Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Kolejne pół roku spędzone przy załatwianiu dokumentów. - wzdycham. - Za rok powinna odbyć się trasa. Jeżeli cokolwiek z tego wyjdzie. - dodaję z ironią.
What you don't have you don't need it now
What you don't know you can feel it somehow
Offline
- Na pewno będzie. - uśmiecham się do niej. - Chociaż... z jednej strony to dobrze, ze względu na Sarah. - mówię.
It all starts with a dream
The dawn of a new day
Offline
- No tak... - nadal nie wiem co zrobić z Sarah, kiedy zaczną się trasy.
Chciałabym ją wziąć, ale to nie dałoby rady. Zostawiać też jej nie chcę. Ale mam jeszcze rok. Na pewno coś wymyślę. Muszę.
- Robi się późno. - zauważam.
What you don't have you don't need it now
What you don't know you can feel it somehow
Offline
- To... chyba dobrze? - przybliżam się do dziewczyny.
It all starts with a dream
The dawn of a new day
Offline
Kiwam głową. Czemu to wszystko jest takie trudne? Czy coś się zmieniło po ślubie?
- Powinniśmy wracać. - mówię trochę rozczarowana.
What you don't have you don't need it now
What you don't know you can feel it somehow
Offline
- Coś się stało? - pytam szczerze.
Nie tak to planowałem...
It all starts with a dream
The dawn of a new day
Offline
- Nic. - kręcę głową i wstaję. - Po prostu jestem... - no powiedz. - zmęczona. - staram się, żeby to wyszło w miarę wiarygodnie.
Ostatnio edytowany przez Lisa Steward (2016-08-02 18:39:52)
What you don't have you don't need it now
What you don't know you can feel it somehow
Offline
Nie mówi prawdy.
- Lisa, co się stało? - chwytam ją za rękę.
It all starts with a dream
The dawn of a new day
Offline
- Naprawdę, nic. - podnoszę głowę i spoglądam w jego zielone oczy.
Nie teraz. Błagam...
What you don't have you don't need it now
What you don't know you can feel it somehow
Offline
Wzdycham. Nic mi nie powie.
- Ale... gdyby coś było nie tak to powiedz mi. Dobrze? - obejmuję ją.
It all starts with a dream
The dawn of a new day
Offline
Kiwam głową. Potrzebuję go.
- Wracajmy. - mówię.
What you don't have you don't need it now
What you don't know you can feel it somehow
Offline
- Okej. - uśmiecham się do niej smutno.
Coś się stało... a ja o tym nie wiem.
It all starts with a dream
The dawn of a new day
Offline
- Matkooo, Carol, rusz się - wołam za nią, idąc szybciej. - Zaraz tutaj zakwitnę.
Wybucham śmiechem i biegnę w stronę miejsca, w którym się umówiliśmy.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Ciężko dysząc wlekę się na Marą.
- Czemu ty tak szybko chodzisz!? - pytam zmęczonym tonem. - Przez całą drogę muszę za tobą biec!
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
- Bo mam ochotę na ogniiiiskooo - mówię śpiewnie, dobiegając na miejsce.
Obracam się wokół własnej osi, po czym opadam ze śmiechem na piasek.
- Grzebiesz się jak Colin na w-f. - Przewracam oczami.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
W końcu doczołguje się jakoś do dziewczyny. Rzucam sandały na bok i opadam na piasek.
- No i nikogo jeszcze nie ma. Nie musiałyśmy tak biec... - jęczę.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
- Ktoś musi rozpalić ognisko. A jako, że nie będzie tutaj prawdziwych mężczyzn, muszą to zrobić silne, niezależne kobiety - prycham i idę zbierać drewno.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Unoszę oczy ku górze.
- O luju... - mruczę pod nosem. - Jak przyjdzie Cor to ona rozpali bo świetnie jej to wychodzi. Dosłownie... Tylko się dotknie i wszystko się ładnie pali.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
- Cześć! - witam się z dziewczynami podbiegając do nich. Parskam śmiechem widząc minę Carol. - Ale ją przegoniłaś. Ona chyba tylko z tobą się tyle rusza - chichoczę. - No i na wyprzedażach - dodaje rozbawiona.
Offline
- Ha. Ha. Ha - mówię ironicznie. - Zabawne.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
Unoszę brew.
- Prawdziwe - poprawiam ją. Układam drewno w jednym miejscu na kupce. - Wracając do tematu, moja durna siostra ma to samo. Cholerna Obdarzona. Wystarczy, że dotknęłaby tego drewna i zaraz rypnęłyby jakieś piorunki czy coś tego rodzaju. - Prycham
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Parskam śmiechem i kładę torbę na ziemię. W butach mam pełno piachu. Powinnam była je zdjąć zanim weszłam na plażę. Ehh...
- No, no... - śmieje się. - Ja tam piorunów nie potrzebuje. - Przykucam przy stosiku z drewna i pstrykam parę razy palcami, z których sypią się iskierki i po chwili ogień już się pali. Zadowolona patrzę w ognisko. Co jakiś czas coś trzaska, a kilka iskier ląduje na moich dłoniach co nieco mnie łaskocze.
Offline
- Mówiłam! - mówię przyciągając do siebie torbę Corrin i wyciągam z niej koc.
A teraz prędko, zanim dotrze do nas, że to bez sensu!
Offline
Prycham i przewracam oczami.
- Popisuj się dalej. Niczym Sam.
Czy wszyscy Obdarzeni muszą robić z siebie nie wiadomo kogo? Nie ważne. Arnett wydaje się całkiem okay, mimo, że to mnie trochę wytrąciło z równowagi.
Abracadabra!
...
Nope. You're still a bitch.
Offline
Przychodzę na ustalone miejsce i z ulgą zauważam tylko trzy dziewczyny. Przez chwilę gapię się na Corrin w czerwonej sukience, ale zaraz się otrząsam. Prycham cicho. Jesteś żałosny, Matthew.
Idę bliżej z dłońmi w kieszeniach.
- Cześć - witam się i siadam na ziemi przy ognisku.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline