Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Jesteś okrutna, Sophio Dean - zwracam się do niej. - Chyba doniosę generałowi, że nas podglądasz.
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline
- Ja? Podglądam? Gwardzistów? Kiedy? Gdzie? - udaję niesamowicie zaskoczoną co świetnie mi wychodzi po czym wrednie się uśmiecham. - W większości przypadków nie ma czego oglądać!
Ostatnio edytowany przez Sophie Dean (2016-03-06 18:06:17)
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
- Bo nie widziałaś mnie bez koszulki. - Śmieję się. - Nie ważne, Soph. - Rozczochruję jej włosy. - Idź się ogarnąć bo wyglądasz jak topielica. I masz palmę na głowie. Za pół godziny w sali kinowej, okay?
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline
- Tak, dzikusie. Za pół godziny. - dotykam włosów. - Cholera. Przez ciebie idioto mam dżem we włosach!
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
- A ja mąkę na ryju, a jestem na służbie. Dobra, idę się przebrać. Do za chwilę! - Mówię i wychodzę.
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline
- I dobrze ci tak! - krzyczę rozbawiona.
Krótką chwilę zajmuje mi ogarnięcie całego bałaganu. Kiedy wszystko wygląda w miarę porządnie kieruję się do pokoju.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
Lody. Looooooooodyyyyyyyy. Duuuuużo lodów...
Tsaaa... Przeciętnie raz na miesiąc zamieniam się w potwora. Można nawet stwierdzić, że dosłownie. Muszę wyglądać jak zombie, gdy o 2 w nocy zmierzam po omacku w stronę kuchni. Moje włosy wyglądają, jakby zaraz miały wstać i rozpocząć samodzielne życie. Przykładowo jako Chewbacca.
Jakoś nie za bardzo potrafię logicznie myśleć. Idę, a właściwie sunie w stronę lodów, jak mucha do światła. Mam tylko nadzieję, że nikt mnie nie zobaczy.
Wpadam z impetem do kuchni i widzę jedną kucharkę przy blacie z jakimś ciastem. Trudno się dziwić, że nikogo nie ma, mamy przecież środek nocy.
-Proszę...Daj mi lody... Waniliowe...- jęczę, zataczając się jak pijana.
Ostatnio edytowany przez Mageli Writer (2016-03-07 23:12:17)
Offline
Odwracam się w stronę źródła głosu.
- Przepraszam ale kuch... - moje spojrzenie pada na dziewczynę o brązowych,rozczochranych włosach. - Yyyy. - przyglądam jej się uważnie. To kandydatka! - Co panienka tu robi o tej porze i w tym stanie? - pytam mrużąc oczy i trzymając się wszystkich grzecznościowych formułek. Wycieram ręce w fartuch i powoli zaczynam do niej podchodzić. Na prawdę nie wygląda najlepiej.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
-Ja... przepraszam, ale....- zaczynam bełkotać- Ja... tak baaaardzo chciałam zjeść looooodyyyy...- przeciągam każdą sylabę.
Zastanawiam się, czy ktoś nie dorzucił mi czegoś do soku przy kolacji
Offline
Kiwam głową ze zrozumieniem i powstrzymuję śmiech.
- Oczywiście. - mówię rozbawiona i kieruję się do jednej z lodówek. Wyciągam z nich duże pudełko lodów i stawiam na stole, obok kładę łyżkę do lodów po czym kieruję się do szafki z talerzami i szuflady ze sztućcami.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
Zaczynam jeść łyżką do lodów, zanim jeszcze dziewczyna wróci. Rzucam się na lody, jakbym nie miała niczego w ustach od lat.
-Boooże...- mruczę z zachwytu.- Strasznie ci dziękuję. Nie wytrzymałabym bez lodów...
Widzę rozbawioną minę dziewczyny i tez wybucham śmiechem, przez co cały blat jest teraz w wanilii. Dławię się i nie mogę oddychać ze śmiechu. Nawet nie wiem, co jest takie zabawne...
-Zaraz... się... uduszę...- nabieram gwałtownie powietrza i próbuję się uspokoić.
Offline
- Oddychaj. - mówię trochę przerażona bo dziewczyna zbladła ale chwile później wszystko wraca do normy. - Uff... Wystraszyła mnie panienka. - spoglądam na nią rozbawiona i stawiam na blacie duży pucharek do logów i łyżeczkę. - Chciałam nałożyć i zaproponować dodatki... Bita śmietana,kolorowe posypki,orzechy i polewy w wielu smakach... - wzruszam ramionami. - Ale skoro pudełko i łyżka do lodów wystarczą. - staram się mówić oficjalnym tonem choć nie zbyt mi wychodzi.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
-W zupełności wystarczą. Dzięki. Uratowałaś mi życie. Swoją drogą, dobrze, że trafiłam na ciebie, a nie na jedną z tych strasznych starych kucharek. Przywalilyby mi chochlą w łeb, a potem zemdlały, gdy się dowiedzą, że nie jestem zombiakiem, tylko kandydatką- znowu chichoczę.
Offline
Przewracam oczami.
- Nie martw się. Ja już miałam zacząć się drzeć, że kimkolwiek jesteś mam cię gdzieś i że masz wynosić się z mojej kuchni. - patrzę na nią sceptycznie. - Ale... Skoro wiem, ze panienka jest kandydatką to tego nie zrobiłam. - kiwam głową i poważnieję. - Coś się stało? Mogła panienka poprosić pokojówki. - marszczę brwi.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
-Um... Poczułam, że muszę zjeść lody, więc poszłam po lody. Raczej nie zastanawiałam się nad mozliwymi opcjami. Czasami tak mam. I... proszę skończmy juz z tą formułką. Nie wiem jak ty, ale ja tutaj nie widzę żadnej kandydatki. Tylko jedną kucharkę i jedno zombie- śmieję się głośno
Offline
Rozbawiona potrząsam głową.
- Szczerze to nie nawiedzę tych formułek,zasad i całej reszty... Bla,bla,bla... - opieram się o blat i ziewam. - Ale nie wiem jak inni. Poza tym mój tata nie wytrzymał by klejonej skargi na mnie. A za to, że zlekceważyłam kandydatkę mogło by mi się nieźle dostać. - chichocze.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
-Gdzie ty widzisz tą kandydatkę? Nie kojarzę, nie znam... No, chyba, że Chewbacca ją zjadł.- wskazuję na moje włosy... a właściwie to co kiedyś nimi było- Kandydatka obudzi się jutro z bolem brzucha, ale w tej chwili jej tu nie ma. Nazywam sie Mageli Zombie, a ty?- podaję jej rękę z uśmiechem.
Offline
Jeszcze raz, tym razem dokładnie wycieram rękę z mąki.
- Ja jestem Sophie. Ale możesz mówić do mnie Sofia, to przyjęło się ogółem u " strasznych starych kucharek" - robię w powietrzu cudzysłów, chichoczę i kontynuuję. - lub po prostu Soph. - uśmiecham się serdecznie i ściskam jej dłoń.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
-A więc cześć, Sofia. Może się przyłączysz?- wskazuję ruchem glowy na półpuste juz pudełko lodów.- Myślę, że w tej ogromnej pałacowej kuchni znajdzie się druga łyżka do lodów...
Offline
Uśmiecham się szeroko.
- Dziękuję ale jestem świeżo po chorobie. - krzywię się trochę. - A ty, Mageli chyba powinnaś już spasować z tych lodów. - powoli odsuwam od niej pudełko.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
Spoglądam tęsknie na pudełko i wykrzywiam usta w smutnym grymasie.
-Może masz rację... Żegnaj, ambrozjo...- wzdycham.
Offline
Potrząsam głową i odkładam lody na miejsce. Za to wyciągam mini babeczki z kruchego ciasta z galaretką i bitą śmietaną.
- Niedawno zrobiła. - kładę je w miejsce gdzie przed chwilą jeszcze stało pudełko lodów. - I tak są dla was. - wzruszam ramionami. - Częstuj się. Po nich nie powinnaś mnie nudności. - chichoczę. - Choć... Jeśli zjesz za dużo to nie mam pojęcia co się stanie.
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
Patrzę łakomie na babeczki. Biorę jedną i od razu zjadam.
-Um, pycha!- wyksztuszam z pełnymi ustami.- Masz do tego talent! Największym problemem ze słodkim jest to, że się kiedyś kończy.- spoglądam na Sophie- Ale... ja tak jem, a ty... usiądź ze mną i tez coś zjedz.
Offline
Z powrotem siadam na stole i łapie jedną babeczkę.
- A z chęcią skorzystam z tej propozycji. - uśmiecham się i zjadam babeczkę. - Faktycznie smaczne mi wyszły. - mówię z dumą. - Wszyscy gwardzisci przychodzą i je wyjadają. Babeczki i bezy. - podsumowuje, śmiejąc się.
Ostatnio edytowany przez Sophie Dean (2016-03-09 23:42:47)
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
- Nie wiem, co mi dzisiaj odbiło. Jak tak dalej będzie, to się nie zmieszczę w tych sukienkach. Muszę się trzymać z dala od kuchni i słodyczy- chichoczę.
Offline