Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Yhm. - kiwam głowa potakująco. - Tyle, że mam chyba za duże wymagania jak na moje umiejętności. - wzdycham.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
Zastanawiam się chwilkę.
- Restauracja, w której pracuję, szuka kogoś na pomoc kuchenną. Może to nie jest jakaś wyszukana fucha, ale jest. Co do zarobków, myślę ,że są dosyć wysokie, jak na tę posadę. - zerkam na dziewczynę i zauważam błysk nadziei w jej oku.- mogę dać Ci numer telefonu. Oczywiście, jeśli jesteś zainteresowana .
Uśmiecham się ciepło.
Każdy człowiek jest jak Księżyc. Ma swoją drugą stronę, której nie pokazuje nikomu.
Offline
Waham się przez chwilę.
Potrzebuję pracy, a tą mogę dostać prawie od ręki.
- W sumie... Było by... Fajnie. - dukam w końcu.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
- Nie wyglądasz na zdecydowaną.- stwierdzam.- Jeśli chcesz i nie uważasz mnie za psychopatę- mordercę,mogę ci pokazać tę restaurację.- śmieję się.
Ostatnio edytowany przez Alain Carlyle (2016-05-18 22:22:14)
Każdy człowiek jest jak Księżyc. Ma swoją drugą stronę, której nie pokazuje nikomu.
Offline
Uśmiecham się rozbawiona słysząc jego słowa.
- Żaden psychopata mi nie straszny. - mówię pół żartem, pół serio. - Jestem zdecydowana.
Zamykam komputer i wkładam go do torby.
- Nie chcę zabierać czasu... - mówię wyciągając mały notes i długopis. - Zapisał byś... Ten numer? - pytam nieśmiało.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
- Przestań, tak nie mam nic lepszego do roboty. A bezczynne włóczenie się po mieście, źle mi szkodzi. - Przypominam sobie mój wypadek, po czym uśmiecham się podstępnie. - Ale chyba nie przeszkadza ci moja obecność.
Patrzę na nią z ukosa, wciąż się uśmiechając.
- Chodź. A co do telefonu, to jakbym był inny, to zamiast numeru restauracji wpisałbym swój. - Poruszam zabawnie brwiami, kładę rękę na klatce piersiowej w okolicach serca i mówię: ale na szczęście jestem uczciwy.
Każdy człowiek jest jak Księżyc. Ma swoją drugą stronę, której nie pokazuje nikomu.
Offline
Powstrzymuje uśmiech, który pcha mi się na usta. Przygryzam dolną wargę.
- Ewentualnie... - zaczynam z wahaniem. Delikatnie stukam palcem w kartkę. - Tu jest miejsce na dwa numery. - mówię bardzo powoli aby język mi się nie poplątał.
Jeśli nadal będzie chciał mi dać swój numer to zacznę go podziwiać.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
Jestem zaskoczony odpowiedzią dziewczyny. Zdaję sobie sprawę, jak dziwnie wyglądam, wpatrując się w nią, dlatego szybko spuszczam wzrok. Psychopata - morderca, jeżeli nadal będę się tak zachowywał, naprawdę pomyśli że nim jestem. Pełna koncentracja, Alain - nakazuje sobie w myślach, po czym ponownie przenoszę na nią wzrok.
- Chyba się nie powstrzymam i naprawdę napiszę tam ten numer.
Każdy człowiek jest jak Księżyc. Ma swoją drugą stronę, której nie pokazuje nikomu.
Offline
Śmieje się cicho.
- Droga wolna. - mówię cicho. Zapinam torbę i zakładam ją na ramię.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
Zabieram notes i zapisuję ciąg dobrze znanych mi cyfer. Oddaję go właścicielce z ciepłym uśmiechem na twarzy.
- Idziemy? - Pytam, gdy Rosie wkłada notatnik do torby
Każdy człowiek jest jak Księżyc. Ma swoją drugą stronę, której nie pokazuje nikomu.
Offline
Zaskoczona zerkam na niego.
- Yhymm. - waham się. - Jasne. - przygryzam wargę. Zakładam torbę na ramię i wstaję. Zerkam na wyświetlacz telefonu. Mogę już spokojnie wracać do domu.
Kobiety lubią siłę, ale jej nie naśladują; mężczyźni zaś - delikatność, ale jej nie odwzajemniają.
Offline
Wracam ze szkoły do domu... Dziś jest akurat ładna pogoda. Podchodzę do łąwki i ściągam szarą bluzę, a później wkładam do plecaka. Akurat zaczął dzwonić telefon... wyciągam urządzenie i odbieram.
- Halo? - pyta. - Czy dodzwoniłem się do najbardziej irytującej siostry na świecie?
- Tak głąbie. - odpowiadam i śmieję się. - Kiedy kończysz lekcje?
- Za 3 godziny. Ale zostaję dzisiaj u Magnusa. A ty co zamierzasz robić?
- Ja... - mówię niepewnie... mieliśmy w sumie oglądać dzisiaj jakiś film... - Chyba się pouczę. - mówię. - Miłej zabawy!
- W normalnym znaczeniu, tak?
- To zależy od tego co będziecie robić.
- Och, daj spokój!
- No dobra... do zobaczenia. - mówię i wyłączam telefon.
No stop signs, speed limit
Nobody’s gonna slow me down.
Offline
Idę wolnym krokiem wzdłuż parku. Macam się po kieszeniach w nadziei, że znajdę telefon. Jednak go nie ma. Niby dzisiaj nie mam zadnego spotkania, no ale...
- Cześć, masz może telefon, by sprawdzić, która godzina? - pytam dziewczynki siedzącej na ławce.
Courage is to resist fear, mastery Of fear - not absence Of fear.
Offline
Kiwam głową. Wyciągam znowu urządzenie.
- Jest 14: 32... śpieszy się pan? - pytam.
No stop signs, speed limit
Nobody’s gonna slow me down.
Offline
- Narazie nie - śmieje się cicho. - Ale mów mi Cody. Pan, tak jakos staro brzmi.
Courage is to resist fear, mastery Of fear - not absence Of fear.
Offline
- Dobrze prosz... Cody. - uśmiecham się delikatnie. - Jestem Izabelle. - podaję mu rękę.
No stop signs, speed limit
Nobody’s gonna slow me down.
Offline
Ściskam jej drobną dłoń. Następnie siadam obok niej i pytam:
- Wracasz ze szkoły? - wskazuję na jej plecak.
Courage is to resist fear, mastery Of fear - not absence Of fear.
Offline
Siedzę na drzewie. Dzień jak codzień. Żągluję żołędziami, a potem, kiedy są w górze, odbijam je ogonem w stronę ławki. Dwa trafiają chłopaka w tył głowy. Trzecim obrywa dziewczynka w ramię.
I am a question to the world
Not an answer to the heard
Or a moment
That's held in your arms
Offline
- Yhm. - mówię. - Nie mam zbytnio co robić, więc postanowiłam odpocząć w parku. - odpowiadam. - A ty? - nagle dostaję czymś w ramię.
Żołądź? Co prawda niezbyt mocno, ale... patrzę się za siebie.. nikogo nie ma.
Ostatnio edytowany przez Izabelle Lyss (2016-05-22 20:24:35)
No stop signs, speed limit
Nobody’s gonna slow me down.
Offline
Juz miałem odpowiedzieć dziewczynce na pytanie, gdy nagle poczułem mocne uderzenie z tyłu głowy.
- Co do cholery? - złapałem się za obolałe miejsce i spojrzałem pytajaco na dziewczynkę.
Courage is to resist fear, mastery Of fear - not absence Of fear.
Offline
Zwijam się ze śmiechu i prawie spadam z gałęzi. Uwielbiam to. Biorę dwa kolejne i znowu zaczynam. Oba dosięgają celów.
I am a question to the world
Not an answer to the heard
Or a moment
That's held in your arms
Offline
- Nikogo nie widzę. - mówię i ponownie się rozglądam.
Żadnej postaci. Znowu dostaję. Podnoszę nieco wyżej głowę... na gałęzi siedzi... wiewiórka? I rzuca żołędziami...
- Zaraz wracam. - odpowiadam szybko i biegnę na tył drzewa, tak żeby Cody mnie nie zobaczył. Żołądź, który spadł unosi się powoli w górę. Krzyżuję palce, a wtedy trafia w cel. Bingo!
Ostatnio edytowany przez Izabelle Lyss (2016-05-22 20:29:59)
No stop signs, speed limit
Nobody’s gonna slow me down.
Offline
- Ja także - szepcze i znów spoglądam na dziewczynkę. Mam nadzieję, że nie robi sobie ze mnie żartów.
Courage is to resist fear, mastery Of fear - not absence Of fear.
Offline
Obrywam żołędziem. O nie młoda damo. Tak się bawić nie będziemy. Chowam się na chwilę i zamieniam w kruka. Biorę w szpony kilkanaście żołędzi i zaczynam zataczać koła nad dziewczynką. W pewnym momencie rozwieram łapy i spuszczam je na nią. Wszystkie dosięgają celu. Kracze rozbawiony.
I am a question to the world
Not an answer to the heard
Or a moment
That's held in your arms
Offline
Żołędzie już mają zlecieć na moją głowę, kiedy nagle zatrzymują się kilka milimetrów nad nią... uff... Przesuwam je palcem w bok i wszystkie trafiają na trawnik.
No stop signs, speed limit
Nobody’s gonna slow me down.
Offline