Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
- Jakąkolwiek? Nie możesz tak mówić. - karce ją. - Jeśli nie będziesz... Jak by to ująć... - zastanawiam się. - Określać siebie i pokazywać co lubisz, a czego nie to staniesz się w oczach innych nijaka. - pouczam ją. - Powinnaś nad tym popracować. To nie jest trudne. - przewracam oczami i zaczynam kartkować książkę czytając przypadkowe zdania z pierwszego rozdziału.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
- Ale... nie wiem - kręce głową. - Kiedyś straciłam bardzo wiele wiary w ludzi, w siebie... nie potrafię jeszcze wszystkiego odzyskać - wyznałam cicho błądząc wzrokiem po półkach.
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
Przenoszę na nią spojrzenie.
- Nie musisz mi o tym mówić. - informuje ją z kamiennym wyrazem twarzy. - Wracając do tematu... Musisz być bardziej zdecydowana. Zaczynając od takich rzeczy jak zwykła książka książka. - potrząsam głową, marszcząc brwi. - Zgaduję, że nie rozmawiałaś jeszcze z królową? - pytam spokojnym tonem. Dziewczyna kręci głową, a ja nagle nie wiem co mam dalej powiedzieć.
Przed chwilą chciałam ją ostrzec przed królową. Właściwie wszystko co teraz powiedziałam miało na celu aby ją przygotować ale...
"Obudź w sobie trochę człowieczeństwa... Pokaż, że jednak masz uczucia pod tą grubą skorupą. Ja w to wieżę." Wspomnienie tych słów uderza we mnie z taką siłą aż łzy napływają do moich oczu.
Przechylam głowę delikatnie w bok i szybko mrugam aby je stłumić. Nie chcę aby zobaczyła we mnie słabość. Po kilku sekundach wszystko znów wraca do normy.
- Królowa ma ciężki charakter... Poćwicz pewność siebie. - mówię. - Taka mała rada. - dodaję i sięgam po książkę "Posłaniec". Podsuwam ją dziewczynie. - To jest dobra książka. Nie thriller ale na prawdę godna polecenia.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Biorę od niej książkę i przez chwilę patrzę na okładkę. Potem podnoszę wzrok na Carmen.
- Dziękuję - powiedziałam. - Za wszytko - dodałam, a potem pośpiesznie odwróciłam wzrok.
"Miłość to nagroda otrzymana bez zasług."
Offline
Wzruszam ramionami i patrze na zegarek.
- Będę już iść. - informuje ją. - Do zobaczenia. - żegnam się i pospiesznie wychodzę z biblioteki.
Czasem trzeba wyciszyć bicie serca,
by usłyszeć czyjeś kroki w naszym świecie samotności.
Offline
Wchodzę do biblioteki. Jak zwykle panuje tu cudowna cisza. Kiedyś mieliśmy w domu jedną książkę - Kroniki Anny. Może mają takowy egzemplarz? Przypominam sobie nazwisko autora i chodzę po między półkami, szukając tomu. Okazuje się, że jest dosyć wysoko. Staję na palcach, co na obcasach jest sporym wyzwaniem. Chwytam palcami czubek lektury, ale czuję, że razem z nią obsuwają się pozostałe. O, nie... Książki z głośnym hukiem lądują na mnie. Kończy się na tym, że leżę na ziemi przygnieciona nimi.
Ostatnio edytowany przez Lily Rose Sheve (2016-07-23 11:59:03)
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Na warcie przy bibliotece zazwyczaj panuje cisza. Ale nie dziś.
Wchodzę do biblioteki po tym jak słyszę dosyć głośny huk. Ostatnio za dużo się dzieje. Myślę.
Przechodzę parę kroków i podbiegam do leżąc na ziemi Lady Lily.
- Nic panience nie jest? - pytam łapiąc ją delikatnie za nadgarstki i powoli podnosząc do pozycji siedzącej.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
Kręcę głową z uśmiechem.
- Nie, ale dziękuję za troskę, gwardzisto Sharpe. - wstaję i zaczynam zbierać książki.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Pomagam jej zbierać książki.
- Czy oby na pewno? - dopytuję i mam deja vu.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- No... tylko moja głowa na tym trochę ucierpiała. Ale na prawdę, chyba wszystko w porządku. - kładę lektury na półkę.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
- Wygląda jak by tornado tędy przeszło - śmieje się, podnosząc z podłogi książki.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- Pewnie dlatego, że tak było. Największe tornado na świecie zwane Lily Rose Sheve. Kojarzy pan? - śmieję się cicho.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
- Lady Lily-tornado, Lady Melodie-napadająca na korzenie w ogrodzie - mruczę pod nosem. - Dzięki panienkom pałac tętni życiem - mówię ze śmiechem.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- Ma pan rację. Ale pewnie odkąd przyjechałyśmy, dużo się zmieniło. Prawdopodobnie było to o wiele spokojniej i ciszej. - podnoszę kolejną książkę.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
- Heh - wzdycham. - Może i tak. Różnie to bywało. Teraz przynajmniej nie wieje nudą - mówię i posyłam dziewczynie przyjazny uśmiech.
Odkładam kolejną książkę na półkę.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- Możliwe. - uśmiecham się. - Chociaż... czy bycie gwardzistą może być nudne? Na pewno mnóstwo się dzieje. - mówię z lekkim entuzjazmem w głosie.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
- Taaa - wzdycham z krzywym uśmiechem. - Dzieje się coś... Czasem... - przypominam sobie ostatnią małą popijawę z Benem. - Ale nie zawsze na służbie - śmieje się. - Zazwyczaj po - dodaję i chwilę milczę. - Ale tak jak wspominałem wcześniej... Odkąd tu jesteście jest o wiele więcej pracy.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- Życie gwardzisty musi być ciekawe. - stwierdzam i odkładam dwie książki na wyższą półkę. - Chociaż... - waham się. - To dobrze czy źle, że macie tutaj "o wiele więcej pracy"?
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
- Różne. Jednego dnia budzisz się i masz mnóstwo energii, a następnego nie masz ochoty na nic - wzruszam ramionami. - Czasem się chce czasem się nie chce. Więc nie umiem powiedzieć czy to dobrze czy źle - stwierdzam.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
Kiwam głową. Przypomina mi się jak Daniel opowiadał mi kiedyś o jego kuzynie, który był gwardzistą, ale zmarł przez atak rebeliantów. Kiedy indziej, Lucas bardzo chciał iść do wojska. Zaś nasza mama nie chciała słyszeć w domu słowa żołnierz.
- Wiem, że to może być dosyć dziwne pytanie, ale... chciał być pan gwardzistą? - pytam.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Zastanawiam się dłuższą chwilę nad tym.
- Raczej nie. Powołanie do wojska było dla mojej rodziny dosyć sporym szokiem - uśmiecham się smutno. - Poza tym lubiłem moją klasę i to co w niej robiłem, a teraz... Zero planów. Choć mam jeszcze na to dużo czasu. - Zaciskam wargi i kiwam lekko głową jak bym chciał potwierdzić w ten sposób swoje własne słowa. - Jestem dosyć sentymentalnym człowiekiem - przyznaję się.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- Też lubiłam moją poprzednią klasę. Zapewniona praca i jakieś plany na życie. A teraz... można się w tym wszystkim pogubić. - kręcę delikatnie głową.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
Śmieje się.
- Też tak uważam. Trochę bezsensowne. Powinien się człowiek cieszyć z takiego awansu, a jednak cały czas coś podpowiada, że jednak lepiej by było bez niego.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline
- Ma pan rację. To niby ogromny sukces... ale co dalej? To tak jakby drugie życie, w którym trzeba się odnaleźć i pokazać, że da się radę wygrać walkę z losem. - uśmiecham się.
“You will always be the greatest gift that God ever gave me.” - Lenny Kravitz
Offline
- Bardzo mądrze powiedziane - mówię z podziwem. - Takiej królowej nasz kraj by się nie powstydził - mówię luźno, odkładając ostatnią książkę na półkę. - No opróz tego, że jest panienka mini huraganem. Ale tego opinia publiczna nie musi wiedzieć. - Puszczam do niej oczko.
"Miłość bez granic – to życie bez końca."
Offline