Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
Pracownia Nadwornego Krawca.
Wiadomość dodana po 12 min 37 s:
Byłem trochę niespokojny po podróży samolotem, ale w końcu tu jestem.
Pałac!
Szczerze mówiąc całą drogę zastanawiałem się, jak to może wyglądać, ale ostatecznie i tak byłem oszołomiony pięknem pałacu.
Zastanawiałem się, czy może jakimś przypadkiem trafię na Awe. Stęskniłem się za kurduplem i chciałbym sprawdzić co u niej. Bałem się trochę, że ktoś może ją krzywdzić i krew gotowała się we mnie, na samą myśl, że nie ma mnie przy niej. Powtarzałem sobie, że już niedługo ją zobaczę. Tylko kilkanaście godzin dzieliło mnie od balu i spotkania z siostrą.
Rozejrzałem się po ludziach z którymi wszedłem do pałacu. Wszyscy zdawali się równie oszołomieni jak ja. Nic dziwnego. Większość to była rodzina. Kilka matek i ojców, ale zobaczyłem kilka młodych dziewczyn - pewnie przyjaciółki, albo siostry - i kilku chłopaków. Może bracia? Wydają się sympatyczni, a ja w sumie dawno nie miałem dobrego przyjaciela...
Jest mnóstwo ludzi na świecie, którzy powiedzą Ci, że nie dasz rady. A Ty musisz po prostu odwrócić się i powiedzieć:
"To patrz"
Offline
Dobrze, że dali naszej rodzinie nowe ubrania, bo wyglądalibyśmy... no.. powiedzmy, że śmiesznie przy całej reszcie.
Pierwszą rzeczą, którą poczułem wchodząc do pałacu, był szok.
Teraz myślę: "cholera... czy tu zawsze jest tak nudno?" Zdecydowanie brak tu Army. Albo nawet Jaya. Z nimi nikt by się tu nie nudził. Na razie nie znam reszty ludzi i nie wiem, na co mogę sobie pozwolić. Ale na balu będzie ciekawie.
Przyciskam do siebie moją torbę, w której trzymam bimber. To szokujące, że mnie nie sprawdzili. Mógłbym nawet wnieść bombę.
Niee... Wtedy nie byłoby później tak śmiesznie, jak z alko.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Jakiś chłopak przyciska do piersi torbę i nerwowo patrzy na każdy mijający nas oddział gwardzistów. Przypomina mi Aware, ściskającą swoją torebeczkę z nożem, gdy wchodziła do samolotu. Ciekawe, co tam ukrywa?
Facet musi być mniej wiecej w moim wieku. Co mógłbym przemycić do pałacu na bal? Wziąłbym najlepszy alkohol jaki miałbym pod ręką ale niestety takiego nie mam...
Kurde, naprawdę mnie ciekawi co ma w tej torbie...
- Heja, jestem Azrael - wyszczerzyłem zęby z nadzieją, że trafiłem na miłego gościa. - Rodzina, czy przyjaciele? - zapytałem z ciekawości.
Jest mnóstwo ludzi na świecie, którzy powiedzą Ci, że nie dasz rady. A Ty musisz po prostu odwrócić się i powiedzieć:
"To patrz"
Offline
- A, były chłopak. - Facet patrzy na mnie dziwnie, a ja wybucham śmiechem. - Brat Harmony Wells. Jestem Theo. - Podaję mu rękę. - Ty też jesteś bratem którejś z kandydatek?
Kolejni gwardziści przechodzą, a ja ściskam torbę bardziej.
Kurde, czemu ja zawsze muszę coś odwalić?
Aaa.. Bo nazywam się Wells!
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
- Tak. Brat Awary Aliquid - spojrzałem na niego podejrzliwie. - Znam to lękliwe spojrzenie i minę pod tytułem "Jestem niewinny". Jestem ciekaw co kombinujesz Theo. - Od dawna jestem zdania, że gdy mówisz ludziom wprost, o czym myślisz, to biorą cię bardziej na serio.
Jest mnóstwo ludzi na świecie, którzy powiedzą Ci, że nie dasz rady. A Ty musisz po prostu odwrócić się i powiedzieć:
"To patrz"
Offline
- Cholera, muszę się lepiej maskować. Spokojnie, to nie bomba. - Prycham, powstrzymując śmiech. - Nie wyglądasz mi na takiego, co by mnie wydał.
Zastanawiam się jeszcze przez chwilę, po czym otwieram torbę i pokazuję bimber schowany na dnie.
- I to jest ten moment, gdy wychodzę na alkoholika - mówię cicho, znowu starając się nie roześmiać.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Ledwo powstrzymuję śmiech.
- Czuję, że się zakumplujemy - stwierdzam. Potem jeszcze raz zerkam na dno torby ze skarbami.
- Domowa robota? - pytam półgłosem.
Jest mnóstwo ludzi na świecie, którzy powiedzą Ci, że nie dasz rady. A Ty musisz po prostu odwrócić się i powiedzieć:
"To patrz"
Offline
- Jak najbardziej. Najlepsze w całej Honduragui. - Śmieję się. - Obawiam się tylko o to, co się stało z tym, co dostała ode mnie Harmony. Już się o to boję, czy czegoś nie odwaliła.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
- Wysłałeś bimber swojej siostrze, podczas kiedy ona siedzi w pałacu? - zapytałem nie mogąc uwierzyć w tego gości. - Chyba nie jesteś najlepszym starszym bratem - zauważyłem śmiejąc się. Aware nigdy nie ciągnęło do alkoholu. Wolała siedzieć nosem w swojej kawie. Nic do tego nie miałem, ale żeby siedemnastolatka nigdy nie piła takiego bimbru? Wstyd!
Jest mnóstwo ludzi na świecie, którzy powiedzą Ci, że nie dasz rady. A Ty musisz po prostu odwrócić się i powiedzieć:
"To patrz"
Offline
- Nie wysłałem... Dałem jej przed wyjazdem - mówię, jakby to była różnica. - Żeby nie było, Army nie jest alkoholiczką. Po prostu.. Nie wiem. Chyba trochę ją pogrążam mówiąc to wszystko co? - Śmieję się. - I przy okazji siebie.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
- Spokojnie - zapewniam. - Ja jestem mistrzem w pogrążaniu Awy. Ja przed wyjazdem dałem jej torebkę z nożem, aby miała się czym bronić. To jest moja logika. Nie ufam ludziom, którzy mają ją "chronić" - mówiąc to zerknąłem na gwardzistów stojących w każdych drzwiach. Westchnąłem ciężko.
- To się nazywa syndrom nadopiekuńczego brata... naprawdę żal słuchać...
Jest mnóstwo ludzi na świecie, którzy powiedzą Ci, że nie dasz rady. A Ty musisz po prostu odwrócić się i powiedzieć:
"To patrz"
Offline
- Wiesz, lepszy nóż niż alkohol. - Robię dziwną minę. - Też bym im nie ufał. Pierwsze bronią rodzinę królewską. Potem pewnie zajęliby się Dwójkami. Dobrze, że mam brata w pałacu i przynajmniej on obroniłby Army.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
- Masz tu brata? - zdziwiłem się. - Przynajmniej on może mieć na nią oko. Zazdroszczę - przyznałem. - Ale pobór miną mnie jak morska bryza. Nie wiem dlaczego. Jestem za stary? - próbowałem zażartować, ale byłem w każdej chwili gotów odwołać te słowa. Niektórzy nie lubią tego tematu.
Jest mnóstwo ludzi na świecie, którzy powiedzą Ci, że nie dasz rady. A Ty musisz po prostu odwrócić się i powiedzieć:
"To patrz"
Offline
- Nie wiem jak ty, ale ja mam 21 lat i też mnie nie chcieli. Choć ja też nigdy tego nie chciałem. - Uśmiecham się krzywo. - A temu szczęściarzowi trafił się akurat pałac. I jeszcze awansował o 5 kast w górę.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
- Pff... lubię swój pracę, ale awans społeczny i posada w pałacu wyglądają zachęcająco... - mruczę. Potem macham ręką, aby odgonić ten temat. - Przyjechałemś z rodziną, czy sam? - zapytałem.
Jest mnóstwo ludzi na świecie, którzy powiedzą Ci, że nie dasz rady. A Ty musisz po prostu odwrócić się i powiedzieć:
"To patrz"
Offline
Wskazuję głową na moją rodzinę.
- Z rodzicami i młodszą siostrą. Też ci załatwiali nowe ubrania, żeby "nie przynieść wstydu" jak przyjedziesz? - Prycham, potem zastanawiam się. - Czekaj, ja nawet nie wiem, z której jesteś kasty. Nie wiem czy musieli ci załatwiać.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
- Luzik - zapewniam. - Jestem szóstką. Chcą mnie wcisnąć w elegancki smoking? Nie dam się tak łatwo - mówię wojowniczo, ignorując podejrzane spojrzenia ludzi dookoła.
Jest mnóstwo ludzi na świecie, którzy powiedzą Ci, że nie dasz rady. A Ty musisz po prostu odwrócić się i powiedzieć:
"To patrz"
Offline
- Nie wiem, czy będziemy mieć cokolwiek do gadania. - Śmieję się. - Ale też będę walczył. Najwyżej polegnę w walce o wolność.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Również się zaśmiałem. Miły gość.
- A tak w ogóle, to czym się zajmujesz? Poza robieniem bimbru - zakończyłem półgębkiem.
Jest mnóstwo ludzi na świecie, którzy powiedzą Ci, że nie dasz rady. A Ty musisz po prostu odwrócić się i powiedzieć:
"To patrz"
Offline
- Pracuję na budowie. Raczej nie mamy wielkiego wyboru co do pracy. - Uśmiecham się krzywo.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Otwieram drzwi pracowni.
- Panie przodem.- mówię i przepuszczam je jako pierwsze.
"Czas być może leczy, ale nie przynosi zapomnienia."
Offline
Uśmiechnęłam się i minęłam Matta. Pokój był... ŁAŁ. Cieszyłam się, że mogę zobaczyć miejsce gdzie rozpoczyna się historia wszystkich kreacji noszonych w pałacu.
- Chloe, gdzie się teraz kierujemy? - Zapytałam podekscytowana brunetkę.
"Czasem bunt to skorupka, kryjąca w środku delikatną i wrażliwą osobę."
Offline
Minęłam Matta i stanęłam obok Maddie. Hm, Julian powinien tutaj być. Rozglądam się aż w końcu mój wzrok pada na drugie drzwi w tym pomieszczeniu.
- Pewnie siedzi i projektuje. Zaraz go zawołam.
Szarpnięciem otwieram drzwi i wchodzę do środka, zostawiając Maddie samą z Mattem.
Ostatnio edytowany przez Chloe Coleman (2016-03-19 18:29:09)
"Nie bierz życia na poważnie, bo i tak nie wyjdziesz z niego żywy"
Offline
Zamykam odrzwia i dołączam do dziewczyn. A właściwie tylko do Maddie, bo Chloe zniknęła za drzwiami do pokoju Juliana.
- Jak ci się podoba w pałacu?- pytam z ciekawością.
"Czas być może leczy, ale nie przynosi zapomnienia."
Offline
Popycham drzwi i wchodzę do pomieszczenia zaplątując się w spódnicę.
-Halo?- pytam.
Nikt nie odpowiada. Podchodzę do najbliższego stolika i kładę na nim materiały. Hmm...Mam zaczekać na krawca?
http://www.polyvore.com/cgi/set?.locale=pl&id=193991254
Wiadomość dodana po 03 min 33 s:
Po dłuższej chwili decyduję się zostawić krawcowi karteczkę. Zapisuję na niej, do czego mają posłużyć materiały i wychodzę.
Ostatnio edytowany przez Flawia Buxton (2016-03-20 16:28:18)
Offline
Strony: 1