Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- No racja. Max nie może zachowywać się w telewizji jak na co dzień. Uwierz mi, od razu straciłby cały autorytet. - roześmiałem się, przypominając sobie niektóre jego akcje
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline
Skinęłam głową.
- A właśnie przeproś go ode mnie, nie powinnam poruszać tej rozmowy na pierwszym spotkaniu. - spuściłam głowę, jak mogłam powiedzieć o takim czymś przy księciu ?
"Bywa, że tylko człowiek, który stracił wszystko, potrafi obdarować Cię najcenniejszym skarbem."
Offline
- Hmm.. Nie wiem o co chodzi, ale przeproszę. I nie martw się, pewnie go niczym nie uraziłaś. - uśmiechnąłem się pocieszająco
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline
- Bardziej postawiłam go w sytuacji bez wyjścia, ale to bez różnicy. - wzięłam głęboki wdech.- Jakie książki już czytałeś?
"Bywa, że tylko człowiek, który stracił wszystko, potrafi obdarować Cię najcenniejszym skarbem."
Offline
- Przeczytałam ich za dużo, żeby je wszystkie wymieniać. Moja ulubiona to "Droga" McCarthy'ego. Co dziwne, poleciła mi ją moja siostra, a ja zazwyczaj nie czytam tego typu książek.
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline
- Nie słyszałam , o czym?- zapytałam, zakładając za ucho kosmyk włosów.
"Bywa, że tylko człowiek, który stracił wszystko, potrafi obdarować Cię najcenniejszym skarbem."
Offline
- Świat po katastrofie. Ojciec z synem idą drogą na południe Ameryki. Mocna książka. Stara, bo jeszcze z czasów USA, ale warta polecenia. - uśmiecham się i wstaję - Na mnie już czas. Kończy mi się przerwa. Do widzenia, Lady Claire.
"You forget what you want to remember and you remember what you want to forget."
Offline
- Proszę mów mi Claire, zapowiada się naprawdę ciekawie- uśmiechnęłam się i wstałam .- Do widzenia- pomachałam ręką.
"Bywa, że tylko człowiek, który stracił wszystko, potrafi obdarować Cię najcenniejszym skarbem."
Offline
Wyszłam do ogrodu. Po kompromitacji z nożem bałam się rozmawiać z innymi kandydatami. Jak zwykle nawaliłam. Może taką mam naturę? Za cokolwiek się wezmę muszę to sknocić? Ale tak bardzo zależało mi na księciu... myślałam, że nawiązaliśmy jakąś nić porozumienia... miał mnie nauczyć strzelać z łuku...
Usiadłam znów na trawie i zaczęłam szkicować. Zobaczyłam śliczną kamienną wazę i to ją zaczęłam odwzorowywać na kartce. Uspokoiłam oddech i skupiłam się na pociągnięciach ołówkiem.
Może i jestem wariatem... Ale skoro tak sądzisz, to znaczy, że ty też nim jesteś!
Offline
Miałam się zbierać, kiedy zobaczyłam Awarę.
Usiadła na jednej z ławek pod drzewem i zaczęła rysować. Mam nadzieję, że nie przeszkodzę jej w tworzeniu. Podeszłam do niej,była tak zajęta, że dopiero po chwili mnie zauważyła.
-Cześć - przywitałam się - Mogę się dosiąść?
"Bywa, że tylko człowiek, który stracił wszystko, potrafi obdarować Cię najcenniejszym skarbem."
Offline
- Jasne! - chyba zbyt entuzjastyczne zareagowałam na pojawianie się Claire. Nigdy nie odczuwałam samotności tak boleśnie. Teraz byłam w siódmym niebie słysząc jej głos.
- Co u Ciebie?
Może i jestem wariatem... Ale skoro tak sądzisz, to znaczy, że ty też nim jesteś!
Offline
- Nic nowego.- usiadłam obok Awary i spojrzałam na szkicownik. Obrazek przedstawiał jedną z kamiennych waz w pałacu. Widać, że ma talent, ponieważ wszystkie pociągnięcia ołówkiem były dokładne i dobrze przemyślane. - Przepraszam za wczoraj, ale źle się poczułam. Szesnaście godzin bez snu to jednak dużo - posłalam jej szczery uśmiech. - A ty jak się czujesz?
"Bywa, że tylko człowiek, który stracił wszystko, potrafi obdarować Cię najcenniejszym skarbem."
Offline
- Dobrze, dziękuję... - zawachałam się, a potem z moich ust wypłynął potok słów. - Chociaż nie. Nie czuję się dobrze. Mam wrażenie, że wokół mnie dzieje się tyle ważnych rzeczy, a ja nie mam o żadnej pojęcia. Chciałabym się na coś przydać. A tak, czuję się bezużyteczne. Niewiem... dlaczego...ale to nie jest miłe... - wzięłam głęboki oddech. Chyba mogę zaufać Clarie. Była dla mnie najżyczliwszą osobą. Nie ma sensu blokować swoich myśli kiedy pchają ci się na usta...
Może i jestem wariatem... Ale skoro tak sądzisz, to znaczy, że ty też nim jesteś!
Offline
Dokładnie analizowałam słowa Awary. "Tyle ważnych rzeczy" Nie byłam pewna do końca o co chodzi.
- Co miałaś na myśli mówiąc " Tyle ważnych rzeczy "- uniosłam brew i obróciłam się w jej stronę,by lepiej ją widzieć.
"Bywa, że tylko człowiek, który stracił wszystko, potrafi obdarować Cię najcenniejszym skarbem."
Offline
Także spojrzałam na Clarie.
- Niewiem. Po prostu... mam wrażenie, że atmosfera jest jakaś napięta. Widziałam gwardzistę, brata Harmony, a także jeszcze tego co wpadł na śniadaniu i wszyscy byli jakbyś poddenerwowani... po za ty... Nie wiem. Może tylko mi się wydaje... - Kolejny głęboki oddech. - A zresztą nie ważne. Nie miałam nawet możliwości pogadania z którym kolwiek z tych gwardzistów. To pewnie tylko moja wyobraźnia.
Może i jestem wariatem... Ale skoro tak sądzisz, to znaczy, że ty też nim jesteś!
Offline
- Nie jesteś sama.- zapewniłam, uśmiechając się pocieszająco - ja też nie wiem co się o co chodzi z tym facetem na śniadaniu, ale staram się o tylnie myśleć,- położyłam rękę na jej ramieniu - A jeżeli chodzi o gwardzistów to ten jeden, Jay chodzi i rozmawia z kandydatami o księciu, nie wiem czy to przypadek - zaśmiałam się, - nie to na pewno nie przypadek.
"Bywa, że tylko człowiek, który stracił wszystko, potrafi obdarować Cię najcenniejszym skarbem."
Offline
A jednak zrozumiała. Poczuła ulgę. Wypuściłam powietrze z płuc i spojrzałam z uśmiechem na Claire.
- A za nim do mnie podeszłaś co porabiałaś? Wiem, że lubisz czytać książki, może czytałaś coś? - zaciekawiłam się, zmieniając temat.
Może i jestem wariatem... Ale skoro tak sądzisz, to znaczy, że ty też nim jesteś!
Offline
Rozespany wszedłem do ogrodu. Znalazłem moje ulubione miejsce, by po chwili ściągnąć granatowy T-shirt i w samych dresach sięgnąć po łuk stojący pod drzewem. Nasadziłem strzałę na cięciwę, by chwilę później ją naciągnąć i wypuścić strzałę w sam środek tarczy. Uśmiechnąłem się pod nosem. Lekcje z Olliverem nie poszły na marne. Jeszcze siedem razy udało mi się tak trafić, gdy poczułem, że ktoś mnie obserwuje.
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline
Usłyszałam jakiś świst i wstałam z ławki. Znajomy dźwięk...
Przez chwilę niewiedziałam co robić, aż w końcu zdecydowałam się wyjrzeć zza krzaków, co jest źródłem tego dźwięku.
Oniemiałam.
Książę Max. Bez koszulki?!
- Ech... wasza wysokość... - mruknęłam ogłupiała, dygając niezdarnie.
Może i jestem wariatem... Ale skoro tak sądzisz, to znaczy, że ty też nim jesteś!
Offline
Zrobiłem się czerwony i powoli odwróciłem głowę. - Och...eee...Witaj, Awaro. - spróbuj zachowywać się normalnie - Wyspałaś się?
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline
- Emm... t-tak... - odpowiedziałam nie bardzo wiedząc jakie było pytanie...
Książę trzymał łuk. Musiał ćwiczyć, a ja mu przeszkodziłam. Poczułam jak twarz zaczyna mi powoli czerwienieć. Zachichotałam, nie mogąc dłużej się powstrzymać.
- Świetnie strzelasz - zauważyłam patrząc na tarczę. Ani razu nie spudłował, a jego tros...
NIE! Awara uspokuj się!
Może i jestem wariatem... Ale skoro tak sądzisz, to znaczy, że ty też nim jesteś!
Offline
- Dzięki, przyjaciel mnie nauczył. Chcesz spróbować? - postanowiłem być miły, ale strasznie było mi wstyd.
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline
Z samego rana narzucam na siebie bluzę Theo z napisem "S.T.A.R. Laboratories" (którego durny Jay nadal mi nie wyjaśnił), legginsy i czarne trampki, po czym wybiegam do ogrodu. Słońce oświetla mi twarz. Wdycham czyste powietrze Angeles. Naprawdę nie sądziłam, że oddychanie tutaj może się różnić od oddychania w Honduragui.
Chodzę między kwiatami i drzewami, piękniejszymi niż u najbogatszych Dwójek w mojej prowincji, gdy nagle zauważam coś, co sprawia, że mam ochotę wybuchnąć śmiechem, a jednocześnie budzi we mnie niechcianą zazdrość. Tyłem do mnie stoi Awara, a obok niej książę Max z łukiem w ręce. Tyle, że ten drugi nie ma na sobie koszulki.
Zanim zdążę to przemyśleć, wyrywa mi się:
- Huh? To wasza znajomość jest już na TYM etapie?
Gdy orientuję się, co właściwie powiedziałam, mam ochotę wybuchnąć histerycznym śmiechem. Zamiast tego, zakrywam uśmiech dłonią.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
- Harmony... to znacz... nie! Przez przypadek wpadłam na księcia jak ćwiczył... - Nie byłam pewna kto powinien się tłumaczyć, ale potrzebowałam przyznać przed sobą, że to był przypadek. Taki sam przypadek, który ojciec zwykł nazywać "chichotem losu"... patrzyłam przestraszona to na księcia, to spowroten na Harmony oczekując jakieś reakcja.
Może i jestem wariatem... Ale skoro tak sądzisz, to znaczy, że ty też nim jesteś!
Offline
Fantastycznie Max, lepiej być nie mogło. Spojrzałem to na jedną to na drugą, westchnąłem, sięgnąłem po strzałę i zacząłem dalej ćwiczyć. Po co mam się mieszać i tłumaczyć. To mój dom, mogę robić co chcę, one niech się dogadują.
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline