Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Po chwili orientuję się, że ktoś wyszedł za nami. Delilah.
-Naprawdę, Delilah? A miałam cie za inteligentną... Miałyście zostać w środku. Wracaj. Natychmiast.
Odwracam się i idę dalej, ciągnąć Cassidy za nadgarstek.
Offline
Jak ona śmie... Ale szczerze mówiąc, ma rację. Puszczam Cassidy i ruchem ręki nakazuję jej iść za mną.
-A ty masz wracać! - nie odwracam nawet głowy.
Offline
- Z całym szacunkiem, Wasza Wysokość, jednak siniaki nie będą wyglądały dobrze na Biuletynie - mówię podążając za nimi.
*to jest przed postem królowej -_-*
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Staję w jednym miejscu i zakładam ręce na piersi.
- Jak chce mi Wasza Wysokość coś powiedzieć, to czemu nie tutaj? - Pytam sztucznie przesłodzonym głosem.
Jeśli myśli, że będzie mogła mną pomiatać, to się grubo myli.
"Nie rezygnuj i nie mów, że nie warto."
Offline
Piorunuję wzrokiem Cassidy, po czym patrzę na królową.
- Myślę, że Wasza Wysokość naprawdę nie chce tego robić. Wiem, że jest królowa osobą wykształconą i obytą w towarzystwie, więc wie Wasza Wysokość, że moja obecność tutaj może okazać się kluczowa... dla niektórych spraw. - Powstrzymuję się, by nie unieść brwi.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Odwracam się do Delilah.
-Nie, nie będziesz... a właściwie... Może do czegoś się przydasz. Chociażby do noszenia walizek.
Przenoszę uwagę na Cassidy. Ta jeszcze pyskuje?
-A ty jednak umiesz mówić? -mój głos aż ocieka jadem.- Tak się składa, że nie zamierzam ci niczego mówić. Ja zamierzam coś zrobić.
Szarpię ją z całej siły za rękaw, żeby szła dalej.
Offline
Śmieję się gorzko.
- Żyła kiedyś królowa jako Ósemka? Albo wyobrażała sobie jak to jest umierać?
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Hamuję gwałtownie.
-Nie i z tego co wiem, ty tez nie. Naprawdę, zaczynasz działać mi na nerwy, Delilah. Poradzę sobie bez ciebie. Masz wracać do Komnaty Dam. Teraz.
Po drodze każę gwardziście odprowadzić dziewczynę do Komnaty. Na za dużo sobie pozwala. Gdy mężczyzna już odchodzi, instruuję go jeszcze, żeby nie wypuszczał nikogo z pokoju.
Offline
- MOŻE OPINIA PUBLICZNA DOWIE SIĘ CO ZNAJDUJE SIĘ W PAŁACOWYCH KOMPUTERACH? O USTAWIONYCH ELIMINACJACH I REBELIANTACH? O ZACHOWANIU KRÓLOWEJ WOBEC SYNA, KTÓRE ZAREJESTROWAŁY PAŁACOWE KAMERY?! - wołam za nią.
Gwardzista patrzy na mnie zaskoczony.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Wyrywam się z uścisku królowej, ale dalej podążam za nią. Mam ochotę walnąć się w czoło. Od razu było za nią iść, obroniłabym się. Czy królowa zna sztuki walki? Wątpię. Czy ja znam sztuki walki? Owszem. Tylko wpakowałam Deliah w kłopoty. FANTASTYCZNIE.
"Nie rezygnuj i nie mów, że nie warto."
Offline
Puszczam Cassidy. Już mnie nie obchodzi. Szczerze mówiąc, nie wierzę w to, co właśnie usłyszałam. To jest ta Delilah?! Ta dobrze wychowana dziewczyna z wyższych sfer?! Dopiero po chwili dociera do mnie, co powiedziała. Ogarnia mnie wściekłość. Podchodzę do Delilah na odległość pół metra. Gwardzista dalej nie puszcza jej rąk. To dobrze
-Jakim... prawem...- przerywam i uderzam ją z całej siły w twarz. -Jakim prawem odzywasz się do mnie takim tonem?! Jesteś nikim! W tym kraju są miliony takich dziewczyn jak ty! Myślisz, że nic ci nie mogę zrobić?- drugie uderzenie.- Myślisz, że możesz szantażować królową?!-kolejne dwa policzki.- Jeśli będę tego chciała, zginiesz!
Chwytam ją za barki i z całej siły wbijam jej paznokcie w ramiona. Nie puszczam, do póki nie widzę krwi spływającej po jej rękach. Jestem wściekła biorę zamach, ale...
Offline
Zamieram.
-Matko! - nie wiem, jakim cudem wydobywam z siebie głos.
Jak ona mogła?! Patrzę na Delilah, która prawie osuwa się w ramionach gardzisty i na królową z uniesioną dłonią. Nie wierzę, w to co widzę.
Offline
Twarz mnie piecze. Ramiona jeszcze bardziej. Mam wrażenie, że zaraz zemdleję. Gdyby nie ten gwardzista...
- Nie boję się smierci. I tak. Jestem nikim, ale mogę obrócić twoje idealne życie w pył. Pamiętaj o tym, Andreo. Kiedyś książe zrozumie, że jego władza jest większa, niż twoja. A wtedy będziesz błagać, by nie zrobił ci tego, co ty robisz jemu. - Tracę oddech. Krztuszę się i kaszlę.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
CO JA NAROBIŁAM?! Królową na razie ignoruję, bo nie chce trafić do więzienia, a najchętniej bym się na nią rzuciła. A to, raczej jest niezgodne z prawem. Gotuje się we mnie. Jak ona śmie?! To, że jest królową nie upoważnia ją do takich czynów!
Ostatnio edytowany przez Cassidy Skiver (2016-05-03 17:51:16)
"Nie rezygnuj i nie mów, że nie warto."
Offline
Nikt się nie rusza. Delilah coś mówi, ale nie potrafię się skupić na słowach. Stoję, jakby zawieszony w czasie.
Wiedziałem, że matka ich nie lubi. Wiedziałem, że nienawidzi niższych klas. Wiedziałem, że na pewno nie będzie dla nich miła. Ale w życiu bym nie pomyślał, że będzie zdolna do czegoś takiego!
Delilah się ksztusi, a ja budzę się z odrętwienia. Podbiegam szybko w ich stronę. Chwytam matkę za ramiona.
-Czy ty oszalałaś?! Cholera jasna, czy ty widzisz co zrobiłaś?! Nie miałaś prawa jej tknąć! Żadnej z nich!- wolę nawet nie myśleć o tym, co mogła zrobić innym kandydatkom...- Jesteś chorą furiatką, a nie królową!
W emocjach pchnę matkę na ścianę. Nie myślę o konsekwencjach. Gwardzista z jakimś chorym systemem wartości zostawia Delilah i rzuca się na pomoc matce. Gdy tylko ją puszcza, dziewczyna osuwa się na ziemię. Błyskawicznie znaduję się koło niej. Delilah zaczyna pluć krwią. Podtrzymuję ją i podnoszę do pozycji pionowej. Cassidy woła po pomoc. Delilah jest bliska omdlenia, więc biorę ją na ręce. Nawet nie patrzę w stronę matki. Bezuczuciowa suka. Chcę zanieść Delilah do Skrzydła Szpitalnego, ale słyszę głos matki.
Offline
Mój syn?! Mój własny syn śmie podnieść na mnie rękę?! Zbieram się z ziemi i instruuję gwardzistę, który właśnie podbiega:
-Każ zamknąć skrzydło szpitalne. Nikt nie ma się o niej dowiedzieć- nawet nie silę się, żeby ściszyć głos.
Offline
Tego się można było spodziewać. To wszystko tak boli... Już kompletnie nie myślę. Niech przestanie do cholery boleć!
Chcę umrzeć.
-Mój pokój... Leki... Dolna... Szuflada... - udaje mi się wykrztusić.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
- Wasza Wysokość - zwróciłam się do księcia, bo nie wiedziała czy usłyszał to co powiedziała Deliah. - Musimy iść do jej sypialni.
Wzięłam głęboki oddech. Muszę zachować zimną krew, nie mogę zacząć panikować.
Ostatnio edytowany przez Cassidy Skiver (2016-05-03 19:51:51)
"Nie rezygnuj i nie mów, że nie warto."
Offline
-Tak- mówię tylko i idę w stronę pokojów dziewcząt.- Wytrzymaj jeszcze chwilkę, Del.- mówię do niej cicho i przyspieszam.
Dziewczyna traci sporo krwi, nie wiem jakim cudem paznokcie mogą zadać takie rany. Nie chcę męczyć Delilah, więc zwracam się do Cassidy:
-Gdzie jest jej pokój? - w moim głosie da się wyczuć desperację.
Offline
- Nie mam pojęcia... Zanieś ją do mojego pokoju, trzeci na prawo - przyśpieszyłam kroku. - Poproszę moje pokojówki, aby przyniosły to o co prosiła Deliah.
"Nie rezygnuj i nie mów, że nie warto."
Offline
Zanoszę Delilah do pokoju Cassidy i kładę ją na łóżku. Dziewczyna instruuje pokojowkę, która natychmiast wybiega z pokoju. Dwie pozostałe pobiegly po wodę i opatrunki.
-Nie mogę uwierzyć, że to zrobiła- mamroczę, gdy wychodzą.
Offline
Idę sobie spokojnie korytarzem, aż tu nagle... - Patrz jak chodzisz. - warczę, próbując się nie wywrócić.
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
Siedziałam w sali muzycznej przez pół dnia. Polubiłam to miejsce.
Szybkim krokiem wracam do pokoju i jakoś specjalnie nie zwracam uwagi na drogę...
Wpadam na kogoś z impetem lecz pomimo tego to ja ląduję na podłodze.
- Auł... - jęczę i zadzieram głowę do góry.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- To ty karzełku. - przewracam oczami - Gdzie ci tak spieszno?
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline