Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- I tak cieszę się, że zaśpiewałaś. - spoglądam na nią. - Gdybyś nie była naukowcem, miałabyś szansę zostać piosenkarką. - Piosenka się kończy, a Abigail dopiero teraz się orientuje, że siedziałam obok nich.
Odwracam szybko wzrok.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Jestem rozbawiona.
- Oj, nie spodobałaby ci się muzyka, w której gustuję - mówię.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
- A w czym gustujesz? - pytam dziewczyny.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Macham lekko ręką.
- Stara muzyka. Royal Blood. - Zerkam w stronę drzwi. - Chyba będę się zmywać. Jestem jakaś padnięta.
Żegnam się z Lily i wychodzę niezauważona z sali.
And the fear of falling in love with somebody - I realized - is itself already silent love.
Offline
Zauważam, że Lily zostaje sama, więc postanawiam do niej podejść.
- Jak się bawisz? - pytam dziewczyny, starając się nie patrząc co chwilę na jej włosy.
Is it hard for you to realize?
She'll never be me!
Offline
- Do zobaczenia. - mówię do Del i patrzę na tańczących ludzi.
Nagle przypomniała mi się bajka, którą opowiadała mi mama na dobranoc. Szczęśliwe królestwo i jedyny dzień w roku, w którym wszyscy się bawią. Kąciki moich ust ponownie unoszą się w górę. Dopiero po chwili otrząsam się i widzę, że Nicole na mnie patrzy.
- Cześć.
Ostatnio edytowany przez Lily Rose Sheve (2016-07-11 20:09:17)
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
- Zamyśliłaś się - mówię uśmiechnięta.
Is it hard for you to realize?
She'll never be me!
Offline
Kiwam głową.
- Lubię to robić. - mówię do niej. - Odpływasz do innego świata i nie kontrolujesz tego co dzieje się w rzeczywistości.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Kiwam głową.
- Jak się bawisz? - uśmiecham się.
Is it hard for you to realize?
She'll never be me!
Offline
- W zasadzie dobrze. - odpowiadam. - A ty?
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
- Świetnie - mówię. Chciałabym o coś zapytać Lily, ale nie wiem czy to nie będzie niestosowne. Hm...
- Naprawdę Królowa przedłużyła ci włosy tylko dlatego, że były za krótkie? - pytam w końcu.
Is it hard for you to realize?
She'll never be me!
Offline
Piję kolejny kieliszek szampana. Nie wiem już, który. Ale nie czuje się ani odrobinę tak jak ostatnio po winie, które piłam z Deltą.
Straciłam z oczu Fabiana, który ciągle coś robił. Jak nie tańczył to rozmawiał z uczestnikami imprezy. W którymś momencie w końcu odnajduję go wzrokiem i uśmiecham się pod nosem.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Podchodzę do barku. Nie, nie możesz. Ależ mogę, Ashanimie. Uśmiecham się sam do siebie. Sumienie- Ash wróciło, ale średnio mnie to obchodzi. Wiesz jak to na ciebie działa. Ale ty, z kolei nie powinieneś tego wiedzieć. To chociaż weź tylko szampa...Biorę wódkę. Sumienie cichnie. Czyli podziałało. Znowu uśmiecham się do siebie, co musi wyglądać conajmniej dziwnie. Obracam się i dostrzegam Carmen. Wygląda na lekko zdziwoną. Dopijam wódkę do końca i podchodzę do niej.
Wiadomość dodana po 02 min 40 s:
Podchodzę do barku. Nie, nie możesz. Ależ mogę, Ashanimie. Uśmiecham się sam do siebie. Sumienie- Ash wróciło, ale średnio mnie to obchodzi. Wiesz jak to na ciebie działa. Ale ty, z kolei nie powinieneś tego wiedzieć. To chociaż weź tylko szampa...Biorę wódkę. Sumienie cichnie. Czyli podziałało. Znowu uśmiecham się do siebie, co musi wyglądać conajmniej dziwnie. Obracam się i dostrzegam Carmen. Wygląda na lekko zdziwoną. Dopijam wódkę do końca i podchodzę do niej.
Offline
Uśmiecham się szerzej kiedy do mnie podchodzi.
- Witam, księcia - mówię żartobliwie. - Dawno nie mieliśmy okazji porozmawiać. - Zastanawiam się czy pytać o biuletyn. Znając życie usłyszał to pytanie już kilkakrotnie dlatego rezygnuje z niego i przechodzę do luźnego tematu. - Świetny bal - śmieje się. - A jak ty się bawisz? - pytam dopijając szampana.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
-Świetnie- mówię i biorę od przechodzącego kelnera kieliszek. Drink. Nie wiem nawet jaki.
Gdzieś głęboko pojawia się myśl, żeby nie mieszać alkocholów, ale ignoruję ją. W końcu, co może mi się stać? A dzisiaj jest mój wieczór. Nasz wieczór. Czuję, że alkochol zaczyna działać. Jak zwykle, szybko. Może za szybko...
-Masz może kontakt z Nicole?- pytam Carmen zupełnie bez powodu. Prawdopodobnie po to, żeby samemu sobie udowodnić, że jestem jeszcze trzeźwy.
Chce mi się śmiać, ale powstrzymuję się.
Offline
Marszczę nieco brwi ale potem już rozumiem.
- Nie, nie zbyt z nią rozmawiałam. Ona chyba mało mówi...
Robię krok do przodu zmniejszając pomiędzy nami odległość.
- A czemu pytasz? - dopytuję rozbawiona.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Nie pamiętam. Nie pamiętam, czemu pytałem.
-A, tak sobie. Tez zauważyłem, że jest raczej milcząca. Każda z was mówi inaczej- to tez wydaje mi się niezwykle zabawne.-Nicole rzadko. Elodie raczej dużo. Delilah treściwie. Lily łagodnie. Cassidy dosadnie. Melody skromnie i cicho. A ty... Właściwie-nie, to bez sensu... a jednak dalej w to brnę- jakbyś zawsze znała odpowiednie słowa. To... fascynujące.
Uśmiecham się znowu.
Offline
Przez chwilę przyglądam się chłopakowi. Lekko przygryzam dolną wargę.
- Fascynujące mówisz... - powtarzam z rozbawieniem, błądząc wzrokiem po jego twarzy.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Carmen przygryza wargę.
-Chcesz coś powiedzieć, albo zrobić- stwierdzam rzeczowo.
Jestem całkowicie trzeźwy.
Offline
- Mhmm... - mruczę w odpowiedzi. - Chciała bym... - Przechylam głowę na bok z niewinnym uśmieszkiem.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
-Jesteś kandydatką w Eliminacjach, Córą Illei. A królowa właśnie wyjechała. Możesz mieć, co tylko zechcesz, Carmen- uśmiecham się szeroko. Tak, to na pewno było logiczne.
Offline
Parskam cichym śmiechem.
Nic nie mówiąc wyciągam z ręki księcia kieliszek i odstawiam na tacę kelnerowi. Łapie Fabiana za rękę. Jest nieco zaskoczony ale kiedy zaczynam ciągnąc go w stronę drzwi nie protestuje.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Idę za Carmen. Nie wiem, co chce mi pokazać, albo gdzie mnie prowadzi, ale nie dbam o to. Miło się uśmiecha. Szkoda tylko, że musiałem zostawić drinka na tacy. Ale ciekawość zwycięża i idę dalej za Carmen, wychodząc na korytarz. Gdzieś w głębi umysłu świta mi myśl, że nie powinienem zostawiać tak przyjęcia. Ją także ignoruję.
Offline
Kiwam głową.
- Jak widać. - zaczynam bawić się jednym z niesfornych kosmyków, który uciekł z fryzury. - Będę się już zbierać. - uśmiecham się. - Do zobaczenia i baw się dobrze Nicole.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
. <--- /kropeczka na wejście/ PROSZĘ NIE USUWAĆ!
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline