Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Och, jest mnóstwo sposobów. Staniesz na ławce i mi przywalisz. Ja kucnę i mi przywalisz. Weźmiesz jakiegoś długiego kija i mi przywalisz. - Zauważam, że patrzy na mnie jak na debila, więc wybucham śmiechem. - Nie patrz tak na mnie! Nie chcę tego, tylko się z tobą droczę!
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Próbuję powstrzymać uśmiech. On mnie tak rozśmiesza! To jest aż niemożliwe...
- A wydaje się, że tego pragniesz. I w dodatku się powtarzasz. To musi coś znaczyć. - mówię i udaję poważną minę.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Jeśli to jest coś, co cię uszczęśliwi, to jakoś to przeżyję. - Zastanawiam się przez chwilę, po czym poważnieję. - Przepraszam cię za tamto.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Nagle cała radosna atmosfera opada. Ta poważna mina w ogóle nie pasuje do Theo. Zauważam to od razu.
- Nie powiem, że jest w porządku i nie masz za co przepraszać... - zaczynam powoli, a pytanie na które nie otrzymałam wcześniej odpowiedzi znów ciśnie mi się na język. - To był twój kolejny głupi pomysł... - mruczę. - Miałeś na sali mnóstwo innych dziewczyn... Które zdecydowanie by tego chciały. - przewracam oczami.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Aa.. - No super. Ale się wpakowałem. - To był impuls. Chciałem w końcu wywołać w tobie jakąś niekontolowaną reakcję. Jesteś świetną dziewczyną i wkurzało mnie to, że się nie doceniasz. - Boże, ale ze mnie romantyk. Jeszcze sobie pomyśli, że jestem wzruszającym człowieczkiem typu Jay.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Naglę chęć rozmowy na ten temat mija. Kiwam głową, nie mam pojęcia co mam powiedzieć.
- To po prostu przestań o tym myśleć. - wzruszam ramionami.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Zastanawiam się przez chwilę.
- Racja. Nie zmienię cię na siłę.
Milknę, rozprostowuje nogi, opieram się i zaczynam bębnić palcami o ławkę, żeby zagłuszyć ciszę.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Wzdycham.
- Nie chcę się zmieniać. - burknęłam po długiej chwili ciszy.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Nie musisz. - Wzruszam ramionami. - Chciałem tylko pomóc ci się otworzyć, bo zamknięcie się na świat jest problemem i uwierz mi, wiem o czym mówię.
Nie wiem, czemu tak mnie denerwuje ta rozmowa. Nie powinienem się przejmować.
- Po prostu powiedz, że cię wkurwiam i żebym sobie poszedł, to sobie pójdę. To nie takie trudne.
Wstaję z ławki i patrzę na nią wyczekująco.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Zadzieram głowę do góry.
- Theo... - zaczynam powoli i spuszczam wzrok. Tak na prawdę miło mi się z nim rozmawiało. Ale chyba nie powinniśmy. Zdecydowanie nie powinniśmy. Gardło mi się zaciska i nie mogę wydusić z siebie ani jednego słowa więcej.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Wzruszam ramionami. Ja jej do niczego zmuszać nie będę.
- Okay, jak wolisz - mówię i zaczynam iść w stronę pałacu.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Przez chwilę nie zdaję sobie sprawy, że odchodzi. Ale kiedy podnoszę wzrok on znika za rogiem. Nagle dopada mnie przygnębienie. Chciał mi pomóc... Na jakiś jego chory sposób. Ale chciał. Mogę tu siedzieć i nic nie zrobić. Jest ryzyko, że później nasze rozmowy nie będą... Takie przyjemne. Jak by znał mnie przez całe życie i rozmawiał ze mną po raz tysięczny. Mogłam zyskać przyjaciela. A siedząc tu ryzykuję jego stratę.
Wstaję i na początku niepewnie ruszam za nim lecz z każdym krokiem przyspieszam.
- Theo! - wołam za nim. - Nie "wkurwiasz mnie". - robię cudzysłów w powietrzu. - Na prawdę dziękuję ci za dzisiejszą rozmowę. - nie patrzę mu prosto w oczy, sama nie wiem dlaczego. - Pierwszy raz ktoś oprócz mojej rodziny tak na prawdę mnie zauważył. No nie licząc Harm. - uśmiecham się. - To wszystko jest dla mnie nowe...
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Przyzwyczajaj się. Już cała Illea zna Alex Terry. Jesteś faworytką części moich znajomych. - Uśmiecham się jednym kącikiem ust. - Więcej osób cię zauważy. Zobaczysz. A jeśli nie.. - wzruszam ramionami - to tylko ich strata.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
W końcu patrzę w jego ciemne oczy. Jest w nich podobny błysk co w oczach Harmony.
