Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Że nie założyłam się z tą gnidą Crystal o coś gorszego. Sraczkowate włosy to za mało... Albo, że jeszcze jej nie zrobiłam nalotu na chatę! - dodaję ze śmichem.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
Unoszę brew.
- Jak będziesz planowała coś takiego, to mnie poinformuj. Chętnie pomogę.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Przeczesuję włosy palcami.
- W sumie... Też bym pomógł. - Przypomina mi się Crystal ze szkoły.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Śmieję się, choć trochę jestem zaskoczona jego słowami.
- Dobra. - Poważnieję. - To ja żałuję... że nie pogadałam dłużej z Fadem. - Zwracam się do dziewczyn. - Mówiłam wam? Gościu był u mojej siostry na chacie!
Widzę, jak Matt ukradkiem piorunuje mnie wzrokiem, ale... było warto.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Podgwizduję.
- No wspominałaś - śmieje się i zerkam na Corrin. Dziewczyna patrzy przed siebie ale chyba myślami jest daleko od nas. - Cor! Halo! Pobudka - mówię machając w jej stronę.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
To pytanie daje mi dużo do myślenia. Czego najbardziej żałuję?
Nie licząc drobiazgów... Tamtego dnia przed wyjściem z domu zrobiłam tacie wyrzuty, że nie może się wyrwać z pracy. Ale gdyby zrobił tak jak planował... Biorę głęboki oddech. Czego jeszcze? Tego, że na początku nie mogłam zaakceptować Thomasa, a teraz po prostu głupio mi się przyznać, że mi już minęło. Że tak, a nie inaczej wyszło z Mattem i że...
Przerywa mi głos Carol.
- Hm? - podnoszę na nich rozkojarzone spojrzenie.
Offline
Bezgłośnie poruszam ustami w stronę Mary słowami "Zniszczę cię". Na co ona powstrzymuje się od śmiechu.
Patrzę przez chwilę na Corrin i czekam na odpowiedź. Bo zadałem te pytanie głównie ze względu na nią.
- Twoja kolej na odpowiedź - mówię ciszej.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
- A. Hmm - mówię cicho i patrzę na każde po kolei. Kurcze... Tak się zamyśliłam, że nawet nie słyszałam co mówią. A co gorsze nie wiem co ja mam powiedzieć... Dziewczyny powiedziały o rzeczach które tak na prawde są bardzo nieistotne. - Żałuje wielu różnych rzeczy mruczę pod nosem do siebie. - Hmm.
Matty rzuca mi spojrzenie. I ono mi wystarcza abym wiedziała, że to pytanie było głównie dla mnie. Nawet jeśli nie chciał abym wiedziała.
Wzruszam lekko ramionami.
- Żałuje, że więcej narzekałam na to co mam zamiast za to dziękować - odpowiadam patrząc na chłopaka. I żałuję, że dokładam ci problemów. Dodaje w myślach.
Offline
Nie odzywam się. Zamiast tego zaczynam nerwowo bawić się naszyjnikiem.
To było głupie pytanie. Trzeba było je zachować dla siebie.
Trzeba było w ogóle tutaj nie przychodzić.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Widzę, że atmosfera zrobiła się nieco napięta, więc postanawiam zmienić temat.
- Hmm... To chyba moja kolej - mówię. Zastanawiam się nad pytaniem. - Uwaga, uwaga. Mara jest poważna. To historyczny moment - mówię oficjalnie. - Jakie jest wasze największe marzenie? Tylko nie róbcie mi tutaj depresji, błagam. - Przewracam oczami. - Marzenia to wesoły temat.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Mara wyczuła tak jak ja, że coś się zmieniło.
- Największe, największe? Chce zniknąć! Po prostu zostawić liścik "Sorry ale musiałam wyjechać". Złapać autostopa i ziuuuu! - mówiąc to zabawnie gestykuluję.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
- Ja może nie autostop... - śmieje się. - Ale pozwiedzała bym świat - mówię szczerze i uśmiecham się szeroko.
Offline
- Serio, serio? - pytam patrząc na Corrin.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
- nie tak na prawdę mam ochotę kupić sobie jednorożca i pojechać na nim na koniec tęczy, Carol. Chcesz się ze mną zabrać? - pytam ironicznie unosząc brew.
Offline
- JASNE! Ale ty odwracasz uwagę gnoma, aja biorę garniec ze złotem! - chichoczę.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
Śmieję się.
- Niezły plan. Tylko pilnujcie przy okazji jednorożca, bo ktoś... nie mówię, że ja, nie nie... może go chcieć zwinąć. - Unoszę brew. - Okay. To ja chcę... - Czego ja chcę? Sama nie wiem. - Chciałabym pojechać do Afryki. No wiecie, z tymi... Cholera. Jak oni się nazywali?... - Myśle na głos. - A tak! Lekarze Bez Granic! - Śmieję się. Ogień parzy mnie po twarzyyy. A ja nie czuję, że rymuję. - Pomagać ludziom. Chyba dobry plan.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Patrzę na nią spod zmarszczonych brwi. Po niej bym się tego nie spodziewał. Prędzej bym powiedział, że międzynarodowa trasa koncertowa z zespołem rockowym.
Dopiero po chwili sobie przypominam, że powinienem odpowiedzieć. Mrugam oczami kilka razy.
Pomszczenie rodziców. Odejście z Agencji. Znalezienie cioci faceta.
- Tybet - mówię zamiast tego, bo to po tych wszystkich moje największe marzenie. - Chcę pojechać do Tybetu. No i tak poza tym... - Waham się. - Chcę być szczęśliwy. Tak po prostu.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
- W sumie... Mądrze. Chyba każdy tego chce - mówię i lekko się uśmiecham. Wyciągam z torby telefon. - Umm. Wujek karze mi wracać - wywracam oczami. - Ehh. Chyba nie będę dyskutować. Ostatnio zrobił się strasznie drażliwy - mówię nieco speszona. - A w szczególności kiedy wychodzę gdzieś gdzie jest Carol i Mara razem - dodaję ze śmiechem.
Offline
- Oj tam, oj tam... Powiedz, że telefon ci się rozładował.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
- No jasne. Za każdym razem się rozładowuje - mówię i wstaję.
Offline
- Hm... ogólnie co z wujkiem? Bo słyszałem, że był w szpitalu - mówię nieco zaniepokojony.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Dziewczyny patrzą zaskoczone. Nic im nawet nie wspominałam.
- Już dobrze. Nawet świetnie. Nic mu nie jest. - Marszczę nieco brwi, zastanawiając się skąd on może to wiedzieć. - Ymm. To ja już uciekam. Cześć - mówię pospiesznie i szybkim krokiem zaczyna oddalać się od przyjaciół.
Offline
Marszczę brwi.
- Nic mi nie mówiła. Nawet nie wspomniała - mamroczę pod nosem wracając wzrokiem do ogniska.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
Wzruszam ramionami.
- Nie wiedziałem.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Patrzę nieco zaniepokojona na Matta, ale wtedy zauważam coś w oddali za nim. Od razu wybucham śmiechem.
- Czy... tam jest śpiący Branwell? - Pokładam się ze śmiechu, patrząc na chłopaka i leżącego obok niego psa.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline