Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Westchęłam i zrezygnowana spojrzałam na księcia. Chyba nas zignorował...
Podeszłam do niego, również zapominając o Harmony.
- To... propozycja nauki strzelania nadal jest aktualna? - zapytałam nie pewnie.
Może i jestem wariatem... Ale skoro tak sądzisz, to znaczy, że ty też nim jesteś!
Offline
- Tak, jasne. - uśmiechnąłem się - Stań tutaj. - wskazałem miejsce, w którym miała stanąć Awara, a ja stanąłem za nią. Wyciągnąłem rękę, tak aby ona też mogła złapać łuk. Wyciągnąłem strzałę z kołczanu i nasadziłem na cięciwę i obejmując delikatnie dziewczynę ułożyłem jej rękę na cięciwie. Potem położyłem swoją dłoń na jej i trzymając ją za rękę naciągnąłem cięciwę, by wycelować i puścić strzałę, która trafiła w sam środek. Uśmiechnąłem się do dziewczyny. - Widzisz, już umiesz strzelać. - gdy uświadomiłem sobie, że dalej ją obejmuję, odsunąłem się szybko i powiedziałem - Spróbuj teraz sama. - Ja stanąłem z boku i patrzyłem.
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline
Gdy książę odsunął się w pośpiechu spojrzałam na łuk w dłoni. Nie był ciężki, ale długi i miałam wątpliwości, czy uda mi się go naciągnąć. Ale muszę spróbować...
Ustawiłam się tak jak pokazywał mi wcześniej Max, nałożyła strzałę na cięciwe i naciągnąłam ją, aż po szczękę. Ręka zaczęła odmawiać mi posłuszeństwa, więc szybko wypuściłam strzałę. To był błąd. Nie zgiełam ręki w lokcutrzymającym łuk i cięciwa wracając, z impetem przyjechała mi po gołej skórze.
- Cho... - szybko ugryzłam się w język. Nie dość, że popełniłam błąd to jeszcze chce klnąć przy księciu...
Może i jestem wariatem... Ale skoro tak sądzisz, to znaczy, że ty też nim jesteś!
Offline
Spojrzałem co się stało. Strzała poleciała idealnie... za tarczę. Awara trzymała się za przedramię. Złapałem ją za rękę i zobaczyłem wielkiego siniaka. - Odprowadzę cię do skrzydła szpitalnego. Chodź. - założyłem z powrotem koszulkę, schowałem łuk i strzały za krzak, po czym pociągnąłem dziewczynę za sobą, kierując się do zamku.
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline
Fakt - bolało. Fakt - nawet bardzo...
Książę ciągnął mnie za zdrową rękę przez korytarze do skrzydła szpitalnego. Nie śmiałam nic powiedzieć. Dopiero przed drzwiami wymamrotałam nie śmiało:
- Wybacz, że tracisz na mnie czas... powinnam poczekać i zgiąć rękę...
Może i jestem wariatem... Ale skoro tak sądzisz, to znaczy, że ty też nim jesteś!
Offline
Jeszcze przez chwilę przyglądałam się księciu i Awarze, po czym ruszyłam w stronę pałacu. Zero reakcji ze strony Maxa zaczęło mnie irytować. Nie reagował, gdy podeszłam. To jeszcze byłam w stanie zrozumieć - rzuciłam dość chamskim tekstem. Ale gdy była ta wielka kłótnia w poczekalni? Nawet Jayowi nie odpowiedział, a podobno są przyjaciółmi. Naprawdę potrafił siedzieć spokojnie w pokoju, gdy część jego kandydatek spanikowała, a Cynthia darła się w niebogłosy? Na litość boską, jedna z nas będzie jego żoną!
A ja miałam coraz większe wątpliwości co do tego, czy chciałam nią zostać.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
Wkładam słuchawki i już po chwili zanurzam się w świecie muzyki. Podchodzę do najbliższej ławki. Wokół roznosi się przyjemny zapach kwiatów. Wiatr szarpie gałęzie drzew. Zamykam oczy i wystawiam twarz do słońca.
Offline
Naprawdę, jeżeli Max jeszcze raz mnie wkręci w wypytywanie kandydatek, to chyba go zabiję.
Po raz kolejny jestem w ogrodzie. One zawsze tutaj siedzą.
Na ławce siedzi ta Cynthia, która śmiała się z Harmony. Muszę pokonać złość i podejść. Nie ma wyjścia.
- Lady Cynthio, czy mogę się dosiąść? - uśmiecham się jak najmilej potrafię.
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline
Z zamyślenia wyrywa mnie czyjś głos. Otwieram oczy i zdejmuję słuchawki.
-Tak, proszę.- przesuwam się na skraj ławki.- Czy gwardziści mogą rozmawiać z kandydatkami?
Offline
Śmieję się.
- Słuszna uwaga, ale można chyba powiedzieć, że jestem wyjątkowym gwardzistą.
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline
Przyglądam mu się uważnie. Chyba nic się nie stanie, jeśli z nim porozmawiam.
-Okej.- mówię.
Odkładam telefon i słuchawki na bok. Jedyny minus sukienek to brak kieszeni.
-Jest pan tu z jakiegoś konkretnego powodu czy liczy pan na miłą pogawędkę?- pytam
Offline
Zaczyna mnie już irytować. Naprawdę rzadko kto mnie denerwuje.
- Spokojnie, książę wie, że tu jestem. - myślę szybko nad pretekstem, dla którego mógłbym tutaj przyjść - Czy panienka lepiej się już czuje, niż podczas tego, co się stało w poczekalni? Potrzebne panience jakieś leki, opieka medyczna?
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline
-Dziękuję za troskę. Mam wszystko pod kontrolą.- uśmiecham się delikatnie.
Zrywa się zimny podmuch wiatru, więc obejmuję się ramionami.
-Przykro mi z powodu tego co stało się w poczekalni, że nieporozumienie wywołało taki konflikt. Wszystkie byłyśmy zdenerwowane ze względu na nową sytuację, ale myślę, że będzie lepiej. Z resztą już jest.
Offline
Błagam nie gadajmy o tym. Moja siostra dostała nerwicy, a ja o mało nie pokłóciłem się z przyjacielem. Z resztą nieważne.
- Tak.. To w sumie nie moja sprawa. Nie byłem przy tym. Maxo... Księciu na pewno było przykro, ale daje sobie radę. - mówię w końcu
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline
Podziwiam czerwone róże rosnące tuż obok mnie. Nadal nie wiem, do czego zmierza ta rozmowa.
Nagle cofam dłoń, gdy czuję ukłucie.
-Takie delikatne a jednocześnie niebezpieczne- szepczę.
Wycieram krew chusteczką i spoglądam na gwardzistę.
-Mam nadzieję, że książę dobrze się czuje. Rzadko mamy okazję go zobaczyć.
Offline
Mam nadzieję, że nie zauważyła mojej zdziwionej miny. O co w tym chodziło?
- Co o nim myślisz? Jest taki, jak się spodziewałaś?
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline
-Właściwie to nie miałam jeszcze okazji bliżej go poznać.- zakładam niesforny kosmyk za ucho- Wydaje się w porządku. Pewnie jest bardzo zapracowany.
Offline
- Aż za bardzo.. - mruczę pod nosem, po czym dodaję głośniej - Myślę, że już niedługo uda się wam go poznać lepiej. Wbrew pozorom mu zależy.
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline
-To zrozumiałe. Para królewska wyjechała, więc książę z pewnością ma dużo obowiązków. Do tego jeszcze grupa dziewczyn walcząca o to, by zostać jego żoną.
No, nie koniecznie. Większość kandydatek jest tu zapewne z zupełnie innych powodów. Zachowuję jednak te myśli dla siebie.
Wstaję i posyłam gwardziście przepraszający uśmiech.
-Zrobiło się zimno. Chyba wrócę już do swoich komnat.
Offline
- Tak, ja też muszę już iść. Do zobaczenia.
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline
Uśmiecham się delikatnie i sięgam po telefon. Wkładam słuchawki i kieruję się do zamku.
Offline
Przed kolacją wybiegam do ogrodu. Nie mam już siły siedzieć zamknięta w pałacu. Ogród zawsze mnie odpręża. W sumie nawet tęsknię za pracą w nim.
Nikogo nie ma, więc postanawiam zaryzykować i położyć się na trawie pod drzewem.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
Wychodzę od Claire roześmiana. Strasznie chce mi się pić. Wchodzę na schody i czuje, ze coś jest nie tak. Zaczyna mi się kręcić w głowie. Przed oczami widzę ciemność. Upadam na ziemię, w ostatniej chwili chwytając się barierki. Budzę się po chwili. Zemdlalam. Nigdy mi się to nie zdarzało... To pewnie przez tą zmianę klimatu. Czuję, że koniecznie muszę wyjść na dwór. Jestem lekko osłabiona, ale to nic. Może napiję się wody z fontanny? Gdy tylko czuję powiew powietrza, znowu mam to dziwne uczucie. "Biegnij, biegnij, biegnij" słyszę, jak to rozchodzi się echem. Tym razem to nie euforia. Po prostu wiem, że muszę biec. I tyle. Zaczynam biec przed siebie. Nie obchodzi mnie sukienka, buty gubię gdzieś po drodze. Ważny jest teraz tylko bieg. Rozpędzam się coraz bardziej, czuję powietrze omiatajace moją skórę... Nagle potykam się o coś i leżę pod drzewem jak długa. Wszystko mnie boli, nie mogę wstać. Próbuję zobaczyć, o co się przewróciłam i nagle słyszę jęk. Nie o co, tylko... o kogo!
-Boże, strasznie cie przepraszam.- szepczę z przejęciem.
Ostatnio edytowany przez Mageli Writer (2016-02-01 22:29:14)
Offline
- To się nazywa... wejście z hukiem. - jęknęłam z bólu - Nic ci nie jest?
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
-Szczerze mówiąc, nie wiem.- śmieję się gorzko. -Ała! Mimo wszystko, wolę nieco bardziej subtelne wejścia. A tobie nic się nie stało? Naprawdę, strasznie cię przepraszam, to moja wina.
Offline