Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Zastanawiam się nieco za długo.
- Chyba tak, a przynajmniej mi się tak wydawało - odpowiadam ale nadal się zastanawiam. Czy tak było rzeczywiście czy tylko to sobie uroiłam.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Wydawało...
- Czyli, przyszłaś tu... - nie, to nadal nie ma sensu.
Nie wiem co Carmen tu robi. Gdyby znowu powiedziała coś wrednego, może wtedy mogłabym się jeszcze bardziej zdenerwować i zacząć reagować, albo po prostu ją zignorować. Ale, teraz... kompletnie nie mam pojęcia co myśleć.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Parskam nerwowym śmichem.
- Przyszłam tu z myślą... Że chcę cię przeprosić - ostatnie słowa prawię szepczę. Podnoszę się do góry i zaplątuję dłonie za plecami. - Dziwne co nie? - pytam rozbawiona sama sobą. Mam straszną ochotę zacząć się śmiać z całej tej sytuacji ale się powstrzymuję.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- Bardzo. Nie sądziłam, że... chcesz się tak zachować. - kręcę głową. - A co z rywalizacją? Z tym też koniec? - pytam.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Unoszę brew.
- Rywalizacja trwa. Mamy wspólnego wroga. Wydaje mi się, że to jeszcze bardziej łączy ludzi niż cokolwiek innego - mówię spokojnie, przyglądając się jej. Uśmiech powoli schodzi mi z ust. - Tak, jak powiedziałam, rywalizacja trwa. W końcu jesteśmy tu z jednego powodu, prawa? - pytam.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Fabian.
Kiwam głową.
- Myślałam o "Gabrysi" i pozostałych. Skoro została nas piątka to mogłybyśmy zorganizować coś, tylko dla nas. Andrea nie musi o tym wiedzieć. - mówię.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Na moją twarz powraca uśmiech.
- Del, Melody, ja i ty. No i wielka kartka z czerwonymi literami "KSIĘŻNICZKOM WSTĘP WZBRONIONY" - proponuję.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- I dziesięciu strażników, żeby nie weszła. Ale, gdyby miała już taki zamiar to można przygotować kilka noży i tasaków. - stwierdzam. - Taka... "dzicz". - robię cudzysłów w powietrzu.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Kręce głową ze śmichem.
- Pomyślimy nad tym. Trzeba zarzucić pomysł reszcie. Można by coś zabawnego wymyślić w wciągnąć w to Fabiana - śmieje się.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- Piżama party na pewno spodobałoby mu się. Już sobie wyobrażam maseczkę i ogórki na jego twarzy. - mówię z lekkim sarkazem, śmiejąc się cicho. - Coś, czego Królowa by nie zniosła. Wręcz, niszczącego regulamin i zaprzeczającemu wszystkiemu. - chciałabym, aby w Pałacu się coś działo.
Żeby każdy miał w tym swój udział, a Fabian pokazał, że to on ma władzę.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Kiwam głową.
- Na pewno będzie bardzo chętny potakuję. Obejmuję się ramionami. - Będę już iść, Lily. Jestem potwornie głodna - przyznaję się z krzywym uśmiechem i czuję jak burczy mi w brzuchu. Powinnam była zjeść śniadanie.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- Jasne. To... do zobaczenia, Carmen. - odpowiadam i wracam do myślenia.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
- Cześć - mruczę odchodząc. Powolnym krokiem wracam do pałacu.
Jakoś tak... Mi lżej.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Akurat mam chwilę przerwy, więc wykorzystuję ją na wizytę w ogrodach, które stały się moim ulubionym miejscem w pałacu.
Kto nie żyje aby służyć, nie zasługuje aby żyć.
Offline
Wchodzę do ogrodu. Uwielbiam to miejsce. Cicho... i pięknie. Uśmiecham się do siebie i siadam pod drzewem. Po chwili zauważam, że nie jestem sama. Widzę spacerującego mężczyznę. Wstaję i witam się.
- Dzień dobry.
Czegokolwiek pragniesz, dąż do tego z całej siły.
Offline
- Dzień dobry. - witam się z kobietą - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam
Kto nie żyje aby służyć, nie zasługuje aby żyć.
Offline
- Oczywiście. - mówię, uśmiechnięta. - Jak się podobają panu ogrody?
Czegokolwiek pragniesz, dąż do tego z całej siły.
Offline
- Zdecydowanie najpiękniejsze miejsce w pałacu, panienko. - odpowiadam, rozglądając się
Kto nie żyje aby służyć, nie zasługuje aby żyć.
Offline
Chwilę potem, coś sobie przypominam...
- Jest pan zapewne ochroniarzem, lady Gabrielli? - pytam.
Czegokolwiek pragniesz, dąż do tego z całej siły.
Offline
- Zgadza się. A panienka to zapewne nowa prowadząca? - pytam, unosząc brwi
Kto nie żyje aby służyć, nie zasługuje aby żyć.
Offline
Kiwam głową.
- Szczerze, lubiłam tamtego prowadzącego. Ale... cieszę się, że udało mi się spełnić marzenie. A pan... od dawna jest ochroniarzem?
Czegokolwiek pragniesz, dąż do tego z całej siły.
Offline
- Właściwie to nie. Zatrudniono mnie ze względu na bezpieczeństwo księżniczki. - wzruszam ramionami
Kto nie żyje aby służyć, nie zasługuje aby żyć.
Offline
- I... jest bezpieczna. Nie spodziewamy się na razie kolejnego ataku rebeliantów. - śmieję się cicho.
Czegokolwiek pragniesz, dąż do tego z całej siły.
Offline
- Miejmy nadzieję panienko, że eliminacje potrwają już w spokoju do końca.
Kto nie żyje aby służyć, nie zasługuje aby żyć.
Offline
- Tak. Ostatnio, było wiele osób rannych. - przypominam sobie, jak nie było mnie jeszcze wtedy w Pałacu.
Siedziałam przed wielkim telewizorem i patrzyłam jak prowadzący przekazuje wszystkie wiadomości.
- Na szczęście, stało się to przed Elitą. Minęło już trochę czasu, więc może... uspokoili się? Zmienili cel?
Czegokolwiek pragniesz, dąż do tego z całej siły.
Offline