Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Wybuchłam śmiechem słysząc słowa Elodie.
- Czwórki... - mruczę pod nosem i wstaję. - Ja również będę już iść. Do zobaczenia. - mówię do Del o opuszczam jadalnię.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Bez słowa opuszczam jadalnię i udaję się do pokoju. Czas na list.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Powinnam wrócić do pokoju. Moje pokojówki miały już dzisiaj wrócić. Żegnam się z dziewczynami i księciem, po czym wychodzę.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Dostałam na swój talerz coś, co na pewno jedzeniem nie jest. Wszyscy już wyszli , oprócz mnie i Carmen, więc postanowiłam się wziąć na odwagę i zjeść chociaż kawałek, ale szybko popiłam to wodą. Zauważyłam, że dziewczyna jest trochę rozbawiona. A jej talerz jest prawie pusty.
- Jak można to jeść? - zwróciłam się do niej, szeptem.
Ostatnio edytowany przez Lawrence Velasco (2016-06-02 21:34:33)
Kto umarł, ten nie żyje. Amen.
Offline
Powstrzymuję uśmiech i odkładam sztućce na bok kończąc jeść.
- Jak? - zerkam na nią trochę zdziwiona. - Dużo podróżuję. - wzruszam ramionami. - Ty nie?
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- Jestem typem człowieka, który woli przesiadywać w domu - wypiłam całą szklankę wody. - Też podróżuję, tylko, że nie jem takiego... - powstrzymuję się od powiedzenia ''świństwa''. - Jedzenia.
Kto umarł, ten nie żyje. Amen.
Offline
Parskam śmiechem. Pomimo iż już wszyscy wyszli z jadalni i tak na prawdę zostałyśmy same to nadal przy drzwiach stoi kelner i przygląda nam się uważnie.
- Mój brat jest dosłownie wszystkożerny. - mówię spokojnym głosem i upijam łyk zielonej,gorzkiej herbaty. - To jedna z wielu rzeczy jakie mu zawdzięczam. - dodaję nieco ciszej odkładając filiżankę.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- Musisz być bardzo do niego przywiązana, skoro o nim wspominasz - mruknęłam, trochę ze zazdrością. - Tęsknisz za rodziną?
Kto umarł, ten nie żyje. Amen.
Offline
Nie za rodziną. Za bratem.Trochę... Bardzo.
- Troszkę. - mówię po kilku sekundach zastanowienie i uśmiecham się promiennie. - Ale przecież mam z nimi kontakt. - lekko wzruszam ramionami i nadal nie przestaje się uśmiechać. - A ty tęsknisz za rodziną? - pytam z grzeczności.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Sama zaczęłaś ten temat. Teraz kłam.
- Nie... Tak... - szybko się poprawiłam. - Nie wiem.
Kto umarł, ten nie żyje. Amen.
Offline
Marszczę brwi, prostuję nogi i krzyżuje je w kostkach, a długa, żółta sukienka opada na posadzkę.
- Nie wiesz? - pytam i ukrywam rozbawienie. Nie żeby bawił mnie jej smutek albo to jak nieudolnie próbuje go ukryć... Nie no nie mogę. Właśnie to mnie bawi.
Pomimo tego zachowuję kamienna twarz. Kolejna rzecz jakiej nauczył mnie Matt. Aktorstwo bardzo się przydaje, tak jak i moje opanowanie.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Dziwne... Ona się nie śmieje? Ta uznawana za ''Małą Wredotę'' nawet nie parsknęła śmiechem? To naprawdę w porządku z jej strony...
- Po prostu... - westchnęłam. - Akurat przed Eliminacjami się pokłóciliśmy i do tej pory nikt się do mnie nie odezwał, oprócz siostry. Zresztą... Po co ja Ci to mówię?
Nagle moja pewność siebie wzrasta i mam ochotę wygarnąć jej wszystko, to, o czym inne kandydatki mówiły. Ten temat mnie strasznie drażni, a nikt jeszcze nie widział zdenerwowanej Velasco.
- Nie powinno to cię interesować - zaczęłam bawić się obrusem. - Potem i tak będziesz się ze mnie śmiała, jak z reszty dziewczyn. Ta Dwójka ma problemy z rodziną, ludzie! - próbowałam naśladować jej głos.
Kto umarł, ten nie żyje. Amen.
Offline
Biorę głęboki oddech.
- Mogę być z tobą szczera? - pytam nadal nie okazując żadnych uczuć.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Zdziwiłam się. Nie takiej Carmen się spodziewałam. Czy nie powinna teraz na mnie naskoczyć?
- Przepraszam - Powiedziałam i ukryłam swoją twarz w dłoniach. - Jeżeli uważasz, że jestem odpowiednią osobą, to... Tak możesz być zemną szczera.
Kto umarł, ten nie żyje. Amen.
Offline
Podnoszę się z krzesła i patrzę na nią z góry z uniesionym lekko podbródkiem.
- Chcę ci szczerze powiedzieć, że się tu nie nadajesz. - mówię ze spokojem. - Tak myślałam od początku, a twój wybuch złości jedynie utwierdził mnie w tym przekonaniu. - wycieram dłonie w serwetkę i odrzucam ją z powrotem na stół. - Zrezygnuj. - uśmiecham się do niej słodko. - Albo ja ci w tym pomogę. - rzucam i wychodzę z jadalni głośno tupiąc obcasami.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Wiedziałam! To wszystko wydawało się za bardzo piękne! To prawie początek, a ona już chce wygryźć przeciwniczki! Jeszcze jej pokaże!
- Według magazynów ludzie pragną księżniczki z dobrym charakterem - Krzyknęłam za nią, a potem dodałma. - Więc zastanów się jeszcze raz, kto się nie nadaje. Wykluczając Szóstki, Piątki, Czwórki i Trójki, bo to dobre dziewczyny!
Ostatnio edytowany przez Lawrence Velasco (2016-06-03 14:22:08)
Kto umarł, ten nie żyje. Amen.
Offline
Słysząc jej słowa śmieje się cicho.
- Głupia... - mruczę pod nosem i przyspieszam kroku.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Po dostaniu informacji, o spotkaniu w jadalni natychmiast postanowiłam przyjść. Bałam się odrobinę, i szłam z obawą o pierwszej odpadanace kandydatek. Kiedy weszłam do komnaty, jeszcze nikogo nie było. Usiadłam na swoje miejsce i posłusznie czekałam skupiąc swoją sukienkę.
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
Wchodzę do jadalni. Mam na sobie bladozieloną sukienkę przed kolano z trzy czwartym rękawkiem.
Siadam na krześle z uśmiechem.
Fabian kazał nam się zebrać w jadalni. Czyżby któraś z kandydatek już wyjechała? Mój uśmiech staje się złośliwy.
Zaraz się okaże... Trzeba tylko czekać...
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Przychodzę do jadalni trochę przed czasem. Wygładzam niewidzialne fałdki na sukience i zajmuję miejsce obok Carmen.
- Nawet o tym nie myśl, Carm - mówię rozbawiona.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Patrzę na Deltę.
- Pomarzyć mogę... Tego mi nie zabronisz. - odpowiadam lekko rozbawiona. - Minęło sporo czasu. Może chodzić właśnie o to.- wzruszam ramionami.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Wchodzę do jadalni i siadam obok Melody. Zaczynam się nerwowo bawić bransoletką.
Friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly.
Offline
- A jak wywalą mnie i stracisz jedyną sojuszniczkę? - Śmieję się cicho. - Albo wywalą ciebie?
To nielogiczne. Królowa ją lubi. W jakiś sposób.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Patrzę na nią delikatnie marszcząc brwi.
- Mamy tu hołotę, którą trzeba wyrzucić. - mówię przyciszonym głosem i patrzę znacząco na Elodie. - Nie mamy się co martwić z taka konkurencją... - mimowolnie zerkam na Melodie. - No. - mruczę i znów wracam spojrzeniem do Del.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Wchodzę do jadalni lekko podnerwowana, ale nie okazuję tego.
- Cześć - witam się z uśmiechem z Melody i Elodie, usiadłam obok blondynki.
"Nie rezygnuj i nie mów, że nie warto."
Offline