Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- No dobrze - zgadzam się rozbawiona i zchodzę z jego stóp. - Tajemnica kojarzy mi się z czymś ukkrutym i nie zawsze pozytywnym, więc chciałam by Pana imię takie nie było... - tłumaczę się. Teraz stawiam pewniejsze kroki.
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
- Ależ oczywiście, panienko - mówię oficjalnym tonem. - Tajemnice są złe - dodaję, a potem ściszam głos do szeptu. - No może nie wszystkie - śmieje się.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- Tak Pan sądzi? - śmieje się po raz pierwszy od dawna szczerze. Stawiam już kroki płynnie i odruchowo.
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
- Czasem tajemnice się przydadzą. Nie wszystkim człowiek chce się dzielić z resztą świata...
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- Pewnie tak... Ale zwykle to co chce się ukryć jest złe i mroczne, prawda? Prze to tajemnice są złe - zauważam jak zwykle powalając swoim optymizmem.
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
- Ma panienka baaardzo - mówię przeciągle - pesymistyczny pogląd na świat. Mówiła panienka, że nie nauczy się tańczyć. A co my właśnie robimy? - pytam ale nie czekam na odpowiedz. - W dodatku wychodzi Ci to lepiej niż mi - śmieje się z siebie. - Nie wszystko jest czarne lub białe. Czasem trzeba się przyjrzeć aby zobaczyć odpowiedni kolor.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- Podziwam twoje nastawienie Kenneth - śmieje się się radością używając jego imienia. - Jednak jeszcze nie udało mi się na stałe zmienić mojego wewnętrznego ponuraka - mówię nieco swobodniej.
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
Od razu odczuwam, że się rozluźnia. Czy na prawdę wystarczyło do tego poznanie mojego imienia? Chyba nigdy nie zrozumiem kobiet...
- Może nie musisz go zmieniać. Tylko zaakceptować - mówię. Melody patrzy na mnie pytająco. Wzdycham. - Zamiast z nim walczyć, spróbuj go zaakceptować. Może odpuści. Jak małe dziecko: kiedy przestaniesz zwracać na nie uwagę zaczyna mu się nudzić robienie denerwujących rzeczy. - Wzruszam lekko ramionami.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- Porównujesz moje nastawienie do małego dziecka? To... ciekawe - śmieje się, choć na usta ciśnie mi się "urocze". - Ale zrozumiałam i postaram się zastosować do rady - dodałam.
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
Śmieje się.
Jeszcze przez dłuższy czas tańczymy. Nieco za długo. Już w ciszy ale wcale mi to nie przeszkadza. Zatrzymuję się.
- I już potrafisz - mówię zsuwając jedną dłoń z jej boku, a drugą puszczając jej dłoń. - Cieszę się, że mogłem panience pomóc.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
Idę w stronę kuchni. Mam ochotę się przejść, a przy okazji mogę poprosić o dzbanek jakiejś herbaty na lepszy sen.
Kiedy przechodzę obok sali muzycznej słyszę rozmowy. Męski i damski. Rozpoznaję głos Melody. Czyżby randka? Drzwi są uchylone.
Zaglądam do środka. Może i randka. Ale chyba nie z tym chłopakiem, o którym myślałam.
Nie zauważają mnie. Zastanawiam się czy im tam wejść i przeszkodzić czy posłuchać...
Wybieram pierwszą opcję. Otwieram z rozmachem drzwi i wchodzę do środka, udając zaskoczoną widokiem Melody i gwardzisty.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- O... cześć Carmen - witam się cicho lekko wystraszona jej nagłym wejściem.
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
- Cześć - witam się z Melody i obrzucam gwardzistę znaczącym spojrzeniem. - Witam gwardzisto Sharpe - mówię uśmiechając się i zerkając raz na jedno raz na drugie.
Jestem wielce zawiedziona, że nie próbują się tłumaczyć ani nie uciekają. Po prostu stoją. Jak by nigdy nic. Wątpię aby szóstka Melody była w stanie tak dobrze grać. Wzdycham.
- Szłam po herbatę do kuchni i zastanawiałam się czy nie chcesz się przejść ze mną? - pytam miłym tonem. Szczerze mówiąc to nawet mam ochotę z nią pogadać...
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- To już nie będę panienkom przeszkadzał - mówię lekko się kłaniając. Ostatni raz zerkam na Melody. Zamykam drzwi i znów staję przed wejściem do sali muzycznej.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
Patrzę zaskoczona na Carmen.
- Słucham? - pytam zaskoczona. - z całym szacunkiem ale od naszej ostatniej rozmowy mam wrażenie, że mnie szczerze nie lubisz... więc po co to przedstawienie? - pytam, choć w mojej wyobraźni zabrzmiało to sto razy pewniej niż w realu.
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
Unoszę brew. Zabrzmiała trochę jak wystraszony przedszkolak. Ugh. Postanawiam jednak tego nie komentować.
- Przedstawienie? - dopytuję. - Nie ma przedstawienia. Usłyszałam, że tu jesteś. Uznałam, że jestem bardzo samotną osobą i właśnie zaprosiłam cię na herbatę - mówię powstrzymując w głosie pretensję co wychodzi mi idealnie. Kręce głową i się rozluźniam. - Na serio miałam ochotę pogadać - przyznaję się. - A to, że był tu z tobą, sam na sam, gwardzista jedynie bardziej przyciągnęło moją uwagę - dodaję.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- Gwardzista Sharpe pomagał mi w jeden sprawie - wyjaśniam spokojnie. - Niezmiernie mi miło dzięki twojemu zaproszeniu - mówię opanowana, choć cichym głosem.
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
W jednej sprawie... Hmmm...
Wzruszam ramionami i przewracam oczami. Nie wiem czy to nie był sarkazm z jej strony. Nie zdziwiła bym się gdyby właśnie tak było.
- Jeśli nie chcesz to sama się przejdę. Nie robi mi to dużej różnicy - robi, bo już mam dosyć bycia ignorowaną przez inne kandydatki. No nie wliczając w to Delilah. - Skoro wolisz zostać tu. - Nieco się krzywię. Sama nie wiem dlaczego. Zwieszam ramiona i czekam na jej odpowiedz.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- Mogę z tobą pójść jeśli Ty naprawdę chcesz mojego towarzystwa - zgodziłam się podchodząc do Carmen. - W sumie też nie lubię być sama - uśmiechnęłam się do niej.
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
Nie wiem dlaczego ale odwzajemniam uśmiech. Kręce głową i unoszę oczy ku górze. Biorę głęboki oddech i patrzę na Melody.
- No to chodź - mruknęłam i obie wyszłyśmy na korytarz, a potem poszłyśmy powolnym krokiem do kuchni.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Biorę gitarę i siadam pod ścianą. Najpierw gram spokojne i uspokajające melodie ale potem zmieniają się one w coraz bardziej żywe.
Podczas gry kompletnie się wyłączam. To nawet przyjemne. Nie musisz o niczym myśleć.
Skupiam się na akordach i uśmiecham pod nosem.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Wchodzę do sali muzycznej, z zamiarem pogrania na pianinie w ramach odstresowania. Gdy widzę Carmen, postanawiam się nią nie przejmować i siadam do pianina.
Offline
Podnoszę wzrok kiedy widzę kątem oka ruch w sali. Czyżby znów te gwardzista...
- Gabriella - stwierdzam z zaciśniętymi zębami. Odkładam gitarę na bok i przyciągam kolana do piersi. Uśmiecham się nieprzyjemnie. - Masz zamiar skrzywdzić te biedne i niewinne pianino? - pytam sarkastycznie.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Wybucham śmiechem.- Naprawdę nie musisz się bać o to pianino, bardziej bałabym się o tą gitarę.- przewracam oczami zaczynam grać jedną z moich ulubionych melodi.
Offline
- Ugh - wzdycham. Odczekuję chwilę i postanawiam znów zaatakować. - Właściwie po co ty tu jesteś? Hm? Ja na twoim miejscu spaliła bym się ze wstydu. Księżniczka? Przegrać w rywalizacji o księcia ze zwyczajnymi dziewczynami? - pytam z politowaniem. - Wstyd - śmieje się.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline