boże... - wzdycham. - Zostaw telefon - nakazuję ze śmichem zatrzymując się przed wyjściem. - No już - pospieszam ją.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Przewracam oczami. Wyciągam telefon i odkładam go.
- Lepiej? - Unoszę brew.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
- Idealnie - odpowiadam z przekąsem szczerząc się. - Teraz możemy coś obejrzeć - kwituję wychodząc na korytarz.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Zanim się zorientuje, chyłkiem chowam telefon do kieszeni i wychodzę.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Po tym, jak przyniósł ją Ben do pokoju
Za 3... 2... 1...
Kolejna fala wymiotów wydostaje się z moich ust. Annie stoi nade mną i przytrzymuje mi włosy. Nie może umknąć mojej uwadze jej współczująca mina.
To upokarzające.
Gdy w końcu czuję, że mi przechodzi, przestaję wgapiać się w muszlę klozetową i podnoszę głowę, natrafiając na spojrzenie mojej pokojówki. Jest ono pełne zawahania, strachu i czegoś jeszcze. Jakby... ciekawości?
Przez chwilę dziewczyna nic nie mówi. W ogóle rzadko zdarza jej się odzywać. Z moich pokojówek jest chyba najcichsza. Po kilku sekundach milczenia, w końcu nie wytrzymuje i wyparowuje:
- Czy jest panienka pewna, że... - w pewnym momencie przerywa i robi się czerwona.
Patrzę na nią spod zmarszczonych brwi.
- Pewna, że co? - Pytam nieufnie.
- Umm... - zacina się lekko. - Czy nie jest panienka w... - głos więźnie jej w gardle
Czy nie jestem w...?
Rozdziawiam usta zszokowana tym podejrzeniem, gdy dociera do mnie, do czego ona pije. Czuję ciepło na koniuszkach uszu, które zaczyna rozchodzić się po całej mojej twarzy.
- O czym ty myślisz? - Mamroczę. - Fabian nie jest... taki. - Byłby, gdybyś była Carmen lub Lily. - A przede wszystkim ja nie jestem taka.
- Ja... - Pokojówka chowa twarz za moimi włosami. - To było tylko takie podejrzenie. Nic takiego - tłumaczy się.
Zaciskam usta w wąską linię. Wyciągam z kieszeni paczkę papierosów i kiwam przed nią, żeby wiedziała, przez co rzygam jak kot.
- Ciekawą mam reputację, nie ma co - burczę. Przymykam oczy. - Zostaw mnie samą, proszę.
Pokojówka waha się przez chwilę.
- Ale... - zaczyna.
- Wyjdź - przerywam jej stanowczo.
Dziewczyna patrzy na mnie nieco zaskoczona. Zazwyczaj nie mówię do niej takim tonem. Biorę kilka oddechów.
- Po prostu... muszę zostać sama, okay? - Mówię spokojnym tonem i patrzę na nią błagalnie.
Annie jeszcze przez chwilę patrzy na mnie zatroskana. Bawi się nerwowo bransoletką. Dopiero teraz ją dostrzegam, choć mam wrażenie, że faktycznie zawsze ją nosiła. Często czymś się bawiła przy swoim rękawie.
Dziewczyna zauważa, że przyglądam się błyskotce i natychmiast chowa rękę. Dyga.
- Do zobaczenia w takim razie, panienko. - Pospiesznie wychodzi.
Marszczę brwi.
Musiało ci się przewidzieć.
Kręcę głową i kładę się na łóżku. Nagle czuję silny brak czegoś. Przez chwilę nie jestem pewna, skąd wzięła się we mnie ta przerażająca pustka i co może ją zapełnić.
Przypomina mi się, jak mocno ściskałam w dłoni telefon.
No jasne.
Łapię za mój dziwny, przezroczysty telefon i wybieram numer.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Puk. Puk. Puk. I cisza. Wiem, że tam jest. I wiem, że to słyszy.
-Del? Del, otwórz, proszę...
Jak mogłem być tak ślepy? Przez cały ten czas... A ona teraz cierpi. Tak jak cierpiała wcześniej. I przez większość życia. Tak strasznie mi jej żal...
Offline
- Odejdź stąd! - Warczę. - Zostaw mnie w spokoju!
Ledwo zdążyłam się przebrać w dresy. Nie chcę już nigdy widzieć tej sukienki na oczy. Ani Krainy Lodu. Ani tego cholernego pałacu.
- Macie go nie wpuszczać - syczę do pokojówek.
- Ale... - mówi nieco zaskoczona Ariadne. - To książę. Musimy.
Zmrażam ją wzrokiem.
- Powiedziałam, że macie go tutaj nie wpuszczać - warczę po raz kolejny.
Dlaczego dałam się sprowokować? Mam dość. Chcę po prostu iść spać. Jutro pójdę i zrezygnuję. Ale nie dzisiaj. Nie mam już siły.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
-Lila... ja nie zamierzałem... nie chciałem, żeby rozmowa poszła w tym kierunku. Nie chcę cię krzywdzić. Nigdy- mówię tak łagodnie, jak potrafię.
Nadal jestem w szoku. Ale muszę z nią porozmawiać, przekazać jej wszystko. Nie kiedyś, nie jutro, tylko dzisiaj. Chociażby przez drzwi.
Offline
- Cieszę się bardzo - rzucam sarkastycznie, chowając się pod kołdrę.
Po chwili słyszę szczęknięcie zamka.
- Mówiłam, że macie go nie wpuszczać? - Syczę spod pościeli.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Skinieniem dziękuję pokojówce, która razem z resztą od razu opuszcza pokój. Podchodzę powoli do łóżka Delilah i siadam w tym samym rogu, co zawsze. Ile razy już tu bylem? 3? 4? I praktycznie za każdym razem pod kołdrą leżała tak samo skulona postać.
-Powiem ci, co sądzę naprawdę- nie czekając na potwierdzenie, kontynuuję.- Może i Olaf był zdradziecki, a Anna naiwna, ale to nie oni są tak naprawdę źli. To książęta z bajki są prawdziwymi idiotami. Tak zaślepieni i głupi, nigdy nie widzą tego, co mają pod samym nosem.
Offline
- Elsa była prawdziwą szczęściarą, że nie miała księcia z bajki - burczę, nawet nie zadając sobie trudu z podniesieniem się z miejsca.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
-Też tak sądzę- ignoruję ironię w jej głosie.- Prawda jest taka, że żaden książę nie dorastał Elsie do pięt. Żaden książę, a zwłaszcza ten o którym od początku mówimy,- na chwilę odchodzę od bajkowej metafory- nigdy na nią nie zaslugiwal.
Offline
Podnoszę kołdrę z głowy i patrzę na niego.
- Przestań chrzanić, Fabian - mówię już poważnie, ale bez złości. - Dobrze wiesz, że nie o to chodzi.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline