Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: Poprzednia 1 2 3 Następna
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
W koncu odrywam usta od Lily. Mógłbym tak (i nie tylko ) w nieskończoność, ale nie chcę jej wystraszyć. A bynajmniej nie chciałbym jej teraz stracić. Odsuwam się od niej kawałek i z uśmiechem patrzę w jej śliczne ciemne oczy. Chciałbym ją jeszcze raz pocałować, ale wiem, że nie mogę. Kładę jej dłoń na policzku i dalej się uśmiecham.
Offline
Chciałabym wydusić z siebie jakieś słowa, ale naprawdę, NAPRAWDĘ jedyne co mi przychodzi do głowy to, albo objęcie Fabiana, albo po prostu...
- To było... - zastanawiam się co powiedzieć. - wspaniałe. - chciałabym po ileś tysięcy razy powiedzieć dziękuję, skakać po całym pokoju i czuć się jak teraz.
Całuję Fabiana w policzek i mówię:
- Dziękuję.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
DEREK
/wbiega i chamsko wpycha Fabiana na Lily, tak, że oboje leżą na łóżku. Następnie patrzy na nich wyczekująco./
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
Nie wiem, za co ona dziękuję mi. To ja powiniem ją teraz całować po rękach.
-Cała przyjemność po mojej stronie- mówię tylko.- Nie obrazisz się, jeżeli teraz wyjdę?
Offline
- Jeżeli obiecasz, że niedługo porozmawiamy to nie. - śmieję się cicho i wstaję.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
/bełt bełt bełt bełt bełt/ (w rytm "Work" Rihanny)
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
-Obiecuję- odpowiadam i kieruję się do drzwi.
Patrzę po raz ostatni na Lily i naciskam klamkę.
-Do widzenia, śliczna Roszpunko- delikatnie zamykam drzwi.
Teraz bynajmniej nie będę mógł się skupić na pracy. Idę wszystko przemyśleć na basenie.
Offline
- Do zobaczenia. - macham mu na pożegnanie i idę na balkon.
Cały czas się uśmiecham. Dziwne, że pokojówki nie zwróciły mi jeszcze uwagi. Przez to, nie myślę już o bólu sprawionym przez królową. Siadam na krześle i zakładam okulary przeciwsłoneczne. Nie jestem w stanie myśleć teraz o czymkolwiek. Nie... Jednak jestem w stanie. W głowie pojawia mi się obraz Fabiana. Zamykam oczy.
Ostatnio edytowany przez Lily Rose Sheve (2016-06-13 22:17:39)
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Ależ to romantycze. Jak będziesz srać, to też z myślą o Fabianie?
Your eyes, they shine so bright
I wanna save that light
I can't escape this now
Unless you show me how
Offline
Zbliżał się wieczór. Słońce, które odeszło za horyzont sprawiło, że oprzytomniałam. Wyszłam z balkonu i skierowałam się w stronę łazienki. Czułam, że nie zasnę tak prędko. Abigail przyniosła do pokoju bandaże, wodę utlenioną i ostatnią tabletkę przeciwbólową przed Biuletynem. Zostały 2 dni do nagrania, a rany wcale nie goiły się szybko. Mimo wielu starań i najróżniejszych leków, tył mojej głowy nadal miał jedno, wielkie przecięcie, które jak na złość nie chciało dojść do poprzedniego stanu. Sarah ściągnęła mi z głowy opatrunek i pozwoliła spojrzeć w lustro. W tym czasie, nalała na gazę odkażacz i przyłożyła w miejsce uszkodzenia. Szczypało mniej niż wcześniej, ale szczypało. Syknęłam, a ona założyła bandaże.
- Boję się, że do Biuletynu będzie panienka musiała nosić opatrunki. - westchnęła.
- Przeżyję. - zapewniłam ją.
Uśmiechnęła się pocieszająco i dodała:
- Postaramy się zrobić, co w naszej mocy, żeby panienka "wyzdrowiała" do tego czasu. - i wyszła.
Usiadłam przy biurku i postanowiłam coś narysować. Co z tego, że nie potrafiłam rysować, a moje bazgroły przypominały...? No właśnie. One nic nie przypominały. Oparłam głowę swoją ręką i patrzyłam w jeden punkt. Naszedł mnie pomysł na napisanie jakiejś melodii, ale zrezygnowałam z tego pomysłu. Nagle, zauważyłam szarą kopertę z kolorowym znaczkiem. Czyżby list od matki? Ze zniecierpliwieniem sięgnęłam po wiadomość i otworzyłam opakowanie.
Kochana Lil!
U twoich braci wszystko w porządku. Levis, co prawda opuścił się nieco w nauce, więc próbuję go w jakikolwiek sposób nawrócić w dobrą stronę. Nigdy nie byłam dobrą nauczycielką, ale widzę że próbuje się starać. Jest tylko zbyt rozkojarzony, bo wie że jesteś w Eliminacjach. Strasznie ci zazdrościł, gdy zobaczył cię w Biuletynie. Wyglądałaś inaczej i niecodziennie. Oczywiście w dobrym znaczeniu. Niedawno dowiedziałam się też, że Daniel pytał się o ciebie. Twoi bracia mi powiedzieli. Słyszałam, że kogoś poznał. Ma ostatnio świetny humor, ale przychodzi do nas coraz rzadziej. Tęskni za tobą. Proszę, zadzwoń do niego. To w końcu twój przyjaciel. Chciałam się jeszcze zapytać o księcia, ale pisałaś mi, że zachowuje się jak książę w inny sposób. Nie wiem jak to rozumieć, ale mam nadzieję, że jest dobrze. Wiesz, że nigdy nie potrafię znaleźć słów motywacyjnych, więc powiem tyle... Kocham cię i wierzę w ciebie, niezależnie od tego co zamierzasz.
Mama.
Ostatnio edytowany przez Lily Rose Sheve (2016-06-15 16:40:03)
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Idę do siebie do pokoju. Kiedy tylko pokojówki mnie widzą, od razu zaczyna malować im się strach na twarzy. Dziwne, że nie przyzwyczaiły się jeszcze do Lily wyglądającej, jakby wracała z wojny. Bez słowa idę do łazienki i oglądam się w lustrze. Może i rany się zagoją. Ze wspomnieniami będzie gorzej. Abigail puka do drzwi i pyta się czy może wejść. Odpowiadam jej, że może. Już nawet nie chodzi mi o skaleczenia, które Królowa wyrządziła. Chodzi o to, że ona nie chce być inna. Nie chce się zmienić. Po pięciu minutach, dziewczyna przychodzi i delikatnie obmywa rozcięcia. Zakłada mnóstwo bandaży i plastrów. Samo odkażanie jest najgorsze. Uśmiecha się do mnie smutno.
- Jeżeli mogłabym zapytać... co się stało panience? - pyta.
- Długa historia, Abigail. - kręcę głową. - Chciałabym powiedzieć, ale po prostu... - przerywa mi.
- Rozumiem. - mówi i pozwala mi wstać. - Tym razem będzie trochę gorzej. Potrzeba co najmniej tygodnia, żeby twarz panienki wróciła do poprzedniego stanu. Póki co będziemy maskować to pod makijażem. - kiwam głową.
- Dziękuję. - przytulam ją, na co ta robi się trochę zaskoczona.
Wychodzę z pomieszczenia i biorę ze sobą gitarę, a następnie idę na balkon.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Szybkim krokiem idę w stronę pokoju Lily. To następna po Delilah dziewczyna, której królowa nienawidzi. A sądząc po stanie psychicznym Delilah... boję się, co mogła zrobić Lily.
Pukam do drzwi i modlę się, żeby była w środku.
Offline
Proszę Abigail, aby otworzyła drzwi. Nie mam siły iść i mówić kolejnej pokojówce, że nic mi nie jest. Oparta na krześle, bawię się palcami. Z nimi jest najlepiej. Ale tylko z nimi. Tym bardziej jestem zaskoczona, gdy widzę Fabiana. Cholera.
- Cze... cześć. - mówię zaskoczona.
Myślałam, że to będzie każda osoba. Dosłownie. Gwardzista, pokojówka, ktokolwiek. Mam nadzieję, że nic mu nie jest po tym co zrobiła ta suka...
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
-Boże, Lily...
Jest tragicznie. O ile Delilah nie miała żadnych fizycznych ran, o tyle Lily... Częściowo zabandażowane rany wychylają się spod opatrunków. Ślady paznokci. Sińce po uderzeniach. Otwarte rany. Pęknieta skóra pod okiem. Wygląda jakby wróciła z pola bitwy. A zwycięzcą jest Andrea.
Offline
Teraz nie wiem co powiedzieć. Chciałabym odezwać się, może uśmiechnąć, ale nie tym razem... Patrzę na niego i czuję się naprawdę potwornie.
- Biuletyn nie wyszedł najlepiej. - dukam.
Mój głos brzmi jakbym nie była sobą. Trzęsie się i boi. Jest bezbronny. Spuszczam głowę.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Nie da, naprawdę nie da się opisać, jak bardzo jestem wściekły na królową. Kiedy byłem mały, wyobrazalem sobie, że jest ciężko chora i opiekę nade mną przejmuje jej nieistniejąca siostra. Teraz wyobrażam sobie jej śmierć. Czarne róże i płytę nagrobkową. I tym razem naprawdę chcialbym to zobaczyć.
Bez słowa podchodzę do Lily i obejmuję ją najdelikatniej jak potrafię. Nie chcę zadać jej bólu. Cała się trzęsie, jest przerażona.
Offline
Wargi mi lekko drżą, kiedy czuję jak mnie obejmuje.
- Fabianie... - muszę zadać to pytanie. - Czy, czy ona cię otruła przed tym Biuletynem? - pytam cicho.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Nie, po prostu Fabian się nie wyspał i dała mu ziółka na sen, bo tak o niego dba.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Nie użala się nad sobą. Nie powiedziała ani jednego słowa skargi, tylko pyta o mnie. Nie wierzę w moje szczęście, co do tak wspaniałej dziewczyny.
-Pewnie tak. Obudziłem się strzeżony przez jej gwardzistę, a to nie mogło być przypadkowe. Ale to nieważne- znów spoglądam na nią.- Czemu? Co takiego jej zrobiłaś?
Offline
- Miałam kłamać na Biuletynie. Mówić, że chciałam mieć przedłużane włosy i inne rzeczy. Nie zrobiłam tego. - kręcę głową i przypomina mi się scena w Komnacie Dam. Rzeź, a potem jeszcze torturownia.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Cała ona. Kłam, bo to najlepsze wyjście. Jej życiowe motto. Nienawidzi prawdy.
Nie ma już nic do powiedzenia. Widzę, co się stało i nienawidzę za to matki. Siedzę i dalej obejmuję Lily, bo tylko to na razie mogę zrobić. Widzę, że cierpi i to jeden z najgorszych widoków, jakie przyszło mi oglądać. Głaszczę ją po plecach i aksamitnych długich włosach.
Offline
Siedzimy w ciszy. W duchu, cieszę się, że tu jest. Że przyszedł, mimo że nie musiał. Dzięki niemu potrafię się uspokoić i wyrzucić te wszystkie emocje, które mną targają.
- Dziękuję, że przyszedłeś. - spoglądam na niego.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
-Nie ma za co, Lily. Nie ma za co....
Siedzimy tak z dobre dziesięć minut, przytuleni. Lily opiera głowę na moim ramieniu, a ja głaszczę ją po włosach. Nie potrzeba słów, wszystko zostało wypowiedziane ciszą.
Offline
Strony: Poprzednia 1 2 3 Następna