Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Siadam obok blondynki i drżę z zimna czując chłód posadzki.
- Ziiiimnooooo... - Mruczę próbując ciasnej owinąć się szlafrokiem.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- Napij się, Ściano. - Podaję jej butelkę.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
- Ha. Ha. Ha. - Biorę butelkę i przechylam ją. - Del... Pusta... - Wzdycham.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Otwieram drzwi i wciskam kod dzięki któremu schody w dół zostają oświetlone.
Wchodzę do schronu...
- Mała imprezka? - Pytam kucając jakieś dwa metry od dziewczyn.
Obydwie są w piżamach i jedna z nich, chyba Carmen, cała się trzęsie. Znalazłem się w sytuacji, w której powinienem płakać, a raczej one powinny lecz na ich ustach widnieją rozbawione uśmiechy. Obok spoczywa pusta butelka po winie.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- Możesz dołączyć, tylko alko się skończyło. - Uśmiecham się głupio i wybucham śmiechem. - No i nie radzę podpierać Ściany. - Śmieję się jeszcze bardziej.
Ocieram łzę z oka i patrzę na gwardzistę. Uroczy. Jak mały szczeniaczek. Albo Fabianek.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Trącam Del łokciem.
- Za mało snu za dużo tego... No... Zgubiłam słowo! -Plączę się i denerwuję.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Unoszę jedną brew.
- ... alkoholu? - Kończę pytająco jej zdanie na co ona energicznie kiwa głowa po czym się krzywi. - Obie chyba nieco przesadziłyście... - Mówię bardziej do siebie. - Mhm. - Zerkam na zegarek. 1:53. Wzdycham i podnoszę się do góry. - Od kiedy chodzicie po pałacu? - Pytam ale uświadamiam sobie, że przecież są kompletnie zalane. Boże... Jeśli puszcze je same to może zobaczyć je jakiś gwardzista od królowej to będą miały przechlapane, a poza tym nie wiem czy trafia do pokoju. A jeśli pójdę z nimi... Nie będzie to wyglądać poprawnie.
Dwie kompletnie pijane kandydatki i gwardzista niosący je niewiadomo gdzie.
- Cholera. - Mruczę pod nosem.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- Chodzę tylko po pałacu, bo mnie nie wypuszczają - burczę zdenerwowana tym faktem, ale zaraz się szczerzę w uśmiechu. - Jak masz na imię zirytowany gwarzzzisto? - Pytam.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Mimowolnie się uśmiecham.
- Kenneth, Lady Delilah - przedstawiam się i nadal gorączkowo myślę nad całą ta sytuacją.
Nerwowo pstrykam kostkami palców.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
Przechylam głowę i przyglądam mu się. No naprawdę szczeniaczek. Taaaki uroczy. Mimowolnie wyobrażam sobie Fabianka jako szczeniaczka. To by było dopiero jak wielka kumulacja uroczości!
Wyciągam telefon. Wow. Wszystko się kręci. Stukam parę razy w ekran.
- Zmieniłam trasssę gwarzistów, żebyśmy mogli przejść - mówię, głupio się szczerząc.
Zaraz... Patrzę na niego przerażona.
On widzi mój telefon! Mój telefon! A jeśli nas wyda?! O matko. Ratuj mnie, Ściano.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Patrzę na nią trochę oszołomiony.
- Musiałaś na prawdę dużo wypić. - Patrzę na butelkę. - Tylko jedna? - Pytam nieco rozbawiony.
Kenny. Trochę powagi. Nakazuje sobie w myślach.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- Tylko jeeedna. - Obejmuje się ramionami. - Nie denerwuj się... My nie gryziemy. - Chichoczę.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Przewracam oczami.
- Naprawdę przestawiłam trasy, Kenny. Moge mówić na ciebie Kenny? I... Jeśli spotkasz gwardziste "Seksownego Dupka", - robię cudzysłów w powietrzu - to udawaj, że nie mialam telefonu, okay?
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Marszczę brwi nadal nie biorąc jej słów na poważnie.
- Dajecie przezwiska gwardzistom? - Pytam wyciągając rękę do Carmen aby pomóc jej wstać. Kiedy w końcu stoi na równych nogach jedna ręką ja podtrzymuję, a drugą wyciągam do blondynki. - Lady Delilah. - Zwracam się do niej.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- Sama wstanę - burczę i podnoszę się chwiejnie.
Nie wierzy mi. No po prostu mi nie wierzy. Chyba zaczynam trzeźwieć, skoro mi to przeszkadza. Wzdycham i wyciągam telefon. Klikam parę razy i wystawiam telefon ze zmienionym planem obchodu gwardzistów prostu przed jego nos.
- Teraz mi wierzysz? - Pytam nadal nieco zamroczona. - Tylko Benjamin Jak-Mu-Tam ma nie wiedzieć o telefonie.
Kręci mi się w głowie więc opieram się o ścianę. Ścianę przez małe ś.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Kiwam głową. Czyżby Ben?
- No dobrze - mówię. - Dasz radę wejść sama po schodach? - Pytam Delilah wiedząc, że Carmen pewnie nie da rady sama wejść.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- Pff... Ja sobie poradzę sama - mówię naburmuszona i wyrywam swoją doń z jego uścisku. Powoli zaczynam wchodzić po schodach.
Jedna noga na schodek,druga noga. Kolejny schodek: jedna potem druga noga... Chwieje się na boki ale cały czas posuwam do przodu.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- Okej, okej... Panie przodem - mówię wskazując na schody. Lady Delilah rusza, idzie nieco pewniej niż brunetka.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- Matko. Za kogo wy mnie macie? - Burczę pod nosem i wchodzę po schodach. - Dam sobie radę. Zawsze daję radę.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
- Dobrze - mówię lekko rozbawiony. - Zosia samosia... - Mruczę pod nosem i powoli idę za dziewczynami.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
Kręcę głową. Czuję, że już trzeźwieję. Głowa zaczyna mnie boleć. Opieram się lekko o ścianę, biorę wdech i zaczynam iść dalej.
- Pójdę już - mówię.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
- Poradzimy już sobie - mówię głośnym szeptem. Gwardzista kręci głową, a ja macham na niego ręką. - Nie mamy pięciu lat.
Powoli zaczyna do mnie dochodzić co się stało. O MÓJ BOŻE.
Nie mogę jednak dłużej o tym myśleć bo całą uwagę skupiam na stawianiu równych kroków.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Odwracam się do gwardzisty.
- Dzięki za pomoc. - Staram się uśmiechnąć, ale robi mi się niedobrze. Muszę szybko wrócić do pokoju.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
- Jasne. Nie ma sprawy. - Marszczę brwi. - Nie powtarzajcie lepiej tego bo następnym razem może się to skończyć nieco gorzej. - Ostrzegam je. - Dobranoc, panienki - żegnam się i szybkim krokiem wracam na swój korytarz.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- "Bo następnym razem może się to skończyć nieco gorzej." - Powtarzam słowa gwardzisty pod nosem. - Chodźmy już do pokoju... - Mówię.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline