Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Nerwowo dudnię palcem o twardą okładkę zeszytu.
Biorę głęboki oddech.
- Pociesze publicznie! - mówię głośno. Kolejny głęboki oddech.
Powoli podchodzę do zwierzaka i trzęsącymi rekami zaczyna wyciągać kartkę z pomiędzy łap futrzaka.
- A z ciebie zrobię szalik... - mówię prostując się. Nie poruszył się ani trochę. Oddycham z ulgą, odsuwając się na bezpieczniejszą odległość.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Wychylam się zza krzaka i zaczynam ironicznie klaskać. - To naprawdę było tak trudne?
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
Podskakuje i odwracam się. Uśmiecham się wrednie.
- Mam tak straszną ochotę zrobić ci krzywdę... - mówię tonem, którym mogła bym powiedzieć: "Hej, ładna dziś pogoda!"
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- Nie wysilaj się. Tylko zmarnujesz czas. Poczekaj tak jeszcze z pół roku. - rzucam obojętnie
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
- Z przyjemnością poczekam ale tylko jeśli to cudowne wydarzenie to będzie twój pogrzeb. - rzucam i patrzę na niego ironicznie.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- Dostaniesz miejsce w pierwszym rzędzie. - prycham - Derek, wstawaj. - psiak podbiega do mnie merdając ogonem.
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
Krzyżuję ramiona.
- Zabrzmiało to całkiem serio. - mówię już nieco łagodniej. Ash jest świetnym aktorem. Ale ja też i mój brat. Trochę się na tym znam i kiedy w jego oczach, dosłownie na sekundę, pojawia się dziwna iskierka nie mogę jej zlekceważyć.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- Ale to prawda. Dostaniesz miejsce tuż koło Dereka.
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
Przewracam oczami. Pomimo iż z całych sił próbuje się nie uśmiechać nie udaje mi się.
- Planujesz skoczyć z mostu? - drążę temat.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- Nie. To przereklamowane. Choroba zrobi wszystko za mnie.
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
Trochę zbija mnie z tropu tą chorobą. Mam ochotę pytać dalej ale wiem, że to niestosowne, nawet przy rozmowie z Ashem.
- Miałeś już sobie iść. - przypominam mu, miękkim głosem kończąc na teraz temat. Kiedyś jeszcze o to zapytam.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- A no tak. - odwracam się. - Derek, chodź do mnie paskudo. - uśmiecham się i odchodzę.
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
Przez chwilę stoję i patrzę w kierunku chłopaka i wilka aby upewnić się w stu procentach, że odeszli. Kiedy napieram tej pewności wracam na swoje poprzednie miejsce. Zaczynam szkicować. Nie mogę się jednak skupić.
Żeby on zawracał moja głowę. Przewracam oczami. O czym myślę? O kolejnym spotkaniu i o pytaniach jakie mu zadam. Szlag... Potrząsam głowa i wyrzucam z jej wszystkie mysli związane z Ashanimem.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Usiadłam na trawie pod drzewem gdzie było chociaż trochę cienia w ten słoneczny dzień. Otworzyłam książkę i pogrążyłam w się w lekturze. Książki miały na mnie zdecydowanie relaksujący wpływ. A relaks po ciężkim tygodniu zdecydowanie mi się przyda.
Friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly.
Offline
Wychodzę na dwór, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Od kilku dni praktycznie nie wychodzę z pałacu. Siadam na trawie i opieram się o ławkę. Kto chciałby siedzieć na ławce w ogrodzie?
Wtedy dostrzegam postać siedząca pod drzewem. Elodie czyta książkę i nie zauważa mojej obecnosci.
-El.
Podchodzę do dziewczyny. Chyba powinniśmy porozmawiać.
Offline
- Dzień Dobry Wasza Wysokość.- mówię specjalnie oficjalnym tonem, po tym jak mnie pocałował i uciekł nie odezwał się do mnie ani słowem, przed balem, na balu lub po balu.
Friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly.
Offline
Jest zła. O ile nie wściekła. Nie jestem w stu procentach pewien, za co, ale raczej za ten dzień po Biuletynie.
-Co jest, Elodie?- pytam wprost
Offline
- Nic a nic. Wszystko jest cuuudownie Wasza wysokość.- przewracam oczami i macham lekceważąco ręką a następnie wracam do lektury mrucząc pod nosem "Dupek'.
Friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly.
Offline
-Przepraszam za tamto, El. Tego dnia nie byłem sobą. Obudziłem się w pustej komnacie mi nie wiedziałem, co Andrea z wami zrobiła. Bylem u kilku kandydatek przed tobą i nie było z nimi za dobrze- mówię cicho
[Nie było z nimi za dobrze to zdecydowanie za mało powiedziane. Nie zdradzam tożsamości Delilah i Lily, bo znając życie by tego nie chciały.
Offline
Nie mogłam spać w nocy po balu. Ciągle po głowie chodziły mi słowa Delijah, a na dodatek byłam wściekła na tą głupią Piątkę. Od rana, naburmuszona chodzę po ogrodzie. Nic nie jadłam przez co co jakiś czas czuję jak burczy mi w brzuchu.
W którymś momencie słyszę znajome głosy.
Chłopak i dziewczyna. Książę i kandydatka. Wychylam się zza wysokich krzewów. Fabian rozmawia z Elodie. Stoję wystarczająco blisko by słyszeć ich słowa. Zobaczymy o czym oni gadają... Może Fabian chce ją odesłać? Myślę z nadzieją.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- Ja naprawdę rozumiem ale to nie usprawiedliwia tego, że uciekłeś.- wzdycham.- To naprawdę zabolało, myślałam, że to coś ze mną nie tak. Do końca dnia nie mogłam się pozbierać.- kręcę głową.- Potem się do mnie wcale nie odzywałeś a w środku balu wyszedłeś pijany aby robić nie wiadomo co z Carmen i zostawiłeś nas wszystkie w środku.- patrzę na paznokcie, nie dam rady mu spojrzeć w oczy.
Friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly.
Offline
Czyli dokładnie tak to wyglądało z zewnątrz. Świetnie.
-Wiem, że to musiało wyglądać okropnie i że to moja wina. Powinienem był się pilnować. Przepraszam. Za obie te sprawy i ogólnie za wszystko. Nie wiedziałem, że będziesz się potem tak podle czuła.
Offline
Prycham.-A jak niby miałam sie czuć jak po raz pierwszy w życiu ktoś mnie pocałował a potem najzwyczajniej w świecie wyszedł..- mówię.- Nie, to zdecydowanie nie jest normalne. Po prostu myślałam że mój pierwszy pocałunek będzie wyglądał zupełnie inaczej.- patrzę na trawę i mrugam szybko aby nie dopuścić do tego aby łzy popłynęły.- Mam taką straszną ochotę ci przywalić, ale tego nie zrobię, bo jestem damą.
Friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly.
Offline
Mam ochotę ją przytulić, a ona mi przywalić.
-Posłuchaj El... moim zdaniem pierwszy pocałunek można wybrać. A i tak nie on jest najważniejszy. Wydaje mi się, że to ten ostatni ma największe znaczenie. A jeżeli tak ci zależy na pierwszym pocałunku, możesz wybrać po prostu inny. Następny albo nawet nie. Wszystko zależy od ciebie. A teraz możesz mi przywalić.
Uśmiecham się, chociaż wiem, co za chwilę nastąpi.
Offline
Prawie nie parskam głośnym śmiechem na słowa Elodie. "Mam taką straszną ochotę ci przywalić, ale tego nie zrobię, bo jestem damą." Taa... Damą. Wielka mi dama z pod mostu chyba. Jej kartonowe królestwo się pewnie za nią stęskniło.
Zaskakuje mnie za to reakcja księcia. Choć w sumie... Po dłuższym przemyśleniu sprawy jego odpowiedz wydaje się logiczna i oczywista. W końcu to Fabian.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline