Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Pić czy nie pić? Raz chyba mogę. Pamiętasz imprezę u Daniela? Źle to się skończyło.
- Dziękuję. - mruczę pod nosem i upijam trochę alkoholu.
Czuję się nieco lepiej.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Uśmiecham się.
– Alkohol działa cuda. Szkoda, że tylko tyle znalazłam a moje pokojówki nie piją i nie pomogą mi.- westchnęłam i poprawiłam bluzę. Biorę kolejnego łyka.
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline
- U mnie w pokoju jest. - mówię do niej.
Spirytus miał służyć do czego innego, ale lepsze to niż nic. Otwieram drzwi i wskazuję na pełną butelkę.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
–Idealniee!- Śmieje się. Słyszę niedaleko gwardzistów. Biorę butelkę i ją otwieram. Biore kilka łuków. Idealnie. Podaję jej butelkę. Po chwili wypijamy całą i ledwo trzymamy się na nogach. Śmiejąc się wychodzimy z pokoju. Widzę otwarte drzwi pokoju jednej z kandydatek i jakieś rozmowy. Wskazuje głową tam a Lily potakuje Idziemy w tamtą stronę a raczej staramy się. To pokój Elodie. Stajemy w drzwiach.
Wiadomość dodana po 1 h 18 min 47 s:
–Zostań ze mną. Tak dawno nie rozmawialiśmy... -przytulam się do niego.
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline
-Przecież wiesz, że mam dużo obowiązków, Tey- dawno się tak do niej nie zwracalem.-Ale przepraszam, ze cie tak zaniedbywałem. To się teraz zmieni, obiecuję Jestem twoim bratem i muszę o ciebie dbać, prawda? -uśmiecham się do dziewczyny wtulonej we mnie
Offline
–Dawno tak do mnie nie mówiłeś Xav. -uśmiecham się. - Chciałbym w to wierzyć. Ale niedługo wraca mamusia nasza i przywiezie ci prezent!- Śmieje się. Zaczynam mieć czkawkę.- Masz może Bimber? Chcę się cieszyć wolnością przez ostatnie dni...- znowwu czkawka.- Potem mama nie da mi alkoholu do twojego ślubu po którym wstąpię chyba do zakonu. Miłość jest ne dla mnie.
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline
-Nie mów tak, Tey. Jeszcze kiedyś kogoś znajdziesz, wiem to. A w kwestii bimbru- naprawdę, dość już dzisiaj wypiłaś. Staraj się nie pić więcej niż kilka kieliszków, bo lekko ci odbija- śmieję się i jedną ręką otwieram drzwi do mojego pokoju.- Dzisiaj powinnaś juz tylko iść spać.
Offline
–Nie puszczę cię. -przytulam się jeszcze bardziej.- chcesz abym poszła spać tylko po to aby mnie zostawić. Nie dam się oszukać Xav.
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline
Parskam śmiechem.
-Ah, Asteya... Chciałem iść jeszcze zobaczyć, co z kandydatkami...- patrzę na jej smutne oczy- ale dzisiaj z tobą zostanę, jeśli chcesz. Będzie tak, jak kiedyś.
Offline
–Nigdy nie będzie jak dawniej. Nigdy więcej nie zobaczymy ojca. Nigdy więcej matka nie będzie taka jak kiedyś. Nigdy więcej nie będziemy tacy jak kiedyś. - szepcze w połowie przytomna. Powoli zasypiam.- Tamte lata minęły Xav. Minęły i -ziewam- nie wrócą.- zamykam oczy. Czemu jak jestem pijana t takie teksty rzucam?! Czemu wtedy?! Zapne je! Niech ktoś je zapisze! Eh... Idę spać... Dobranoc.
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline
Delikatnie odkładam zasypiającą mi w ramionach Asteyę na łóżko i przykrywam ją kołdrą. Siadam obok niej, ciągle ściskając jej dłoń.
-Zawsze możemy spróbować, Teh - odpowiadam cicho.- Zanim zaśniesz, powiedz mi jeszcze, o co chodzi z tym prezentem od matki? Wiesz coś więcej?
Offline
–Prezent z Norwegoszwecji. Bez opakowania bo by się udusił... Szkoda... Ładniejszy by był taki. Ja bym nie była zadowolona z takiego prezentu jakim jesss... -zasypiam. Fabiam jest przy mnie. Uśmiecham się przez sen cały czas trzymając jego dłoń.
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline
Bez opakowania, bo by się udusił? Andrea chce mi kupić pieska, czy co...? Chociaż po niej spodziewałbym się raczej krokodyla, sępa albo wilka (strzeż się, Derek XDD)...
Patrzę na zasypiającą siostrę z... ckliwością? Chyba tak. Potrzebuje tylko trochę uwagi... A ja nawet tego jej nie daję. To musi się zmienić. Ona jest po prostu samotna...
Siedzę tak, zapominając zupełnie o czasie i przyglądam się siostrze, która nawet przez sen nie puszcza mojej ręki. W końcu delikatnie wyplątuję dłoń z jej uścisku i całuję ją w czoło.
Kieruję się w stronę jej sypialni
Offline
Błądzę dłuższy czas po korytarzach na trzecim piętrze, bo chyba na tym piętrze mieszka rodzina królewska. Jestem naprawdę zmęczona, wchodzę przez pierwsze dni po lewej.
Friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly.
Offline
Panienka Gabriella powoli wychodzi z komnaty. Poprawiam szary garnitur i staję na baczność.
Kto nie żyje aby służyć, nie zasługuje aby żyć.
Offline
Wychodzimy z komnaty dam i wygładzam suknię. Sądząc po minach dziewczyn to nie będzie miła przechadzka. Zerkam na Gideona aby był w gotowości, gdyby chciały mi coś zrobić.- To mój ochroniarz będzie za nami szedł.- zwracam się do kandydatek.
Offline
Kiwam głową w stronę dziewcząt i staram się nie uśmiechnąć
Kto nie żyje aby służyć, nie zasługuje aby żyć.
Offline
- Witam, panie Ljoekelsoey - mówię bez zająknięcia w jego ojczystym języku, lekko uśmiecham się i dygam. - Jestem Delilah Bellerose, a to moja przyjaciółka, Carmen Dawson. Miło pana poznać
Mam nadzieję, że nie jest jak Benjamin Heavensbee. Nadzieja matką głupich. Gdybym wiedziała, że przyjedzie Lady Księżniczka, sprawdziłabym i jej ochoronę.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Słyszę ojczysty język. - Gideon wystarczy, panienko - odpowiadam po szwedzku i kłaniam się w pół
Ostatnio edytowany przez Gideon Ljoekelsoey (2016-08-05 13:40:28)
Kto nie żyje aby służyć, nie zasługuje aby żyć.
Offline
Nie rozumiem co mówią ale w sumie i tak mam to głęboko gdzieś. Najchętniej wykopała bym duży dół i wepchnęła do niego tą dziwkę w ładnej oprawie.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- Idziemy?- mówię nieco zniecierpliwiona. Jest mi gorąco, muszę się wykąpać i przebrać. I na pewno teraz nie mam ochoty na towarzystwo tych dziewczyn.
Offline
Tak. W ogrodzie jest na prawdę dużo przestrzeni. Możesz wybrać miejsce na swój grób. W sumie już jesteśmy ubrane... nieco nieodpowiednio bo przewidywałam bardziej kolorowe kreacje i może jakieś baloniki.. No cóż. Poradzimy sobie bez tego. Myślę cały czas rozwścieczona samą jej obecnością. Cały czas posyłam jej nieprzyjemne spojrzenia.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- Jasne, czemu nie? - Mówię spokojnie, nie siląc się na etykiety. - Idź tędy, Gaby. Najpierw zobaczymy jadalnię.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Powolnym krokiem, w odpowiedniej odległości ruszam za nimi i powstrzymuje się od włożenia rąk w kieszenie
Kto nie żyje aby służyć, nie zasługuje aby żyć.
Offline
- Wystarczy Gabriella.- uśmiecham się lekko. Boże twarz mnie boli od ciągłego uśmiechania się. Idę z dziewczynami.- Prowadźcie.
Offline