Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Ja jestem bardzo rozluźniona. - Powstrzymuję się przed złośliwym uśmiechem.
Już mam wyciągnąć telefon, gdy przypominam sobie, że nadal mam zakaz używania go. Zerkam na Carmen.
- Hej, może pożyczysz mi swój telefon, co? - Patrzę na nią znacząco.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Zastanawiam się ze zmarszczonymi brwiami o co może jej chodzić.
- Spoko. Masz. - Powoli wyciągam telefon i niepewnie podaje go dziewczynie.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Wyciągam telefon i zaczynam nagrywać. Są tacy pijani, że nawet się nie orientują, że może im to zaszkodzić. Gwardzista Heavensbee macha w stronę kamerki.
- Może pare słów do kamery, panowie? - Uśmiecham się złośliwie, bo już nie mogę tego powstrzymać.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Szturcham łokciem Kenny'ego, żeby on coś zrobił.
- To tutaj macie aktorrra - mówię i uśmiecham się głupio.
I spoke to God today and she said that she's ashamed
What have I become? What have I done?
Offline
- Taaa... Nie chceesz się przyznać, że świetnie grasz - mówię i w uśmiechu pokazuję rząd białych zębów. - On nie pracuje z amatorami... - rzucam im znaczące spojrzenie i powstrzymuje się siłą aby nie dodać: ale może by się skusił z pięknymi amatorkami.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
Parskam śmiechem na słowa gwardzisty Sharpe.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Wychodzę z kandydatkami na korytarz. Gwardzistów nie ma przy wejściu. Kiedy to widzę dochodzą do mnie pierwsze odgłosy strzałów.
- Nic się wam nie stanie. Musicie zachować się jak najciszej - mówię najspokojniej jak umiem choć jestem kłębkiem nerwów. - A teraz pospieszmy się.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
Podążam z dziewczynami dalej za gwardzistą, nie ukazując tego jak bardzo jestem przerażona.
"Nie rezygnuj i nie mów, że nie warto."
Offline
Biegnę z Carmen i Delliah przez korytarze za jakimś blond gwardzistą. Po drodze, by przyśpieszyć jeszcze zdejmuje niewygodne buty i biegnę dalej boso. Łzy strachu zaczynają napływać mi do oczy, ale staram się je powstrzymać...
Ostatnio edytowany przez Melody Infernum (2016-07-23 21:04:55)
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
Kiwam głową. Jesteśmy na korytarzu. Pochylam głowę na wszelki wypadek i zaczynam błagać w myślach, żeby nikogo nie postrzelili... Chociaż to mało prawdopodobne. Teraz znaleźć jakiś bliski schron. Co z pozostałymi dziewczynami? Gdzie są? Może już przebywają w ukryciu?
- Dzięki, że przyszedłeś. - mówię cicho.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Kiwam głową. Nic nam się nie stanie. Wszystko będzie dobrze. Podchodzę bliżej gwardzisty.
- Daleko do schronu? - pytam cicho. Staram się zachować zimną krew. Nie możemy panikować.
Is it hard for you to realize?
She'll never be me!
Offline
Robię to samo co Melodie i w pośpiechu zdejmuje obcasy. Wydają mi się w takiej chwili strasznie głośnie i niewygodne. Serce bije mi jak szalone i dochodź do mnie, że koszmarnie się boję. Za każdym razem kiedy słyszę strzały cała się trzęsę i pomimo, że mam ochotę się zatrzymać i skulić w kłębek, biegnę za gwardzistą.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Biegnę za gwardzistą i podnoszę do góry moją długa spódnice.Cudownie akurat dzisiaj musiałam sobie ubzdurac spódnice do kostek.
Friends are angels who lift us to our feet when our wings have trouble remembering how to fly.
Offline
- Jeszcze tylko kawałek - odpowiadam. Coraz trudniej mi zachować spokój. Muszę doprowadzić kandydatki do schronu. Muszę.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
Kiwam w milczeniu głową. Już o nic nie pytam. Teraz musimy dobiec do schronu. Tylko to się liczy.
Is it hard for you to realize?
She'll never be me!
Offline
-A ty zawsze to samo...- kręcę głową i prawie się usmiecham. Prawie.
Najgorsze są schody. Biegnąc, jesteśmy całkowicie odsłonięci. Tak cholernie żałuję, że nie mam broni...
Po drodze migają mi kandydatki z gardzistą na wyższym piętrze. Powstrzymuję się przed pobiegnięciem tam. Odprowadź bezpiecznie Lily. Dopiero po chwili orientuje się, że Lily ma szpilki na nogach.
-Zrzuć buty, jak najszybciej- mówię, wciąż biegnąc.
Widzę, że dziewczyna zaczyna tracić dech.
Offline
Staram się jak najszybciej zrzucić buty z nóg. Moje gardło zaciska się w jednym miejscu. Muszę się na chwilę zatrzymać. Muszę... Zwalniam na chwilę i biorę głęboki oddech. Będzie dobrze... Słyszę kolejne strzały. Zaczynam mieć ciarki.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Ktoś strzela. Nie wiem, czy to gwardzista, czy Rebeliant, ale kula przelatuje tuż koło nas. Za blisko. Wiem, że Lily juz nie daje rady, ale mimo tego jeszcze przyspieszam, nie puszczając jej dłoni. Branie jej na ręce za długo by trwało.
Nareszcie. Żelazne drzwi do schronu wyrastają przed nami. Przepuszczam Lily, ciągle oglądając się za siebie.
Offline
Spaceruję korytarzami, które są już w większości oczyszczone. Czasami potykam się o jakieś zwłoki, które układam pod ścianą. Jest przerażająco cicho.
Kiedy jestem już pod ziemią, słyszę płacz. Rozglądam się trochę zdezorientowany. I wtedy zauważam czubek buta w rogu, za wielką donicą. Podchodzę do jego właściciela, którym okazuje się być może dziesięcioletni dzieciak. Na mój widok chłopiec wzdryga się lekko. No tak „postrach pałacu”.
Kucam naprzeciwko niego.
- Wszystko w porządku? - pytam po chwili milczenia. Chłopiec kiwa głową. Ma kilka siniaków i zadrapań, ale poza tym raczej nic mu nie jest. - Jak się nazywasz?
- Joachim, proszę pana. - odpowiada chłopiec, wciąż pochlipując. Śmieję się cicho.
- Ash. - mówię krótko. - Dobra, Joachim. Otrzyj te łzy i przestań się mazać jak dzieciak. Wyglądasz na wystarczająco dużego, żeby zachowywać się jak facet z krwi i kości. Ile masz lat? - pytam, stając prosto.
- Jedenaście. - A, byłem blisko.
- Dobra, to może powiesz mi, kim są twoi rodzice? Bo płakałeś pewnie dlatego, że ich nie znalazłeś. - zgaduję, a chłopak mi przytakuje.
- Pracowali w kuchni. - mówi po chwili. Kiwam głową.
- To czemu się ich nie pilnowałeś? - pytam trochę za ostro, bo dzieciak odskakuje do tyłu. Unoszę dłonie w górę - Wybacz.
Mały ociera ostatnią łzę.
- Wracałem z ogrodu, kiedy… - nie kończy, tylko kręci głową w zaprzeczeniu. Wzdycham.
- Jestem pewien, że nic im nie jest. Muszą być w schronach dla personelu. - które oczywiście jeszcze nie zostały sprawdzone, bo po co. - Dobra, Joachim. Zrobimy tak. Zaprowadzę cię do sali szpitalnej, żeby ktoś odkaził twoje zadrapania, a potem, jak już doprowadzą cię do stanu używalności, pójdziemy poszukać twoich rodziców. Co ty na to? - pytam nieco łagodniej. Chłopiec przytakuje i nawet uśmiecha się lekko. Pomagam mu wstać i idziemy do skrzydła, w którym znajduje się szpital.
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
Wychodzę z mojego pokoju, który jest kompletnie zdemolowany. Ściskam w dłoni telefon, który ocalał i idę korytarzem, odpisując na wiadomości Mitchella. Schodzę po schodach i skręcam w prawo, wpadając z impetem na jakąś osobę.
- Patrz jak chodzisz - warczę i podnoszę zirytowany wzrok. Marszczę lekko brwi, nie spodziewając się tej osoby, którą zobaczyłam. - Fabian? Nie powinieneś być w szpitalu?
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
-Pewne osoby twierdzą, że powinienem teraz biegać i otwierać schrony. Albo najlepiej nie godzić się na operacje i biegać z krwawiącą ręką, myśląc o ogrodnikach. Albo zostawić kandydatki w cholerę i pomóc sprzątaczkom szukać pracy- mówię gorzko.
Cieszę się, że wpadłem akurat na Del. Jeśli z kimś mam teraz rozmawiać, to właśnie z nią.
Albo Milene
Offline
- Spokojnie. - Marszczę brwi. - Kto ci nagadał takich rzeczy? Poza tym z tego co widziałam, gwardziści Heavensbee oraz Sharpe biegali po pałacu i otwierali schrony. - Drapię się po głowie, na której znowu mam perukę.
Zastanawia mnie, co mogło się stać. Gdy wychodziłam ze skrzydła szpitalnego, wydawał sie być w całkiem dobrym humorze.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
-Wyrzuciłem Asha- odpowiadam krótko.
I jestem podobny do Andrei
Offline
- Wyrzuciłeś...?
Nie żebym za nim miała tęsknić. W gruncie rzeczy musiałam przyznać, że mnie to ucieszyło. Jednak... Zaraz. Normalnie by go nie wyrzucił. Coś musiało się stać. Boże... Wyrzucił Ashanima. Przecież królowa go za to zabije.
- Fabian, powiedz mi co się stało - mówię starając się nie okazać, jaka nerwowa się zrobiłam. - To on ci to powiedział?
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
-A któż by inny?- nie poznaję swojego ironicznego głosu. Nie poznaję siebie.- Dowiedziałem się też, że ciągle się nad soba użalam i powinienem uciec z pałacu i zostać Szóstką. Moim największym przewinieniem jest, to że w trakcie ataku myślalem o was, a nie o staruszkach pracujących w ogrodzie. To jest jego zdaniem takie okropne.
Offline