Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Marszczę brwi. No brawo braciszku.
- Nie wierzę, że zrobił to pierwszego dnia. Co za kretyn. - Kręcę głową. - Ale.. podziałało. Chyba? Bo między wami nadal coś jest co nie? Bo jak nie, to niepotrzebnie dałam mu naszyjnik.
Zatykam usta. Idiotka. Miałaś nic nie mówić.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
Patrzę na nią zaciekawiona.
- Naszyjnik? - pytam szybko.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Ee.. no naszyjnik. Ze zdjęciem. Mojej rodziny. - mówię szybko.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
Potrząsam głową z uśmiechem.
- I co to ma wspólnego ze mną? - brnę dalej. Wolę temat naszyjnika o wile bardziej od poprzedniego.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Botamjestteżtwojezdjęcie. - mówię szybciej, żeby mnie nie zrozumiała.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
Śmieję się. Nie zrozumiałam ani słowa.
- Harm, bełkoczesz. - przewracam oczami. - Ale odpuszczę ci. - chichoczę i czuję nagły przypływ odwagi. - A wracając do tematu... - zaczynam przeciągle. - To zgadzam się z faktem: kretyn. - wybucham śmiechem. - Po tym wszystkim spotkałam go w ogrodzie i miałam zamiar uciekać ale zatrzymałam się potem mnie zobaczył... - po raz kolejny przewracam oczami. - Skończyło się na tym, że prawie nie umarłam ze strachu kiedy zaczął się wydzierać. - mówię to wszystko niemalże na jednym wydechu.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- O nie! - Mówię ze zgrozą, po czym wybucham śmiechem. - On to wie, jak oczarować dziewczynę. Romantyk od siedmiu boleści.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
- Jezu... To było takie głupie... - chowam twarz w dłoniach aby stłumić śmiech. - No i tak do tego doszło...
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Śmieję się.
- Normalnie nie wierzę. Jesteście od siebie zupełnie różni. Wszystko się poplątało.
Nie wiem, czy mówiłam o nich, czy o mnie i Luke'u, czy ogólnie o nas.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
- Wszystko. - podnoszę wzrok. - Wszystko się popaprało. Ale cieszę się, że nie jesteś na mnie zła... - przełykam ciężko ślinę i marszczę brwi. - Jak? Przecież... - kręcę głową. - Skoro ty tak łatwo to dostrzegłaś... To inni pewnie też. - mówię zestresowana. - A my tak ryzykowaliśmy... - mówię prawie bezgłośnie.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Śmieję się.
- Nikt was nie widział. Theo powiedział Jayowi. Jay powiedział mnie. Wasz sekret jest bezpieczny.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
- Nasz sekret. - powtarzam. - To mnie przeraża. Sekrety są okropne. - robię długą pauzę. - Aczkolwiek czasem potrzebne. - kwituję zamyślona.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Kręcę głową.
- Nie wiem po co zgłosiłam się na te Eliminacje. Max będzie tylko z jedną z nas, a reszta wróci do domu ze złamanymi sercami. To jest... chore. Luke naprawdę mnie kocha. Maxowi nawet chyba nie zależy. Wolę mieć sekret z Luke'm, niż niszczyć to, co dopiero odbudowuje się między nami, dla korony.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
Potakuję i podnoszę się do góry. Harmony robi to samo.
- Masz o co walczyć. - uśmiecham się do niej ciepło.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Obie mamy. Nie wiem jeszcze jak to się skończy... - przygryzam wargę - ...ale jedno wiem. Nie możemy się wydać, jeśli chodzi o Luke'a i Theo.
Patrzę na zegarek.
- Już pora na nas. Chodźmy.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
Wzdycham ciężko.
- Dobrze, chodźmy już. - znów wracamy w ciszy. Kompletnie mi to nie przeszkadza ponieważ myślami jestem zupełnie gdzie indziej...
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Śmieję się.
- To moje pytania nie są chyba takie straszne.- zrobiłam cudzysłów w powietrzu przy chyba.
Ostatnio edytowany przez Claire Winlest (2016-03-04 21:25:38)
"Bywa, że tylko człowiek, który stracił wszystko, potrafi obdarować Cię najcenniejszym skarbem."
Offline
- Moje są dosyć bardzo osobiste.- uśmiechnęłam wzruszając ramionami.- W co się ubierasz czy będziesz w tym?
"People cry, not because they’re weak. It’s because they’ve been strong for too long."
Offline
- Przebiorę się w szorty i jakąś koszulkę na ramiączkach. Dzisiaj tak na luźno- założyłam za ucho kosmyk wypadający z koka i lekko się uśmiechnęłam.
"Bywa, że tylko człowiek, który stracił wszystko, potrafi obdarować Cię najcenniejszym skarbem."
