Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Oj tam... Przesadzasz. Powinnaś skorzystać z tego co masz. Czy ciągle będziesz sobie powtarzać: "Jutro może wyjadę"? Bo jeśli tak to jedynie będziesz się dołować.
Wychodzimy z ogrodu i wchodzimy na korytarz.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
Trochę speszona spuszczam głowę.
- Czasami nie wiem czemu jestem tu jestem. Ale może ma Pan rację. Choć zawsze jestem pesymistycznie nastawiona do życia... pozwala to pozbyć się zaskoczenia, jeśli coś nie wyjdzie.
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
- Ale zabiera też wszystkie kolor z życia. A uwierz mi warto je zobaczyć.
Dochodzimy do schodów.
- Ugh - wzdycham. - Może lepiej ściągnąć buty... Albo mogę po prostu panienkę tam wnieść - proponuję.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- Chyba już się panem wystarczająco wyręczyłam... - zaczęłam ściągać buty, gdy zobaczyłam zaczerwienienie na kostce.
- O cholera... - potem zakryłam usta uświadamiając sobie, że ktoś tu jest. - To znaczy... nawet nie poczułam jak mi puchnie - syknęłam.
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
- Będziesz krzyczeć? - pytam, a ona patrzy na mnie pytająco. W tym momencie szybko jedną rękę wsuwam na jej plecy, a drugą w zagięciu kolan i podnoszę do góry.
Melodie piszczy cicho. Ona chyba wszystko robi cicho.
- Ćśśś - pomimo tego i tak ją uciszam nieco rozbawiony. - Idziemy do skrzydła szpitalnego - informuję ją.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
Kiwam milcząco głową.
Gwardzista zaniusł mnie do szpitala. Tam pielęgniarka opatrzyła mi nogę i kazała jej nie nadwyrężać. Gwardzisto Sharpe pomógł mi wrócić do pokoju na prośbę lekarki.
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
Siedziałyśmy razem z Nicole i Elodie w cieniu drzewa i beztrosko rozmawiałyśmy co jakiś czas wybuchając śmiechem. Było tak przyjemnie.
"Nie rezygnuj i nie mów, że nie warto."
Offline
Przytakuję kolejno Cassidy jak i Elodie, bawiąc się bransoletką na nadgarstku. Naprawdę miła atmosfera panuje w pałacu, gdy nie ma Królowej.
Is it hard for you to realize?
She'll never be me!
Offline
Opieram sie na ręce a następnie wybucham szczerym śmiechem.- Który gwardzista wam sie najbardziej podoba?- pytam.
Friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly.
Offline
- Nie miałam okazji się nad tym zastanowić - wybuchłam szczerym śmiechem. - Ale skoro zadajesz to pytanie, to pewnie ty już sobie któregoś upatrzyłaś?
Poruszyłam zabawnie brwiami.
"Nie rezygnuj i nie mów, że nie warto."
Offline
Kiedy tylko rozbrzmiewa alarm podbiegam do kandydatek.
- Nie panikujcie tylko - mówię kiedy one pospiesznie podnoszą się z ziemi. - Zaprowadzę was do schronu. Pospieszmy się.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
Uśmiech na mojej twarzy momentalnie zamienił się w powagę. Skinęłam głową i szybko chwyciłam obcasy. Wręcz biegiem podążałyśmy za gwardzistą w stronę najbliższego schronu.
"Nie rezygnuj i nie mów, że nie warto."
Offline
- Czy to... rebelianci - stwierdzam cicho. Spoglądam przelotnie na dziewczyny i odnoszę się. Nie możemy tracić ani chwili czasu. Cholera.
Is it hard for you to realize?
She'll never be me!
Offline
–Tak. -czuje lekki chłód i trawę pod stopami. Ogrody. Kiedy opaska została mi zdjęta z oczu odwróciłam się- William?- szybko się wycofałam. Trochę mnie wystraszył- Czemmu udawałeś Fabiana... I dla czego jesteśmy w ogrodach. W nocy. NOCY.- jestem zmęczona l zdezorientowana.
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline
- Spokojnie, Asteyo. Jak widzisz, przygotowałem to wszystko dla ciebie. - wskazuję na rozłożony koc za nami oraz świece. - Chciałem cię jeszcze raz przeprosić. Wiem, że jestem na przegranej pozycji, ale... chciałem to zmienić. Pozwól mi chociażby teraz. - wyjaśniam i wyciągam w jej stronę dłoń. Teraz albo nigdy.
Offline
Patrzę na to co przygotował. Nie wiem co zrobić. To słodkie. Uśmiecham się. Spojrzałam na jego dłoń. Nie pewnie podniosłam swoją i podałam mu ją. Nie mogę. Nie dam rady.
–Przepraszam ale... -zaniemówiłam... Nie wiedziałam co powiedzieć.
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline
Ścisnąłem mocniej dłoń dziewczyny. Muszę jej pokazać, że nie ma się czego bać.
- Pozwól mi się poznać od nowa. - tłumaczę i powoli ciągnę ją w stronę koca. Nadal boję się, że ucieknie.
Offline
–William, jest późno. Chcę spać.- kręcę głową. Nie chcę tu być. Chcę się przytulić do brata. Mimo to idę w tam gdzie ciągnie mnie chłopak.
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline
- Tylko chwilę. Proszę. - Patrzę na Asteyę, a w moich oczach widać błaganie.
Offline
Przygryzan dolną wargę.
–Chwile.- westchnęłam. Jestem ciekawa co wymyślił.
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline
- Dziękuje. - mówię, a na mojej twarzy widoczna jest ulga. Wyciągam z koszyka wino. - 89 Rocznik. - szepczę dumny z siebie. Następnie biorę dwa kieliszki, jeden podaję Asteyi. Widzę, że dziwnie na nie patrzy. - Spokojnie, nic tam nie dosypałem. - tłumaczę. rozbawiony.
Offline
–Nie o to mi chodziło...–Przypomniało mi się jak skończyło się ostatnie picie. Patrzę jak nalewa mi wino. Trzymam kieliszek w obu dłoniach. Biorę łyka. Pyszne... Po chwili biorę szybko jeszcze dwa.
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline
- Bezgwiezdna noc. Uwielbiam takie. - przyznaję i po chwili z zaskoczeniem spoglądam na nasze kieliszki. Są puste. - No cóż... nie chcę cię upić, więc nici z wina. - śmieję się cicho. - Nie chcę znowu oberwać. - odruchowo poprawiam plaster na nosie. Na szczęście nie był złamany, lecz mocno zbity.
Offline
Czyli wie, że musi uważać. Miło że strony brata, że nie muszę ciągle do niego latać.
–Szkoda. Było dobre.- uśmiecham się. Zawiał wiatr a mi momentalnie zrobiło się zimno.
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline
Zauważam, jak Asteya zaczęła się trząść. Automatycznie zdejmuje marynarkę i zarzucam ją na ramiona dziewczyna.
- Będzie ci cieplej. - mówię, gdy widzę pytający wzrok dziewczyny. - Asteyo, chciałem cię o coś zapytać. To ważne. - oznajmiam poważnie. - Czy... naprawdę kochałaś Ashanima? - pytam, nie dowierzając. - Nie musisz odpowiadać, ale bardzo zależało by mi na odpowiedzi.
Offline