Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Aktualnie da sobie radę lepiej bez natrętnych kandydatek - mówię z niesmakiem.
Gdy dochodzimy do schodów, podnoszę ją na ręce i znoszę ją na niższe piętra.
I spoke to God today and she said that she's ashamed
What have I become? What have I done?
Offline
- Jest pan bardzo miły jak na gwardzistę. - przewracam oczami i milknę.
Jest kilka opcji. Może mnie zamknąć w tym pomieszczeniu i nie wypuścić, a ja potem umrę, albo wyjdę stamtąd za jakiś nieokreślony czas. Kiedy wreszcie przyznam Królowej rację. Czyli... nigdy?
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
- Dziękuję. Szczęśliwie królowa nie ma problemów do mojego zachowania - stwierdzam.
Już prawie jesteśmy na miejscu. Jeszcze tylko ze dwa zakręty.
I spoke to God today and she said that she's ashamed
What have I become? What have I done?
Offline
- Mógłby mnie pan postawić na ziemię? - pytam. - Mam jeszcze nogi. - a teraz trzeba zacząć obmyślać plan ucieczki.
Ostatnio edytowany przez Lily Rose Sheve (2016-06-19 22:29:23)
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
- Żebyś próbowała się wyrwać? - Pytam i prycham. - Dziękuję, spasuję.
W końcu jesteśmy w odpowiednim miejscu. Przerzucam sobie Roszpunkę przez ramię, żeby nie stała na ziemi i jedną ręką macam ścianę. Upewniając się, że kandydatka nic nie widzi, dotykam jednej z cegieł i po chwili w ścianie pojawia się wnęka. Bezceremonialnie wpycham Sheve do środka i zamykam drzwi.
- Już myślałem, że nigdy się nie zamknie. - Przewracam oczami i staję przy ścianie, oczekując na królową.
I spoke to God today and she said that she's ashamed
What have I become? What have I done?
Offline
NASTĘPNY DZIEŃ, OKOŁO 5 RANO
Wstaję i zmierzam do torturowni. O ile dobrze liczę, siniaki i rany powinny odezwać się najbardziej właśnie teraz. Idealnie.
Podchodzę do drzwi, przy których czuwa Benjamin. To naprawdę godny zaufania gwardzista. Nigdy jeszcze mnie w niczym nie zawiódł.
-Dzień dobry, Benjaminie- mówię, chociaż wiem, że zauważył mnie juz wcześniej.
Offline
Prostuję się i kłaniam się.
- Witam, Wasza Królewska Mość. Czy już mam ją wypuścić? - Pytam.
I spoke to God today and she said that she's ashamed
What have I become? What have I done?
Offline
-Daj nam jeszcze chwilę na rozmowę- patrzę znacząco.-Wiesz, czy Fabian juz się obudził? - pytam jeszcze.
Offline
Kręcę głową.
- Nie mam pojęcia. Po wypuszczeniu Lady Lily Rose mogę pójść sprawdzić. Gwardzista Sheen pilnuje saloniku.
I spoke to God today and she said that she's ashamed
What have I become? What have I done?
Offline
Przeglądam w głowie listę sprawdzonych gwardzistów. Chyba znam też Sheena.
-Okej. Później przejmij Fabiana.
Otwieram drzwi zamykane szyfrowo i wchodzę do Torturowni
Offline
Co chwila oglądam się za siebie.
Kiedy wychodziliśmy czułam na sobie mnóstwo spojrzeń. Byłam ciekawa co dokładnie myślą... Z resztą. Mało mnie to obchodziło.
Po jakimś czasie skręcam w jeden ze ślepych zaułków. Nie puszczając dłoni chłopaka opieram się o ścianę i po raz kolejny posyłam mu niewinny uśmiech.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Patrzę bezwiednie przed siebie.
-Tak, to bez wątpienia bardzo piękna ściana, Carmen. Taka biała i... prosta. Chciałabyś ją mieć u siebie w pokoju?
Dobra, może nie tak do końca trzeźwy. Próbuję pozbierać rozbiegane myśli i patrzę na Carmen. Oswieca mnie.
-Chociaż coś mi mówi, że to nie o ścianę ci chodziło...
Offline
Przyciągam Fabiana bliżej siebie. Przysuwam moje wargi do jego ucha.
- Twoje myśli powoli zmierzają w dobrym kierunku - szepcze słodko.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Uśmiecham się podstępnie.
-Wiesz, że to nieładnie tak wyciągać bezbronnych książąt z ich przyjęć?- odwracam się do Carmen. Te oczy. Powiedziałem chyba kiedyś, że są jak lustra weneckie. A może tylko tak pomyślałem... W każdym razie , nie wiem, czemu tak myślałem. Teraz widzę w nich tylko las. Plonący las.
Offline
Kładę dłonie na jego piersi.
Sekunda. Tyle zajmuje mi pokonanie dzielącej nas przestrzeni. Moje usta stykają się z jego wargami.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Carmen mnie całuje, co właściwie mnie zaskakuje. Chociaż było do przewidzenia. A może nie...
Wyłączam myślenie i skupiam się na Carmen. Od razu odwzajemniam pocałunek. Carmen ma piękne, pełne wargi. Wygląda jak modelka. Nie jest modelką. Jest Dwójką. Ale modelką i tak nie jest. To takie... dziwne.
Zakladam Carmen rękę na plecy i przytrzymuję ją przy sobie. Schodzę pocalunkami wzdłuż jej szyi...
Offline
Od razu czuję jego alkoholowy oddech ale po chwili nie zwracam już na to uwagi.
Ramionami obejmuję jego szyję. Odchylam głowę lekko w tył i wzdycham zadowolona pocałunkami.
- Bezbronnych powiadasz... Hmm... - mówię i przymykam powieki.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
-Może nie całkowicie bezbronnych- mruczę, znowu ją całując.
Przyciskam dziewczynę lekko do ściany, rozkoszując się smakiem jej ust. Jesteś pijany. Kolejna myśl próbuje się do mnie przebić i zostaje zignorowana. Liczy się tylko tu i teraz.
Offline
Wychodzę z sali. Pokojówki jeszcze się bawią, ale to w zasadzie dobrze. W tej chwili potrzebuję pobyć sama w pokoju. Zaczynam czuć pieczenie na prawym policzku. No tak, maść przestała działać. Spoglądam w stronę wejścia na górę, do pokoi. Mam wrażenie, że pokonanie schodów będzie dużym wyzwaniem, a biorąc pod uwagę to, że jestem jeszcze pijana... Może są tu jakieś skróty? Podchodzę do jednego z gwardzistów i pytam. Okazuje się, że wystarczy iść prosto i skręcić w inny korytarz. Może uda mi się szybko dotrzeć do pokoju? Po przejściu kilkunastu metrów mam wrażenie, że jak zwykle zrobiłam coś nie tak. Idę krok dalej, a wtedy zaczynam słyszeć jakieś głosy. Znajome głosy. Przez chwilę myślę, że doskonale wiem kto to jest, a potem już nie. Sylwetki mi się nieco rozmazują przed oczami, ale dostrzegam ich. Chowam się za ścianą. Cholera. Fabian i Carmen. Przyszłam w niewłaściwe miejsce, o niewłaściwym czasie. Ale... to eliminacje, które właśnie na tym polegają. Jedna serce ci oddaje, a drugiej je łamiesz... zawsze uwielbiałam ten cytat z książki. Teraz wydaje mi się zbyt prawdziwy. Do oka napływa mi łza, a ja... ja nie mogę płakać. Nie z takich powodów. Może dlatego, że nigdy nie miałam takich powodów? Biorę głęboki oddech. Muszę się opanować i wyjść stąd. Powoli wychodzę zza ściany i teraz widzę ich sylwetki bardzo wyraźnie. Nie obchodzi mnie czy zobaczą mnie czy nie. Zmuszam się do niepatrzenia w ich stronę. Szukam wzrokiem jakiegoś korytarza, a potem kieruję się w stronę swojego pokoju. Po piekącym policzku spływa mi jedna słona łza.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Śmieje się cicho w jego usta. Przyciągam Fabiana jeszcze bliżej siebie i wplątują palce w jego włosy.
Słyszę czyjeś kroki ale ignoruje je, zatracając się w tej przyjemnej chwili.
Podoba mi się ten pocałunek. Fabian świetnie całuje. Czuję ukucie zazdrości, że te usta być może będą całować kogoś innego. Próbuję pozbyć się tego idiotycznego uczucia ale nie mogę. Pomimo tego cały czas jestem rozluźniona.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Jęczę, gdy wkłada mi palce we włosy. Przyciskam ja jeszcze mocniej do ściany, a Carmen zakłada mi nogę na plecy. Znowu schodzi pocalunkami w dół, aż do jej ramienia. Przygryzam lekko skórę przy jej szyi. Nie jesteś sobą, tego juz prawie nie słyszę. Carmen jest piękna.
Offline
- Mmmm... - wzdycham głośno i przeciągle.
Jego pocałunki sprawiają, że przez moje ciało przechodzą dreszcze. Podoba mi się sposób w jaki mnie dotyka.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Odwracam lekko głowę i widzę kogoś stojącego na końcu korytarza. Lily. Wydaje mi się to okropnie śmieszne.
-Ooo, Liluś! -zaczynam się śmiać, odwracając lekko Carmen.
Offline
Zaciskam zęby i patrzę na Lily wściekłym wzrokiem. Na moich policzkach pojawiają się czerwone plamy.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Odwracam się, gdy słyszę ten głos. Cholera. Fabian jest pewnie pijany, Carmen wściekła.... Nie powinno mnie tu być. Nie teraz. Ignoruję jego słowa. Nie chcę rozmawiać. Nie mam ochoty. Zaciskam wargi w wąską kreskę, żeby nie zacząć krzyczeć.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline