Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Wychodzę w samym stroju kąpielowym i okularach (awiatorkach? Tak je nazwały moje pokojówki.) Przy drzwiach znowu stoi kumpel Jaya.
- Cześć Jake! - Kiwam na niego.
- Hej, Harmony - mówi.
Czuję jego wzrok. Trudno, żeby nie, skoro mam na sobie tylko strój.
Biorę rozbieg i wskakuję na bombę do basenu, jak to mam w zwyczaju.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
Weszłam na basen poprawiając swoją narzutkę, lepiej nie pobudzać wyobraźni gwardzistów. Zauważyłam Harmony w basenie. Całe szczęście nie będę sama.
- Hej Harmony.- uśmiechnęłam się delikatnie.
"People cry, not because they’re weak. It’s because they’ve been strong for too long."
Offline
Wynurzam się spod wody.
Och. Super. To ona.
- Hej, Kate - witam się z nią obojętnie. - Jak mija dzień?
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
- Bardzo dobrze, a tobie?- powiedziałam siadając na brzegu basenu i maczając stopy w wodzie.
"People cry, not because they’re weak. It’s because they’ve been strong for too long."
Offline
- W porządku. Wyleczyłam się. Latam przed gwardzistą w samym kostiumie. - Macham do Jake'a i śmieję się, gdy odmachuje. On również się śmieje. - Podsumowując: dzień jak codzień. Na przypale albo wcale.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
Roześmiałam.- Dokładnie w twoim stylu.- uśmiechnęłam.- A jak twoje relacje z tym gwardzistą któremu przywaliłaś?
"People cry, not because they’re weak. It’s because they’ve been strong for too long."
Offline
Zdejmuję okulary i patrzę na nią podejrzliwie.
- Nie będę się nikomu tłumaczyła z tego, co zrobiłam. I ani trochę tego nie żałuję. Nasze relacje pozostają takie, jak były poprzednio.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
Nieco się speszyłam,- Wybacz że zadałam to pytanie, nie miałam w planach Cię osądzać, w końcu sama nie jestem lepsza od ciebie.- stwierdziłam.- Czy to był ten słynny Luke?
"People cry, not because they’re weak. It’s because they’ve been strong for too long."
Offline
Zakładam na nowo okulary. Rozchlapuję wodę wokół siebie.
- Taa... Nie wiem czemu słynny, ale to on. - Uśmiecham się do niej krzywo. - Powiedzmy, że byłam lekko zaskoczona, gdy go zobaczyłam w pałacu.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
- Wyobrażam sobie że byłaś lekko zaskoczona.Też bym w sumie była. Odzywał się do ciebie w ostatnich dniach?
"People cry, not because they’re weak. It’s because they’ve been strong for too long."
Offline
Zaczynam się irytować. Zaraz ją ochlapię wodą. Bo jak jej przywalę, to wylecę.
- Poza tym, że uratował mi życie, pisał do mnie smsy. - Uśmiecham się sztucznie. - A jak u ciebie? Jakieś zmiany, ciekawe rozmowy?
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
Pokręciłam powoli głową.- Żadnych zmian, żadnych ciekawych rozmów, wszystko tak jak było.- uśmiechnęłam się szerzej wiedząc doskonale o co pytała.
"People cry, not because they’re weak. It’s because they’ve been strong for too long."
Offline
No ja nie wierzę. Zaraz naprawdę jej przywalę.
-Zapewne - syczę.
Perfekcyjna Lady Katherine. Uważajcie, bo uwierzę.
Wychodzę z basenu i łapię za ręcznik. Wycieram sobie włosy.
- Nie nadaję się do tego. Nie będę udawać, że mnie nie wkurzasz, Kate - zwracam się do niej. - Chyba będzie lepiej, jak sobie pójdę.
Ostatnio edytowany przez Harmony Harper (2016-02-19 18:08:09)
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
- Harmony dlaczego jesteś dla mnie taka nie miła? Dlaczego tak cię wkurzam?! Nic ci nie zrobiłam.- powiedziałam.
"People cry, not because they’re weak. It’s because they’ve been strong for too long."
Offline
O nie. O nie, nie nie. Nie śmiała tego powiedzieć. Śmiała? No jasne.
- Nie rób ze mnie idiotki, Rhodes! - Warczę. - Może mój brat cię lubi, ale nie znaczy to, że ja będę tolerować twoje wszystkie zachowania. Dobrze wiesz, o co mi chodzi i nie udawaj kretynki.
Owijam ręcznik wokół talii i odwracam się w stronę wyjścia. Podchodzę do Jake'a i szepczę mu do ucha tak, że Katherine nic nie słyszy.
- Możesz coś dla mnie zrobić i ją utopić?
Chłopak śmieje się.
- Obawiam się, że to nie leży w moich obowiązkach.
Klepię go w ramię.
- Dobra odpowiedź, Jake. Przynajmniej mam pewność, że mnie też nie utopisz. Pozdrów mojego brata i przekaż mu, że jest największym idiotą, jakiego poznałam.
- Spokojnie. Mówię mu to codziennie. - Uśmiecha się.
Wchodzę do pałacu.
So you can throw me to the wolves
Tomorrow I will come back
Leader of the whole pack
Offline
Postanawiam iść na basen. Wieczorem odbywa się impreza więc chciałam się rozluźnić. Wskakuje do wody. Nagle zauważam Kate
-Hej! Coś się stało- patrze na jej zdumiony i smutną twarz.
Obraz jest wart więcej niż 1000 słów.\C.R\
[img]8704_1134.gif[/img]
Offline
Rozsuwam szklane drzwi i zamieram. Butelka wina w mojej ręce niebezpiecznie się przechyla.
-Co do...
Podchodzę bliżej...hmm, wodnego zbiornika.
-To małe bajorko, ta w a n n a! To ma być ten słynny basen?!-Krzyczę, zwracając się jednocześnie do wszystkich i do nikogo.
Stawiam butelkę na posadzce i ostrożnie wchodzę do wody. Jest jakaś taka dziwna...
Zanurzam się, ale po kilku sekundach gwałtownie wypływam na powierzchnię. Czuję mocne szczypanie w nosie. Prycham. Co to jest za woda?! Po chwili dostrzegam dziwny pojemnik, w którym znajduje się jakieś białe coś. Wyławiam go. Po bliższych oględzinach stwierdzam, że jest to przyczyna zepsucia wody. Wyrzucam pudełko na brzeg.
-Spróbujmy.-mówię i niepewnie nurkuję.
Rozpędzam się, gdy nagle czuję mocne uderzenie.
-Cholera! Czemu to jest takie małe?!- przyglądam się z wyrzutem basenowi i trzymam się za czoło.
Offline
Na dzisiaj skończyłam... Koniec z kurzem, ścierkami i mopem. Odkładam wszystko do socjalnego pomieszczenia. Następnie przebieram się w luźne spodenki i bezrękawnik, włosy splatam w niedbałego koka i idę przed siebie. Słonce otula moją twarz, dodając odrobinę jasności. Gdy przechodzę obok żywopłotu , słyszę szum dochodzący z basenu. Natychmiast zmieniam kierunek drogi.
"Nie bierz życia na poważnie, bo i tak nie wyjdziesz z niego żywy"
Offline
Rozpędzam się i skaczę. Wokół pryska woda a ja idę na dno. Wynurzam się i moim oczom ukazuje się...przemoknięta dziewczyna? Ups
Offline
Jakiś mężczyzna, który wygląda jak pirat wskakuje do basenu i .... cała woda ląduje na mnie. Świetnie.
- Dzięki ,że uprzedziłeś mój prysznic. - mówię.
"Nie bierz życia na poważnie, bo i tak nie wyjdziesz z niego żywy"
Offline
Wychodzę z wody i przyglądam się dziewczynie.
-Uważaj, żeby nie naleciało ci do nosa. Cholernie szczypie.
Offline
- Może dlatego ,że tam jest chlor?- prycham i zawieszam ręce na biodrach.
Ostatnio edytowany przez Chloe Coleman (2016-03-11 19:51:05)
"Nie bierz życia na poważnie, bo i tak nie wyjdziesz z niego żywy"
Offline
-Chlo... co?- Pytam zdezorientowany. O czym ona gada?
Nagle zauważam, że dziewczyna stoi niebezpiecznie blisko mojego wina.
-Ej, ej! Uważaj!- wołam i w ostatniej sekundzie ratuję butelkę przed zmiażdżeniem.
Ostatnio edytowany przez William Taylor (2016-03-11 19:45:53)
Offline
-Nie wiesz, co to chlor?- pytam zdziwiona. Ten człowiek jest mocno cofnięty w rozwoju. Nagle podbiega do mnie, kuca i zabiera butelkę wina spod moich stóp. Alkoholik.- Przeciez Ci tego nie zniszczę, ani tym bardziej nie wypiję. Od wina cholernie boli głowa.
"Nie bierz życia na poważnie, bo i tak nie wyjdziesz z niego żywy"
Offline
Siadam na posadzce i pociągam łyk wina.
-Muszę się upić.-mówię- Od jutra zaczynam służbę.- prycham.- Będę gwardzistą.
Przez chwilę panuje cisza, przerywana jedynie szelestem wiatru w koronach drzew.
-I nie, nie wiem co to chlor.
Offline