Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Pogadać - mówię krótko. - Na osobności - zerkam w stronę dziewczyny.
"W tym cholernym życiu potrzebna jest miłość.
Bez niej jest wieczna pustka, która dusi, zabija, męczy.
I wtedy nie można być sobą."
Offline
- Dokończymy późnij. Wróć za dziesięć minut - mówię pokojówce, która posłusznie wykonuje moje polecenie i wychodzi. - Co się stało? - pytam, machając dłońmi aby osuszyć lakier.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Siadam w miejscu gdzie przed chwilą siedziała pokojówka.
- Jutro wyjeżdżam i chciałbym się czegoś dowiedzieć, Carmen.
"W tym cholernym życiu potrzebna jest miłość.
Bez niej jest wieczna pustka, która dusi, zabija, męczy.
I wtedy nie można być sobą."
Offline
- Czegoś... A możesz tak jakoś bardziej dokładnie? Wiesz, że nie lubię owijać w bawełnę - mówię nieco pretensjonalnym tonem.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- Tak, tak wiem, księżniczko - potakuję. - Powiedz mi proszę dlaczego jesteś taka zdenerwowana. To przez mamę? - pytam łagodnie. Wiem jak bardzo drażnią ją te tematy. W takich momentach mam wrażenie, że jest dymiącym wulkanem, który w każdej chwili może eksplodować.
"W tym cholernym życiu potrzebna jest miłość.
Bez niej jest wieczna pustka, która dusi, zabija, męczy.
I wtedy nie można być sobą."
Offline
Na początku nie wiem o co mu chodzi ale po chwili dociera do mnie. Wytrzeszczam oczy. Biorę głęboki oddech i opanowuje się. Trwa to zaledwie parę sekund.
- Nie wiem o co ci chodzi, ciołku - prycham. - Przerwałeś mi malowanie paznokci. Chcę się dziś wyspać...
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- Przecież widzę, że jesteś niewyspana - wtrącam się jej w pół słowa. - Carmen jestem twoim bratem. Wychowaliśmy się razem. Doskonale wiem kiedy kłamiesz, a kiedy nie. Więc spytam jeszcze raz - mówię bardzo powoli. - O. Co. Chodzi?
"W tym cholernym życiu potrzebna jest miłość.
Bez niej jest wieczna pustka, która dusi, zabija, męczy.
I wtedy nie można być sobą."
Offline
Krzywię się słysząc jego ton. Przygryzam wargę, a na poje policzki wpływają czerwone plam.
- Nie wierze, że ci powiedziała. - Posyłam bratu zazdrosne spojrzenie.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- Och, Carmen, ona się po prostu martwi - wzdycham, wychwytując jej spojrzenie. - Nie patrz tak na mnie! Przecież nie zmusiłem jej. Wiem, że wolałabyś aby to ona tutaj była z tobą, a nie twój głupi brat. Rozumiem to.
"W tym cholernym życiu potrzebna jest miłość.
Bez niej jest wieczna pustka, która dusi, zabija, męczy.
I wtedy nie można być sobą."
Offline
Wstaję z miejsca.
- Nie rozumiesz bo jesteś tylko głupim bratem - odgryzam się.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- No dobra - wzdycham. - Uznajmy, że jednak nie rozumiem - mówię rzeczowo. - Co z tego? Próbuje cię zrozumieć i ci pomóc. - Przez chwilę Carmen patrz na mnie wzrokiem seryjnego mordercy. - Przestań - mruczę spuszczając wzrok. - Ona nie ma na nic czasu. Nawet dla siebie. Zapomniała już co to znaczy. Nie możesz mieć jej tego za złe.
"W tym cholernym życiu potrzebna jest miłość.
Bez niej jest wieczna pustka, która dusi, zabija, męczy.
I wtedy nie można być sobą."
Offline
- Jeszcze jej bronisz?! - pytam rozzłoszczona. - Ty masz ojca. Mnie ojciec zawsze miał gdzieś. I temu już nie zaprzeczysz - mówię nieco zbyt ostro. Dobra, Matt - kręcę głową. - Wyjdź.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Spokojnie wstaję z miejsca i podchodzę do niej.
- Nikt nie jest idealny. Nie wszystko jest tak jak chcesz, Carmen. Niektóre rzeczy nigdy nie pójdą po twojej myśli, a na niektóre po prostu nie masz wpływu. I właśnie tymi drugimi jest rodzina. Musisz się pogodzić, że tak jest. Mogło by być gorzej. Pamiętaj. - Kiedy to mówię przez cały czas patrzę w jej płonące oczy.
To zabawne ale kiedyś się ich bałem. Miałem wrażenie, że tym wzrokiem może zmusić każdego do tego czego ona chce. Ale tak nie jest. To nie są oczy silnej dziewczyny. To oczy przerażonej dziewczynki, która chce się schować za tymi płomieniami ale zapomniała, że one mogą i ją sparzyć.
- Dobranoc, Carmen - mówię spokojnie i wycofuje się. Wiem, że już dziś i tak z nią nie porozmawiam. Jest zbyt rozemocjonowana.
"W tym cholernym życiu potrzebna jest miłość.
Bez niej jest wieczna pustka, która dusi, zabija, męczy.
I wtedy nie można być sobą."
Offline
Nawet nie patrzę na niego jak wychodzi. Jestem zła. Jak on może?! Przecież dokładnie wie jak to wszystko wygląda. Mam gdzieś jego słowa. Sam myśli, że jest wielkim ideałem, a nawet nie potrafi zaakceptować faktu, że rodzina nie zgodzi się na to aby cokolwiek połączyło go z dziewczyną z niższej klasy.
Mrugam kilka razy. Matka nie chce nawet na mnie spojrzeć, a Mattowi mówi o wszystkim. To takie frustrujące.
Z trudem nabieram powietrze. Jeszcze niedawno tak bardzo chciałam ją zobaczyć i prawie, że błagałam przez telefon aby tu przyjechała. Teraz nie chce nawet na nią patrzeć.
Po jakimś czasie wraca Alex aby dokończyć manikiur. Spokojnie zajmuję miejsce, nie zdradzając jak bardzo gotuje się w sobie, a kiedy dziewczyna niechcący maluje mi skórki powstrzymuje się od wydrapania jej oczu. Po raz pierwszy od bardzo dawna uświadamiam sobie, ze to przecież nie przez nią jestem wścieła. Siedzę więc po prostu patrząc w ścianę. Już jest mi obojętne co zrobi z moimi paznokciami.
Kiedy paznokcie wysychają dziewczyna przygotowuje mi kąpiel. Jestem jej za to wdzięczna.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Kiwam głową gwardziście i wchodzę do pustego pokoju. Odkładam książki z biblioteki na bok i ściągam bolerko. Odkładam je na krzesło i zauważam kawałek ciasta na stoliku. Kręcę głową z uśmiechem. Teraz tylko tak będzie mi przekazywał wiadomości? Zastanawiam się.
Sięgam po widelczyk leżący obok talerzyka i zjadam kawałek. Odwracam się na pięcie i podchodzę do szafki. Nagle czuję szczypanie w gardle. Po kilku sekundach drapanie staje się okropnie nieprzyjemne, zaczynam kasłać, a oczy zachodzą mi łzami.
- Cholera - wyrywa mi się pomiędzy kaszlnięciami, głos mam ochrypły.
Zasłaniam usta dłonią i próbuję się uspokoić ale zaczyna mi brakować powietrza przez co wpadam w panikę. Czuję jak kolana mi miękną, próbuję oprzeć się łokciami o szafkę za mną ale jedynie zrzucam na ziemię wazon z kwiatami, który roztrzaskuje się na podłodze. Zaraz potem osuwam się na podłogę, łapiąc się za gardło. Trzęsą mi się dłonie. Chrypię próbując złapać płytki oddech. Ciemne plamki pojawiają mi się przed oczami.
Słyszę jak drzwi pokoju się otwierają, widzę gwardzistę, którego jeszcze przed chwilą mijałam na korytarzu.
- Pomocy - chrypię. On zaczyna coś mówić i podnosi mnie z podłogi.
Chwilę później jesteśmy już w szpitalu.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Słyszę kroki, zbyt głośne, które wybudzają mnie ze snu. Nie otwieram jednak powiek. Są zbyt ciężkie.
Drzwi otwierają się z hukiem i teraz to jestem zła. Czy moje pokojówki zapomniały o tym, że tu jestem?!
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
-Co to ma znaczyć?!- wchodzę do pokoju tej dziwki z dosłownym hukiem.
Na tyle głośnym, że dyskretnie sprawdzam, czy drzwi nie zrobiły w ścianie dziury. Zrobiły
Offline
Królowa.
Gwałtownie podnoszę się do góry i siadam na łóżku. Moje ramiona pokrywają się gęsią skórką. Zerkam przelotnie za zegarek - jest potwornie wcześnie.
Odgarniam z twarzy włosy. Zauważam, że moje dłonie pokryte są różowawymi plamami i przypominam sobie o wczorajszym dniu. Boże... To się stało na prawdę. Myślę przerażona. Ale co ja robię u siebie w pokoju?
Rozkojarzona z nutą przerażenia patrzę na królową, spodziewając się najgorszego.
O co może tym razem chodzić?
O to, że jeszcze oddycham. Po prostu o wszystko - odpowiadam w myślach, sama sobie na swoje pytanie.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Podchodzę wolnym, majestatycznym krokiem do łóżka dziewczyny.
-Wyglądasz fatalnie. Pomyśl tylko, że w tym momencie mógłby przyjść do ciebie Fabian. Nie zaprzeczaj, wiesz, że on ma takie pomysły. Więc w tym momencie wchodzi Fabian i widzi co? Zapuchnietą, potarganą świnię- ostatnie słowo syczę przez zęby, tak że brzmi do granic obraźliwe.
Offline
Wzdrygam się i z trudem przełykam ślinę. Biorę drżący oddech. Pomimo iż jestem zmęczona i czuje się słabo, odkrywam kołdrę i staję na "równych" nogach.
- Dzień dobry, Wasza Wysokość - mówię słabym głosem sięgając po szlafrok. - Przepraszam królową za mój wygląd, nie czuje się najlepiej - ostatnie słowa mówię z zaciśniętymi zębami.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
-Ojej, jaka szkoda... A wiesz, co powinnas się zrobić gdy źle się czujesz?- mówię tak, jakbym zwracała się do szczeniaczka. Juz niedługo...- Powinnaś to zamaskować!- krzyczę.- To nie konkurs na pokojówkę, czy doradcę! Fabian szuka ŻONY! A wiesz jakie cechy powinna mieć idealna żona?- podchodzę do niej blisko, będzie bardziej się bała- Powinna być piękna. Zmysłowa, kusząca, seksowna- wyliczam.-A w tej chwili wyglądasz tak, że napalony Ósemka by się na ciebie nie skusił.
Ostatnio edytowany przez Andrea Jane Castell (2016-09-17 21:18:10)
Offline
Spinam się i próbuję się skupić na czymkolwiek innym niż oczy królowej. W środku cała się trzęsę - nadal nie ochłonęłam po wczorajszej rozmowie, a teraz jeszcze ona.
Mój oddech staje się płytszy.
- Między innymi dlatego jestem w pokoju - odpowiadam powoli. Jeśli ona będzie krzyczeć to chyba się rozpłaczę. Nie mam na nic siły, a na dodatek strasznie trzęsą mi się kolana. Nie jestem do końca pewna czy to ze zmęczenia czy dlatego, że ona jest tak blisko i że jesteśmy sam na sam w pokoju.
Czemu Alex wyszła?! Niech tu natychmiast wróci... Ale przecież nie wróci - nie czyta mi w myślach.
- Poza tym jest bardzo wczesna godzina - dodaje cicho.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Oglądałam kiedyś stary film. To była chyba kontynuacja i zupełnie nie rozumiałam kontekstu. Cała fabuła tez była dziecina, nierealna, a obsada grała jak drewno. Ale była tam jedna postać, dla której nie wyłączyłam filmu i obejrzałam produkcję do końca. Ambridge? Embridge? Coś takiego. Niezwykle inspirująca, w każdym razie.
-Oczywiście, rozumiem- mówię jej głosem, tylko w bardziej jadowitej wersji- że nie jesteś inteligentna, zdarzają się takie tragiczne wypadki. Dlatego po prostu poprosi swoje pokojówki, żeby objaśnily ci znaczenie słowa "rebeliant" i "atak" , dobrze? - kończę ze słodkim uśmiechem
Offline
Przez chwilę wstrzymuję oddech, posyłam królowej - kompletnie niechcący i od razu chcę to cofnąć ale nie jestem w stanie - pytające spojrzenie.
- W jakiejś konkretnej sprawie przyszła tu królowa? - pytam pewniejszym głosem i unoszę lekko podbródek, aczkolwiek wiem, że to i tak nic nie pomoże. Choćby nie wiem jak się starała ona będzie we mnie widzieć byle kogo. W sumie może tak właśnie jest.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
-Rozmawiasz z rodziną królewską- mówię że stalowym spojrzeniem- W tej chwili opuść głowę- ciągnę jej twarz za podbródek w dół, przy okazji "przypadkiem" ją szczypiąc.- Przyszłam tu między innymi z powodu twojej niesubordynacji na zajęciach z etykiety. Jesteś w tej chwili brzydka jak ropucha, a dodatkowo okazujesz niewychowanie. Przypomnij mi, jakie są powody, dla których nadal tu jesteś?
Offline