Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
-Tak... to prawda. - przytakuję dziewczynie. - bardzo dużo się ostatnio działo. Do tego jeszcze zniknął Araela. - wzdycham. - Ale to wtedy, kiedy Jimmy. Dwa lata temu - mam wrażenie, że tamten rok był zwykły.
Chociaż? Początek ciąży Lisy i oświadczyny...
W każdym razie nie był taki dramatyczny.
It all starts with a dream
The dawn of a new day
Offline
- Kim był Arael? O Jimmym słyszałam, ale Arael? Pierwsze słyszę. - mówię i głęboko wzdycham.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
- To... - już mam zamiar odpowiedzieć, gdy się zatrzymuje. - Nieważne. - kręcę głową i wzdycham.
It all starts with a dream
The dawn of a new day
Offline
- Ktoś jeszcze zniknął dwa lata temu? - pytam cichutko.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
Kręcę głową.
- Oprócz nich wszyscy są cali. - mówię.
Zaraz... coś mi się przypomniało, a przydałoby się zmienić temat. - od dawna mieszkacie z Codym? - pytam.
It all starts with a dream
The dawn of a new day
Offline
- Hm... Od kąd wyszliśmy z więzienia - tłumaczę. - Dużo czasu ze sobą spędziliśmy i jakoś tak wyszło, że zostaliśmy przyjaciółmi. - uśmiecham się lekko. - Nadal pracujesz jako architekt?
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
- Tak. - kiwam głową. - Odkąd Lisa jest w ciąży, mam w zasadzie trochę mniej pracy. - uśmiecham się. - Ale boję się co będzie jak mała się urodzi... bądź co bądź to jednak dziecko. - śmieję się trochę nerwowo.
It all starts with a dream
The dawn of a new day
Offline
Uśmiecham się współczująco.
- Dacie radę... A właśnie, gdzie Lisa? - pytam. Miała wrócić za chwilkę. - Wiesz... ja już muszę lecieć. Muszę sprawdzić czy Cody znów zamknął drzwi - chichoczę cicho. - A ty sprawdź co z Lisą. - puszczam do niego oczko i zaczynam się zbierać.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
- Jasne. - uśmiecham się. - Do zobaczenia Chass. - mówię i idę poszukać Lisy w jednym ze sklepów.
It all starts with a dream
The dawn of a new day
Offline
- Pa - mówię cicho i odchodzę.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
Idę pogrążona w ciemności przed siebie. Obok wyczuwam trzy inne osoby.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
Jest ciemno. Nikogo nie powinno tu być. Czasami "nietoperzy" wzrok się przydaje. Widzę większość rzeczy, które zasłania mrok.
- To który sklep bierzemy? - unoszę brew.
Offline
Zastanawia mnie, dlaczego Magnetica i Codagh nie zabrali ze sobą noktowizorów. Niektóre części galerii są zbyt ciemne, by ktoś z normalnym wzrokiem mógł je dostrzec.
- Jubiler musi mieć największe zabezpieczenia. Proponuję na sam początek jakieś łatwiejsze miejsce - mówię rzeczowo.
Nasłuchuję, czy ktoś nie idzię. Na szczęście nie.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
- Victoria's Secret! - prawie, że krzyczę, a zaraz potem pogrążam się w gromkim śmiechu. Tak, Chass... Sklep z bielizną najlepszym rozwiązaniem
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
Przewracam oczami, ale kącik ust mi drga.
- Czemu nie? Pewnie sporo mają w kasie - mówię, choć wiem, że nie o to jej chodziło.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
- Skoro przychodzą tam same dziewczyny... - mruczę pod nosem. - To jak? Jedni pilnują wejścia, a inni biorą z kasy? - pytam.
Offline
- Tak. - potwierdzam i staję obok wszystkich.
Courage is to resist fear, mastery Of fear - not absence Of fear.
Offline
- Owszem - mówię i wchodzę jako pierwsza do sklepu.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
Patrzę po chłopakach, ale żaden nie kwapi się do wejścia do sklepu. Unoszę oczy o góry i prycham, po czym wchodzę za Magneticą do sklepu.
- Możesz się rozejrzeć za... tym co chcesz, a ja się wezmę za kasę - mówię. - Jakoś nie ciągnie mnie do okradania sklepów z damskiej bielizny.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Staję przed wejściem i szukam wzrokiem jakichś ludzi. Czy oni naprawdę nie mają tu żadnej ochrony?
Offline
Śmieję się cicho pod nosem. No cóż... taka sytuacja może się więcej nie powtórzyć, więc... chwytam czarny biustonosz, który oplatam sobie na szyję oraz dołączam do Fade'a.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
Przechylam lekko głowę, gdy kątem oka zerkam na Magneticę ze stanikiem na szyi.
- Zdajesz sobie sprawę, jak głupio wyglądasz? - Kącik ust mi drga, ale nie śmieję sie.
Zaczynam grzebać w kasie, żeby ją otworzyć bez załączania alarmu.
Don't uderestimate me.
I know more than I say, think more than I speak, notice more than you realize.
Offline
Słyszę jakiś dźwięk. Czyżby ktoś...?
- Szybciej. - otwieram drzwi do sklepu.
Musimy się pospieszyć.
Offline
- Wiem, ale... O! - cieszę się na widok niewielkiej siateczki pod kasą. Wyciągam ją, a stanik władam do środka.. - Lepiej? - pytam, pomagając Fade'owi.
"Jeśli nie czujesz straty po odejściu człowieka, to znaczy, że ten człowiek nic dobrego dla ciebie nie zrobił."
Offline
Kiwam głową, patrząc w przestrzeń.
Courage is to resist fear, mastery Of fear - not absence Of fear.
Offline