- Ale ja chciałam być zauważona w inny sposób. - zaczęłaś to skończ. - Za coś co ludzie sami we mnie zobaczą. - przewracam oczami i krzyżuję ramiona. - Wiem, że tak już się nie stanie bo to wszystko tak jak by zepsuło mój plan. - krzywię się. - Teraz będę spostrzegana jako: dziewczyna z eliminacji.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Spokojnie, Alex. Nie wszyscy są wielkimi fanami Eliminacji i patrzą na was z uwielbieniem. To nie miało tak zabrzmieć - Mentalny face palm. - Chodziło mi o to, że kiedyś ktoś zobaczy cię taką, jaka jesteś naprawdę, a nie taką, jaką kreowali cię w telewizji. I cię pokocha za to, jaka jesteś. - Zastanawiam się chwilę. - O ile tą osobą nie będzie sam książę.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
- Mmm.. - nie mam ochoty rozmawiać na ten temat. - Może powoli zaczniemy wracać? Zimno mi się zrobiło. - pocieram ramiona i ruszam do przodu.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Dobra, rozpalę ognisko. - Widzę, że patrzy na mnie jak na idiotę, więc dodaję. - Przyzwyczajaj się do takich głupich tekstów.
Alex wstaje, a ja wtedy wpadam na pomysł.
Zdejmuję swoją starą, szarą bluzę, którą przywiozłem jeszcze z Honduragui i podaję ją Alex.
- Masz, bo się przeziębisz i ominie cię piżama party.
Ach, Theo, ty słodziaku. Uważaj, bo wszyscy się porzygają z nadmiaru słodyczy.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Biorę bluzę i zakładam ją. Jest naprawdę duża. Mimowolnie zaczynam chichotać. Wyglądam pewnie przezabawnie.
- Ta bluza na pewno ma swoją własną ciekawą historię. - mówię nie przestając się uśmiechać. - Lubie takie rzeczy.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Śmieję się.
- Żeby tylko jedną historię. - Wskazuję na przypalony fragment na rękawie. - Wiesz o co chodzi tutaj? Dla zakładu skakałem przez ogień. Nie radzę tego robić w bluzie. - Marszczę brwi. - W ogóle nie radzę tego robić. A widzisz to? - Wskazuję na zaszytą dziurę na dole bluzy. - Gdy dowiedzieliśmy się, że Harmony jedzie na Eliminacje eee.. włamaliśmy się na posesję jej beznadziejnych pracodawców i owinęliśmy im dosłownie wszystkie drzewa papierem toaletowym, a na środku zostawiliśmy kartkę Harmony "Może Wasza Przyszła Królowa" pozdrawia. Zapomnieliśmy jednak o ich psach.. - Śmieję się na to wspomnienie, po czy patrzę na Alex. - Ogólnie ta bluza przeżyła jeszcze więcej, ale nie będę się w to wgłębiać. Wychodzę na dziecinnego idiotę, który łazi w starej, rozwalonej bluzie jak menel, co?
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
- Niee... - mówię przeciągle. - Wcale nie. Ja i mój tata nałogowo zbieramy stare książki, które przechodziły z rąk do rąk. - uśmiecham się. - Wiesz.. Wypadające kartki,brakujące strony i zniszczone okładki. Czasem jakieś notatki.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- O. Znaleźliście coś ciekawego? Chodzi mi głównie o coś po poprzednich właścicielach.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
- Tak. Raz nawet znaleźliśmy książkę w której było mnóstwo notatek i różnych kartek. Tata tak się zawziął w poszukiwaniach pierwszego właściciela i notatek autora... I w końcu mu się udało. - uśmiecham się na wspomnie mężczyzny o delikatnej siwiźnie i śmiesznych wąsach. - Historia była o miłości. Ale to nie on był autorem tylko jego ojciec, który zmarł. I była prawdziwa. - wzdycham.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- To musiało być genialne. Szukanie człowieka tylko po zapiskach. Świetna przygoda. Chętnie bym coś takiego przeżył - mówię z entuzjazmem.
"Great, we're all bloody inspired."
Offline
Przewracam oczami.
- Miałam w tedy chyba z jedenaście lat. I to była taka niesamowita zagada. - zastanawiam się przez chwilę. - To chyba jedyne czym mogę się na razie pochwalić. Chyba, że malowanie paznokci wchodzi w grę. - wybucham śmiechem.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
- Jeśli dobrze ci to wychodzi, to czemu nie? - Śmieję się. - Mówię ci, kiedyś wymyślisz jakiś całkowicie nowoczesny, nieznany i odjechany sposób malowania paznokci albo lakier, opatentujesz to i zarobisz miliony!
"Great, we're all bloody inspired."
Offline