Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Kręcę głową.
- Przecież to nie jest prawda. A on zawsze taki był. Nie musisz się przejmować jego zdaniem - staram się mówić spokojnie.
Musi się uspokoić, a ja nie potrafię mu chyba pomóc. Nie wiem, jak mogłabym tego dokonać. Nie dokonasz.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Odwracam na chwilę głowę, a potem patrzę Delilah prosto w oczy. Jest niewiele niższa ode mnie, więc nie jest to trudne.
-Delilah, jestem przecież synem Andrei. Jestem synem potwora i czuję, że mogę być do niej podobny. Ale nie chcę taki być, nie chcę być dla nikogo taką zmorą- kończę tak cicho, że prawie szeptem.
Offline
Przełykam ślinę. O czym ty myślisz, Delilah?
- Więc pozwolisz, żeby to, co myśli o tobie jakiś pastor, wpłynęło na to, jak sam siebie postrzegasz? - Mówię chyba trochę zbyt stanowczo.
Nie tak, Delilah. Nie w ten sposób szepcze mi jakiś głos z tyłu głowy.
Z zawahaniem wyciągam dłoń w stronę jego włosów, które przeczesuję palcami kilka razy.
- Przecież wiesz, że taki nie jesteś - mówię łagodnie, może nieco zbyt cicho, zatrzymując na chwilę dłoń. - Jedyne co potrafi, to niszczyć. Ciebie, nas, służby, niższych kast, całego kraju. A to dlatego, że na nikim i niczym jej nie zależy, poza władzą. Możesz to samo powiedzieć o sobie?
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
- Ale mogę taki być. Może nie dzisiaj, ale któregoś dnia... - biorę wdech i wydech.
Delilah mówiła, że muszę się uspokoić. Po chwili udaje mi się wyrównać oddech. Zdobywam się na coś, co wygląda jak cień cienia uśmiechu.
Dopiero wtedy zauważam, że dziewczyna trzyma rękę na moich włosach. Udaje mi się naprawdę uśmiechnąć. Przytrzymuję jej rękę, jakbym bał się, że mi ucieknie. Bo tak właśnie jest. Ciągle patrzę jej w oczy. Po chwili obejmuję dziewczynę drugą ręką i delikatnie przysuwam do siebie. Wszystko robię powoli, jakby Lila naprawdę była sarną, która w każdej chwili może się spolszczenie
Offline
Nie mam pojęcia, co się dzieje i nie wiem, jak mam się zachować. Dostaję krótkiego ataku paniki i na chwilę zapominam o oddychaniu. Powinnam się uspokoić. Uspokoić. Jak mam się uspokoić, skoro serce mi wali jak oszalałe?!
Czyli że wszechwiedząca Delilah nie wie, jak ma się zachować przy chłopaku?
Wyrównuję oddech, a raczej tak mi się tylko wydaje. W pierwszym odruchu mam ochotę uciec, choć... Cholera. Uspokój się.
Nie potrafię odwrócić wzroku od jego oczu. I nie potrafię... nie chcę się od niego odsunąć. Matko, pewnie zobaczy, że jestem kretynką w tych sprawach i po prostu sam odejdzie. Staram się uśmiechnąć, choć nie wiem, co z tego wychodzi, bo zbyt wiele pozytywnych emocji we mnie buzuje.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Dziewczyna zaczyna wręcz się trząść. Powstrzymuję wybuch śmiechu.
-Lila, spokojnie...- staram się, pomóc jej uspokoić. -To tylko ja. Przeciez mnie znasz, nic ci nie zrobię. - myślę, że kontakt wzrokowy jej pomaga. - Zmieniłaś się prze ten miesiąc, Delilah. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo- mówię, czując jej włosy przy ramieniu.- Ale są takie kwestie, które chyba już zawsze pozostaną takie same- śmieję się cicho i nadal patrzę w oczy dziewczyny. Myślę, że potrzebuje po prostu trochę czasu.
Offline
Powoli, z każdym jego słowem się uspokajam.
- Nie boję się ciebie. Ja tylko czuję się...
Nie potrafię. Nie potrafię rozmawiać o tym, co czuję. Może królowa faktycznie miała rację? Może ja naprawdę zachowuję się i wyglądam jak mężczyzna? Patrzę bezradnie na jego oczy.
- Zawsze miałam wrażenie, że mam wszystko pod kontrolą. Że zawsze znajdę rozwiązanie. Do tego stopnia, że potrafiłam nawet kontrolować samą siebie. - Waham się przez chwilę. - Wiedziałeś, że ostatni raz płakałam, gdy miałam 10 lat? - Nawet nie wiem, czy potrafi dosłyszeć, co mówię. - A teraz nagle... pojawiłeś się ty i ja po prostu... nie wiem, co robić. - Nadal patrzę w jego oczy. Ich widok mnie uspokaja. Mam wrażenie, że gdybym odwróciła wzrok, zaraz bym uciekła. - Nie boję się ciebie, tylko boję się, że to ja wszystko zepsuję. Czuję się po prostu... - wyduś to z siebie w końcu - ...słaba.
Sama nie wiem, czy to dobrze, że to powiedziałam. Może nie powinnam była. Mam wrażenie, że jeszcze pare słów i wyznałabym, co do niego czuję.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
-Och, Delilah... To była chyba najbardziej szczera rzecz, jaką od ciebie usłyszałem- uśmiecham się do niej.- Czegokolwiek by ten potwór z tobą nie zrobił, i tak jesteś piękna, wiesz? -przeciągam ręką po jej włosach i pozostawiam ją na jej policzku- Potrzeba ci tylko trochę więcej odwagi.
Offline
Mimo, że już nie panikuję jak na początku, bicie serca mi przyspiesza. Mam wrażenie, że można je usłyszeć z drugiego końca korytarza.
- Powiedzmy, że możesz mieć rację - mówię nieco sceptycznie, ale uśmiecham się mimowolnie.
Czekam na to, kiedy coś schrzanię.
Nie. Bo będzie dobrze. Raz będzie dobrze. Już jest. I mogłoby tak zostać. Bez kandydatek, bez Eliminacji i bez królowej. Ale to nie jest możliwe.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Przyznam, że się nad tym zastanawiam. Ale tylko przez chwilę.
Ale bądź, co bądź i tak tylko bym ją spłoszyl. Wiem to. Dlatego szepczę tylko "Dziekuję", opuszczam ręce i powoli się odsuwam. Wciąż patrząc jej w oczy. Kto by pomyślał, że kontakt fizyczny może być dla niej aż takim problemem?
-Muszę pójść po Cassidy, Melody i Nicole. Jeśli chcesz, możesz iść ze mną
Nie wracam do poprzedniego tematu. Tak będzie na razie łatwiej.
Offline
- Nie chcę ci przeszkadzać - mówię, choć naprawdę chcę z nim iść. - Dziewczyny pewnie wolałyby porozmawiać z Tobą same.
Przyjeżdżam dłonią po drugiej ręce. Mówiłam, że to nie jest możliwe. Zawsze będą one.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
-Nie przeszkadzałabyś mi. Ale jeśli uważasz, że będą wolały rozmawiać na osobności... Możesz mieć właściwie rację. To ja będę już szedł- cofam się tyłem- Dziękuję za rozmowę, Delilah- odwracam się i kieruję w stronę pokoju Melody. Pewnie już się rozeszły
Offline
Błądzę korytarzami, szukając Abigail. Podobno miała tu gdzieś być, ale jak na razie jej nie widzę. Za to słyszę dźwięk otwieranych drzwi. Wychodzi z nich Fabian. W rozpiętej koszuli. Z pokoju... Z pokoju Carmen. Czy ja jestem jakąś totalną ofiarą wpadek, czy po prostu tak chciał los. (Tak chciała Olga). Nie chcę wiedzieć co tam się działo...
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Ktoś mi się przypatruje. Wiem to, zanim jeszcze spojrzę w tamtą stronę. Powoli odwracam głowę... Lily. Cholera. Cholera, cholera, cholera. Chyba najmniej odpowiednia osoba .
Mam potargane włosy. Rozpiętą, pogniecioną koszulę. To wygląda jednoznacznie.
Nie jestem w stanie nic powiedzieć, więc tylko stoję i patrzę, oniemialy
Offline
No tak. Nie wiem co powiedzieć. Szczerze? Wykrzyczeć mu w twarz co robi... Mam ochotę uderzyć go. Zapytać czy nie pamięta co było wcześniej. Jak przyszedł do pokoju przeprosić. Ale to eliminacje. A ja nie jestem cudzotwórcą. Może po prostu go olać? Patrzę na niego w osłupieniu. A może to wina Carmen? Mam w głowie tyle zabłąkanych i wściekłych myśli...
Ostatnio edytowany przez Lily Rose Sheve (2016-08-04 01:36:45)
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Po chwili otrząsam się z oszołomienia. Muszę coś zrobić...
Graj
-Lily... to nie tak, jak myślisz...
Właściwie, to to prawda. Wiem, o czym myśli, a my tego nie zrobiliśmy
Offline
Tylko winni się tłumaczą... Jeżeli przedtem nie napadały mnie wątpliwości opuszczenia eliminacji to teraz mnie napadają. Nienawidzę kłamstw. Po prostu, nie wiem co teraz odpowiedzieć.
- Przykro mi, Fabian. - przykro?
Przykro, bo najprawdopodobniej przeleciał kandydatkę?! Jesteś zła! Wściekła!
Ostatnio edytowany przez Lily Rose Sheve (2016-08-04 09:47:04)
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
-Nie, Lily, naprawdę! To nie tak...
Bo to naprawdę nie tak. Pomiędzy przespaniem się z Carmen, a prawie- przespaniem się z Carmen, jest za duża różnica, żeby ją ignorować.
Offline
Mam ochotę zapytać "A jak?!", ale nie wiem czy tłumaczenie coś da...
- Czyżby? - w moim głosie słychać ironię i łamanie się go.
Nie chcę teraz płakać.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
-Wiem, co teraz myślisz, ale Carmen naprawdę taka nie jest... Ona jest zupełnie inna, niż wszyscy myślą, taka wrażliwa i inteligentna... Wystarczy ją tylko bliżej poznać. A prawdziwa Carmen nigdy by się na coś takiego nie zgodziła.
To co mówię jest czystą prawdą, poza tym, że ona już się nie zgodziła. Nie chcę nawet o tym myśleć, ale rozmowa z Lily mnie do tego zmusza. Co by było, gdybym wtedy nie posłuchał jej "nie"? Nie byłem wtedy sobą, zupełnie nie byłem...
Offline
Nienawidzę poważnych rozmów. Mogłam siedzieć wtedy w pokoju. Nie musiałabym teraz czuć się tak... strasznie? Nie chcę go o to pytać. I nie będę. Był pierwszą osobą, której zaufałam. A teraz?
- Ja... powinnam stąd iść. - moje oczy znowu robią się szkliste,
Nogi mam jak z waty, ale ruszam w drugą stronę.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Nie zatrzymuję jej. Patrzę jak powoli odchodzi w drugą stronę. Nie wierzy mi. Czuje się skrzywdzona, widzę to. A ja nie mogę jej pomóc, nie mogę niczego zrobić. I to wszystko z mojej winy.
Offline
(http://www.polyvore.com/m/set?.embedder … =205079972)
Mam ochotę się upić. Nigdy nie miałam takiej ochoty na alkohol jak teraz. Moje pokojówki okazały się w tej sprawie beznadziejne. Poszłam do kuchni. Znalazłam pół litra szkockiej. Dobre i to. Otworzyłam butelkę i wzięłam łyka. Może być. Wyszłam na korytarze i zaczęłam chodzić bez większego celu popijając co jakiś czas znalezionym trunkiem.
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline
Jestem już blisko pokoju. Teraz tylko znowu położyć się spać i myśleć, że wszystko będzie dobrze. Nie będzie. Już mam zamiar otworzyć drzwi, gdy widzę pijaną księżniczkę. Przecieram czerwone oczy i mrugam kilka razy. To ona. Na pewno.
- Wasza Wysokość... - dygam nawet nie wiem czemu. - Wszystko w porządku? - pytam cicho.
Jasne, że nie. Jest pijana.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
–Bywało gorzej ale też bywało lepiej. - zataczam się trochę i biorę kolejny łyk szkockiej.- Widzę, że też nie jest u ciebie najlepiej. -Widze jej oczerwone oczy. Płakała. Podchodzę do niej i opieram się o drzwi.- Trzymaj. Poprawi ci się humor. -podaje jej butelkę.
"Ludzie nie widzą tego, czego nie chcą widzieć. Nikt nie chce się wyróżniać. Dlatego ludzie nic nie robią, nawet gdy widzą, że coś jest nie tak."
Offline