Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Chichoczę.
- Nie, to główny rektor. Ten pod sześćdziesiątkę.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
- Widzę jak patrzycie na siebie z Elijahem. Poza tym rozmawiałem z nim wczoraj. - uśmiecham się dalej.
It all starts with a dream
The dawn of a new day
Offline
- Elijah? - Unoszę brew. - W sensie... Profesor Schaeffer? Ja na niego patrzę? - Śmieję się, jakby sam pomysł wydał mi się absurdalny i śmieszny.
It is in herself.
She will find the strength she needs.
Offline
Siadam na pisaku i zamykam czy.
Jak zwykle jestem zmęczona, a na dodatek nie znalazłam żadnych przydatnych informacji w tych dokumentacjach od Jonathana.
- Heeh... - wzdycham.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Siedzę od dłuższego czasu. Zauważam jakąś dziewczynę. - Piękny widok, prawda?
Offline
Patrzę na blondyna.
- Taa. Po prostu cudy. - przewracam oczami.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Kręcę głową. - Nie rozumiem.
Offline
- Miałam zły dzień. - prycham. - Tydzień... W sumie to nawet miesiąc. - dodaję już łagodniej.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Kiwam głową. - Nie rozumiem ludzi. Popełniają błędy. I to jest piękne. Ale jest różnica pomiędzy popełnianiem ich przypadkiem, a robieniem ich celowo. A większość ludzi robi to drugie. Robi błędy. Celowo. Na przykład ty. - spoglądam na nią - Właśnie zrobiłaś błąd. Inaczej by cię tu nie było.
Offline
Znów prycham i uśmiecham się zimno.
- Nawet nie wiesz jak się nazywam, a już wytykasz mi błędy? - pytam ironicznie z nuta złości.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Uśmiecham się lekko. - Nie wytykam. Stwierdzam fakt. - odwracam głowę. - Jordan.
Offline
Przez chwilę się zastanawiam.
- Briss. - mówię w końcu. - A te przemyślenia to może lepiej zachowaj dla siebie? - mówię sucho.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Marszczę nos. - To nie ma sensu. - kręcę głową.
Offline
- Co nie ma sensu?
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Ludzie. Ludzie nie mają sensu. I miłość. Ona też nie ma sensu.
Offline
Kąciki moich ust lekko uniosły się ku górze.
- Z ust mi to wyjąłeś.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Miłość... - zaczynam się zastanawiać - Ona wcale nie jest taka delikatna. Ani przyjemna. Nie jest. - kręcę głową - Jest jak rosyjska ruletka. Jak źle trafisz, to stanie ci się krzywda.
Offline
- Masz jakiś konkretny cel tej rozmowy? - pytam obojętnie choć...
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Zrozumieć. Może ty mi pomożesz.
Offline
Parskam śmiechem.
- Ja? - pytam ironicznie i otwieram szerzej oczy. - Pomyliłeś adresy, Jordan.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Kręcę głową. - Nie. Nie sądzę. - znowu na nią spoglądam - Jaki błąd popełniłaś.
Offline
- Żaden. - mówię wymijająco. - Nie znasz mnie i nie rozumiesz.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
- Próbuje zrozumieć. A ty popełniłaś jakiś błąd, Briss. Jestem tego pewny. Zaufaj komuś, kogo przed chwilą poznałaś.
Offline
Kręcę głowa z niedowierzaniem.
- Jesteś psychologiem? - rzucam mu złośliwe spojrzenie.
Lepiej żeby mnie nienawidzili takim, jaki jestem, niż kochali kogoś, kim nigdy nie będę.
Offline
Kręcę głową. - Patologiem.
Offline