Offline
- A ja tak na elegancko, taki mam po prostu styl.- uśmiechnęłam się wygładzając sukienkę.
"People cry, not because they’re weak. It’s because they’ve been strong for too long."
Offline
- On naprawdę do ciebie pasuje.- pochwaliłam .- Teraz bardzo cię przepraszam , ale biegnę się przebrać. Widzimy się na spotkaniu.
"Bywa, że tylko człowiek, który stracił wszystko, potrafi obdarować Cię najcenniejszym skarbem."
Offline
Po krótkim spacerze usiadłam na ławce niedaleko wejścia. 'Wydaje mi się czy nagle w pałacu zrobiło się trochę ciszej i nudniej? ' pomyślałam i uśmiechnęłam się. Weszłam spowrotem do pałacu.
Ostatnio edytowany przez Bella Thornes (2016-03-04 21:42:36)
"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia."
Offline
Nie mogłam już wytrzymać. Powinnam była przynajmniej jeszcze dzień posiedzieć w pokoju... Ale po tygodniu spędzonym w łóżku miałam dosyć tej bezczynności. Dlatego jak zawsze musiałam się wymknąć choć... Nie zbyt mi to wyszło. Tata zauważył i wściekł się mówiąc, że jestem uparta jak osioł (co było w stu procentach prawdą) i że w ogóle nie myślę o swoim zdrowiu (co w pewnym sensie również było prawdą).
Skończyło się na tym, że wróciłam do pokoju (jak zwykle ze skruszoną miną), a po paru godzinach przyszedł tata i przeprosił za całą kłótnie.
- Przepraszam kochanie... - mówił raz za razem, przytulając mnie do siebie.
I tak było zawsze. Za każdym razem. Przyzwyczaiłam się. Ojciec jest osobą nie lubiącą agresji i strasznie dramatyzującą.
Co będzie to będzie. - tak brzmiało jedno z moich motto.
Kiedy już skończymy wyjaśniać sobie całą tą sytuację tata każe mi wyciągać z niej wnioski choć sam bardzo dobrze wie, że następnym razem będzie tak samo. Nie jestem niewdzięczną córką która olewa wszystko i ciągle łamie zasady. Ja po prostu nie mogę wysiedzieć w miejscu. Nie mogę patrzeć jak życie mija i mija, a ja mu na to pozwalam! O nie!
Po rozmowie złapałam flet i pobiegłam do ogrodu w moje ulubione miejsce. Przysiadłam na ławce,przyciągnęłam kolana do piersi i zamknęłam oczy.
Kiedy znów je otworzyłam jestem w ogromnej sali balowej. Uśmiechałam się pod nosem,wygładzam długą i ozdobną suknie po czym ruszam przed siebie. W okół jest pełno ludzi którzy się do mnie uśmiechali. Jestem w centrum uwagi. Nawet to lubię. Dostrzegam mojego tatę. Jest ubrany w elegancki garnitur. Złoto-siwe włosy zaczesane ma do tyłu, a jego błękitne oczy wy[pełnione są radością. Na salę wjeżdża śliczny tort urodzinowy z napisem "Wszystkiego najlepszego w dniu 17 urodzin! Posyłam tacie szczery uśmiech, a on całuje mnie w czubek głowy.
- Niech spełnią się twoje marzenia, córeczko...
W tym momencie dostrzegam wysoką szatynkę o zielonych oczach i dwóch chłopców. Dwunastoletni blondyn i trzynastoletni szatyn... Oboje o ciemnych oczach.
Zamykam oczy aby powstrzymać napływające łzy.
Gdy ponownie je otwieram znów jestem w ogrodzie. Rękawem wycieram mokry policzek i biorę głęboki oddech.
- Łzy nic nie zmienią. - mówię do siebie i spuszczam nogi na ziemię.
Uśmiecham się widząc małego ptaszka skaczącego nieopodal. Jest taki prześliczny! Odprężona łapię flet i zaczynam grać (https://www.youtube.com/watch?v=L0q78DT0wiY) jedną z moich ulubionych melodii.
Ostatnio edytowany przez Sophie Dean (2016-03-06 04:13:17)
Nie ważne co mówią inni ważne, że ty wiesz co w życiu tak na prawdę się liczy.
Offline
Dziewczyna stoi oparta o drzewo. Podchodzę do niej i szepczę:
-Kim jesteś?
Offline
Podnoszę głowę i mój wzrok pada na pirata. Już mam wiać, gdy nagle budzi się we mnie jakaś dziwna odwaga. Szybko wyrywam mu rewolwer zza paska, odbezpieczam i przystawiam mu do skroni.
-Jestem tylko pokojówką, ale umiem się bronić.-przysiskam broń mocniej do jego głowy- Nie łaź za mną.
Offline