Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Płaczesz - stwierdzam oczywisty i zadziwiający fakt. - Jak to się stało? Bo raczej nie przez ból brzucha - mówię nieco zmartwiona.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Walić to. Niech sobie myśli co chce.
Zapłakana odwracam się w jej stronę. Ocieram policzki i dotykam czoła.
- Mam ochotę wydłubać jej oczy - mówię nieco przerażającym głosem. Prawie jak wariatka. Zaczynam się bać samej siebie. - Albo wypchnąć ją przez okno.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Kiwam głową.
- Kandydatka królowej. No to mamy podobne odczucia - mówię. Siadam na ławce niedaleko. - Co tym razem odwaliła?
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
- Nic - mówię, siadając obok Delty. - Po prostu mnie zdenerwowała. Doskonale wiedziała o czym mówić. A ja..? - wzdycham. - Pozwoliłam jej na to - mówię załamującym się głosem.
Jestem po prostu wściekła.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Milczę przez chwilę.
- Czasami inaczej się nie da. Ja nie wiem, jak bym się przy niej zachowała. Boję się, że kiedyś nie wytrzymam i jej przywalę. - Uśmiecham się, starając się ją pocieszyć. - Ale hej. Jutro przyjeżdżają nasze rodziny. Przez chwilę będziesz mogła o tym zapomnieć.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Zmęczona, chowam twarz w dłoniach.
- Ona nadal tu będzie - burczę. - Nawet mój bart nic na to nie poradzi. A znając życie przyjedzie tu z mnóstwem własnych problemów - mamroczę pod nosem, bardziej do siebie niż do blondynki. Biorę drżący aczkolwiek głęboki oddech.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Niepewnie obejmuję ją ręką.
- Ale twój brat przyjedzie. Jej rodzina nie. Masz tą przewagę, że ktokolwiek z twojej rodziny obchodzi się bardziej tobą, niż sojuszami. - Uśmiecham się nieśmiało. - Naprawdę. Nie przejmuj się nią na razie. Mam dziwne wrażenie, że nie wygra. Pomyśl sobie tylko, że któraś z nas ma szansę zostać królową Illei. Wyobrażasz to sobie? Nawet jeśli to nie będziemy my. Któraś z naszej czwórki ją pokona. Wygra z nią. Zostanie też królową i będzie miała władzę. A co ona będzie miała, jak wróci? Władzę w państwie ma jej starsza siostra. Ona będzie właściwie nikim.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Z przyzwyczajenia mam ochotę od razu strzepnąć rękę Delilah z ramienia ale po niektórej chwili zastanowienia stwierdzam, że nie mam na to ochoty. Dlatego nic z tym nie robię.
Ocieram jeszcze jedną łzę. Już jestem opanowana. Już nikogo nie potrzebuję. Prawie nikogo...
Kręce głową.
- Nie chcę więcej poruszać tego tematu. - Zerkam na Deltę. Pociągam nosem i uśmiecham się blado. - Nie rozmawiajmy o tym, okej? - proszę. Chcę już zapomnieć.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Uśmiecham się lekko.
- Jasne, Carm. W sumie sama mam lepsze rzeczy do roboty, niż gadanie o niej.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Kiwam głową.
- Idę się położyć. Głowa mnie boli - mówię wstając.
Tym razem to nie jest żadna wymówka. Na prawdę głowa zaczęła mi nieprzyjemnie pulsować na skroniach.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- A ja idę do biblioteki - mówię i również wstaję. - Dasz sobie radę, co nie?
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
- Jasne - odpowiadam nadal z bladym uśmiechem. Choć w głosie brzmi pewność, to w środku nadal cała się trzęsę. Może dziś normalni usnę? Zastanawiam się. - Do zobaczenia, Delilah -żegnam się z dziewczyną.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
–Też mam taką nadzieję... Nie wytrzymam jak Gabriella będzie królową... - będzie jak moja matka...- Teraz na chwilę pałac trochę odżyje a kandydatki będą miały chwilę aby pobyć z kimś z rodziny. -mówie prawie szeptem... Chcę podtrzymać rozmowę bo nie chcę iść w ciszy.
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline
- Taa... Gabriella. - pokakuję. - To dobrze. Nareszcie spotkają bliskich. - mówię. - Mój brat także przyjeżdża. Może... Zechcesz go poznać? - pytam, gdy stajemy pod jej drzwiami. - No cóż... Jesteś zmęczona. Odpocznij. - Tłumaczę. - A odpowiedz dasz mi kiedy indziej. - Uśmiecham się i odchodzę.
Offline
Powolnym krokiem wracam z ogrodów . Kieruje się w stronę, znaczy mam taką nadzieje pokoju Carmen. Ale kiedy tak idę i idę w końcu zdaje sobie sprawę, że musiałem zawędrować za daleko. Wzdycham ciężko i zawracam. Mija mnie jakaś pokojówka ale uznaje, że sobie jakoś sam poradzę. Najwyżej czeka mnie drugi spacer po korytarzach.
"W tym cholernym życiu potrzebna jest miłość.
Bez niej jest wieczna pustka, która dusi, zabija, męczy.
I wtedy nie można być sobą."
Offline
Przyjazd rodzin chociaż na chwilę mnie odciążyl i pozwolił mi skupić się na pracy. A przede wszystkim dziewczyny są wniebowzięte. Może powinienem z kimś tak porozmawiać, ale... naprawdę nie mam na to czasu. W drodze pomiędzy gabinetem a pokojem, wpadam na kogoś. Unoszę na chwilę wzrok znad dokumentów.
Wydaje mi się, że skądś kojarzę tego chłopaka. Nie jest ubrany jak kamerdyner, ogrodnik, ani w ogóle żaden pracownik pałacu.
-A ty jesteś...?
Offline
- Bratem Carmen Dawson - kończę za niego i wyciągam dłoń. - Miło w końcu poznać.
Książę wygląda na nieco zabieganego. I zapracowanego, stwierdzam patrząc na pliki papierów w jego rękach.
"W tym cholernym życiu potrzebna jest miłość.
Bez niej jest wieczna pustka, która dusi, zabija, męczy.
I wtedy nie można być sobą."
Offline
Stąd go kojarzę! Rzeczywiście, jest do niej podobny. Ale nie w kwestii oczu. Wątpię, żeby ktoś w ogóle miał takie oczy jak Carmen.
-Mnie też miło cię poznać. Jak się czujesz po podrozy?
Offline
Chowam dłonie do kieszeni. Wzruszam lekko ramionami.
- Dobrze - mówię jedynie w odpowiedzi. Jak by tu przejść do tematu... - Widzę, że masz dosyć dużo roboty. - Kiwam brodą na papiery. Mrużę jedno oko. - Więc możemy sobie oszczędzić tematy o maśle?
"W tym cholernym życiu potrzebna jest miłość.
Bez niej jest wieczna pustka, która dusi, zabija, męczy.
I wtedy nie można być sobą."
Offline
-Oj, tak, zdecydowanie jesteś bratem Carmen- powstrzymuję śmiech.
Offline
Wywróciłem oczami i zaśmiałem się krótko.
- Po co owijać w bawełnę? - pytam ironicznie i kręcę głową. - No cóż. Ta sytuacja nie jest... Inna niż pozostałe - mruczę, przechodząc do tematu. - Oczywiście w tej nie ma wyjątku i nic mi nie mówi - śmieje się. - Mam nadzieje, że zauważyłeś, że moja siostra jest bardzo... Specyficznym człowiekiem.
"W tym cholernym życiu potrzebna jest miłość.
Bez niej jest wieczna pustka, która dusi, zabija, męczy.
I wtedy nie można być sobą."
Offline
-Co masz na myśli?- pytam.
Offline
Uśmiecham się tajemniczo.
- Och, no - wzdycham. - Musiałeś coś zauważyć. - Znów wywracam oczami. - Wydawało mi się, że minęło wystarczająco dużo czasu.
"W tym cholernym życiu potrzebna jest miłość.
Bez niej jest wieczna pustka, która dusi, zabija, męczy.
I wtedy nie można być sobą."
Offline
Kiwam głową.
-Jest wyjątkowa. Bardzo skryta, ale niesamowita- wtedy mi się przypomina- I nie je czekolady.
Offline
Parskam śmiechem.
- Jest potwornie uczulona na orzechy - tłumaczę. - I udaje, że ją to nie rusza - kręcę głową ze śmiechem. - W wielu przypadkach w ogóle nie pokazuje jak jej na czymś zależy - drążę temat, tym razem bardziej subtelnie.
Czuje się zabawnie na tym miejscu. Trochę tak jak na filmach kiedy ojciec grozi chłopakowi swojej dziewczyny, że go zabije jak jej coś zrobi. No normalnie komedia! Przez te myśli muszę się pilnować aby nie wybuchnąć śmichem. Zachowuję normalny wyraz twarzy i patrzę na niego znacząco.
"W tym cholernym życiu potrzebna jest miłość.
Bez niej jest wieczna pustka, która dusi, zabija, męczy.
I wtedy nie można być sobą."
Offline