Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Oczywiście, że jesteś wyżej - wywróciłam oczami. - Tylko... na innych zasadach. Chyba nie chcesz bym śliniła się na twój widok, jak na widok ciasta orzechowego - zerknęłam na niego, a potem znów wzięłam szczyptę mąki by dodać do masy.
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
Zachichotałem.
- Wolę jak się rumienisz. Ale oprócz ślinienia się do tego ciasta, to oczy ci świecą z zachwytu, śmiechu - mruknąłem, łaskocząc ją w bok.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
Zaśmiałam się.
- No dobrze, nie zaprzecze - poddałam się. - To przez to, że przypomina mi ono o tych błogich chwilach, gdy w pałacu mieliśmy czas dla siebie, a ty przynosiłeś mi ciasto, jak zdobycz z polowania - zaśmiałam się szczerze. - A potem łowca kładł się obok mnie i patrzył jak zajadam się ciastem - dodałam rozbawiona.
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
- Samą przyjemnością było dla mnie "upolować" to ciasto, abyś mogła się cieszyć każdym kęsem - powiedziałem z uśmiechem. - Pomóc Ci z czymś? Może wyłoże blachę papierem... - zaproponowałem.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- Byłabym wdzięczna - przyznałam szczerze. - Właściwie, to mam wieści od naszych sąsiadów z dołu - uśmiechnęłam się promiennie. - Wpadłam na pana Philipsa gdy wracałam z biblioteki i nie uwierzysz o czym mi mówił, przez pół godziny zagradzając schody - zachichotałam.
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
Sięgnąłem po blachę do szafki i postawiłem ją na blacie, niedaleko Mely. Uniosłem brew na jej słowa.
- Mhm, pół godziny. To chyba ich nowy rekord - mruknąłem rozbawiony pod nosem. - No mów, zobaczymy, czy uwierzę, czy nie - dodałem zaciekawiony, sięgając po papier i nożyczki.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- Pamiętasz jak na kolacji Pani Philips nie piła z nami wina? - przypomniałam. - Pomyślałam wtedy, że może ma jutro pracę. Jednak dziśdowiedziałam się, że Pani Philips jest w pierwszym miesiącu ciąży - oświadczyłam. - Wydaje mi się, że to dlatego tak ocieplali nasze stosunki, byśmy nie narzekali na płacze za kilka miesięcy - zachichotałam. - Pan Philips był chyba jeszcze w szoku, bo pytał czy znam się na opiece nad dziećmi - pokręciłam głową roznawiona, choć w głębi serca ciepło mi się robiło na wspomnienie jego szczęścia.
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
Zaśmiałem się, kręcąc głową na boki.
- To by była z ich perspektywy zbrodnia idealna - stwierdziłem. - Bo chyba im się udało nas urobić... - Popatrzyłem na Mely. Na jej ustach rozciągnął się szeroki, ciepły uśmiech. Przez to i ja zacząłem się uśmiechać. A raczej znów uśmiechać. Trudno było tego przy niej nie robić. Samo myślenie o tym, że bede mógł ją uściskać w domu sprawiało, że byłem szczęśliwy.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- Taaak... ale gdybyś widział jaki on był przejęty - zaśmiałam się. - Poza tym pracowałam jako opiekunka do dzieci u burmistrza, więc siłą rzeczy się na tym znam. Choć... wtedy sama byłam jeszcze dzieckiem... - zmarszczyłam brwi i pokręciłam głową, nakładając ciasto na przygotowaną blachę. - Dlatego teraz robię ciasto by móc im pogratulować - wyjaśniłam znów z uśmiechem.
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
- Aaaa. W sumie przez myśl mi przeszło pytanie z jakiej to okazji to ciasto robisz. Ale jakoś utknąłem na temacie, że jesteś łasuchem i uznałem, że to dla własnej przyjemności.
Zaśmiałem się krótko i objąłem Mely od tyłu w pasie, przyglądając się jak wykłada blachę ciastem.
- Poza tym, myślisz, że tylko kobiety mają stresa przed dzieckiem? Powinnaś pogadać z moim tatą, choć pewnie się nie przyzna. - Parsknąłem rozbawiony. - Moja mama przy każdej ciąży była oazą chodzącego spokoju, bo on denerwował się za nich oboje. - Musnąłem wargami jej skroń.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
Zaśmiałam się cicho i wysypałam kawałki czekolady na blachę.
- To piękne - uznałam. - Pani burmistrz u której pracowałam strasznie nie chciała mieć dzieci i całą ciążę była dość nieznośna - westchnęłam. - Ale gdy urodziły się bliźniaczki chyba pogodziła się z tym, że kocha te dzieciaczki...
Gdy sypałam posypkę ucałowałam Kennetha lekko w usta i odsunęłam się lekko by wstawić blachę do piekarnika, a potem zerknęłam na narzeczonego, myjąc dłonie z mąki.
- Za dwie godziny będzie gotowe.
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
Kiwnąłem głową.
- Zapowiadałaś się, czy tylko wpadniesz dać ciasto i wracasz? - spytałem, chowając dłonie do kieszeni.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- możemy iść jutro razem - zaproponowałam. - Choć nie chciałabym zabierać im czasu... pewnie ekscytacja posiadaniem dziecka nie opadnie szybko - zauważyłam rozbawiona.
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
- Zapewne - przytaknąłem, kiwając głową. - Pewnie długo im to nie minie. - Zaśmiałem się. - Choć myślę, że towarzystwo wcale im nie przeszkadza - mruknąłem.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
Osuszyłam ręce i odwróciłam się do Kennetha.
- Tak sądzisz? No dobrze, to pójdziemy jutro razem by im pogratulować - zdecydowałam z uśmiechem. - Nie wiem jak długo może trwać ta ekscytacja, nie miałam dobrego przykładu - przyznałam się. Rodziców nawet za przykład uznać nie mogę, a co dopiero dobry.
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
Skrzywiłem się prawie niezauważalne. Mely nie mówiła o swoich rodzicach, a ja nie dopytywałem. Znów ją objąłem i Uśmiechnąłem się ciepło.
- To zależy od ludzi zapewne - mruknąłem, trącając nosem jej nos. - A nasi sąsiedzi wydają się być tym typem, który cieszy się że wszystkiego... Więc sama sobie wylicz ile będzie trwać ich szczęście. - Zachichotałem.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
Zaśmiałam się i pokiwałam głową, a potem cmoknęłam go przelotnie.
- Dobrze, będę liczyć - uznałam rozbawiona. Potem porumieniałam na jedną myśl, która mnie naszła i uniosłam wzrok na Kennego.
- A... a ty? Jak długo byś się cieszył...? - zapytałam cicho, z nutą wstydu.
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
Nachyliłem się do jej ucha z uśmiechem na ustach. Nie rozumiałem skąd wstyd w jej głowie, to było chyba normalne pytanie.
- Zapewne tak długo, że miałabyś mnie dość - szepnąłem jej rozbawiony na ucho.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
Uśmiechnęłam się szeroko, wtulając w Kennetha z miłością.
- Nigdy nie miałabym cię dość, głuptsie - zauważyłam rozbawiona.
On naprawdę widzi ze mną przyszłość. Nie boi się o ślub, dziecko, normalną rodzinę... Będzie że mną już na zawsze...
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
Objąłem ją pewniej.
- Zobaczymy, zobaczymy - ciągnęłam dalej z rozbawieniem. - Teraz już jestem bardzo szczęśliwy... - dodałem, chowając nos w jej włosach.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
Odsunęłam się i znów go pocałowałam.
- To dobrze - uznałam. - Załamałabym się gdybyś nie był ze mną szczęśliwy - uznałam, wychodząc z kuchni w stronę kanapy.
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
Podreptałem za nią, jakby łączyła nas niewidzialna nić i usiadłem obok Mely na kanapie.
- Hmmm, nie ma powodu do niepotrzebnego gdybania - mruknąłem, uśmiechając się czule. - Ja kocham cienie, ty kochasz mnie... Tą sprawę, chyba mamy już omówioną - zażartowałem i zaśmiałem się.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
Zachichotałam cicho.
- No dobrze dobrze - uznałam. - Poza tym nie wiem jak miałabym ci dziękować za wszystko - zamruczałam wtualając się w pierś Kennego.
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
- To w takim razie jest 1:1, bo ja też nie mam pojęcia - powiedziałem, uspokajająco gładząc ją po ramieniu. - Chcę abyś była bezpieczna i czuła, że możesz być sobą - zapewniłem.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- A ja chcę byś był szczęśliwy i czuł się kochany... I mógł na mnie polegać... - zamruczałam. - Kocham cię i nie chciałabym cię nigdy obciążać.
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline