Eliminacje. To już nie zabawa. W pogoni za władzą i miłością wszyscy są zdolni do najróżniejszych czynów. Nie zawsze są one dobre. Czasem w człowieku budzą się najgorsze instynkty...
Nie jesteś zalogowany na forum.
Rozejrzałam się po sali i po chwili podbiegło do mnie mało dziecko na oko to był 2 letni chłopczyk. Nachyliłam się do niego.- Cześć maleńki.- uśmiechnęłam się do niego słodko.
"People cry, not because they’re weak. It’s because they’ve been strong for too long."
Offline
Pokojówki przekazały mi informację o jakimś ważnym spotkaniu w sali balowej. Samo z siebie było dziwne ,że w sali balowej, ale wolałam nie pytać.
Po drodze spotkałam Alex, która również szła w wskazane miejsce. Uff, na szczęście nie musiałam wchodzić sama.
Szarpnięciem , otworzyłam drzwi i razem z Alex weszłyśmy do komnaty.
- Wiesz, o co chodzi ?- zapytałam.
Ostatnio edytowany przez Claire Winlest (2016-03-06 20:24:55)
"Bywa, że tylko człowiek, który stracił wszystko, potrafi obdarować Cię najcenniejszym skarbem."
Offline
- O, Max! Wróciłeś... - zaczęłam szczęśliwa, ale nagle na mojej twarzy wykwitło niezrozumienie... - Kim jest ten chłopczyk?
Może i jestem wariatem... Ale skoro tak sądzisz, to znaczy, że ty też nim jesteś!
Offline
-O. Proszę... już możesz...- uśmiechnęłam się do niego.- A teraz gadaj co to za dziecko.- mówię ciszej.
"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia."
Offline
- Umm tak. - spoglądam na młodego - To jest Casiel. Zostanie z nami.
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline
- Masz naprawdę bardzo ładne imię wiesz?- zwróciłam się do dwulatka który się przeczepił mojej nogi, być może mnie polubił.
"People cry, not because they’re weak. It’s because they’ve been strong for too long."
Offline
- Max. Wrócił. - mówię powoli. Spostrzegam małego chłopca. O co chodzi?
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
Uśmiecham się pod nosem.
- Casiel... Tak, to śliczne imię... -przyznaję. potem patrzę z powrotem na Maxa. - Czy na tym polegała twoja podróż?
Może i jestem wariatem... Ale skoro tak sądzisz, to znaczy, że ty też nim jesteś!
Offline
Okej? Serio ?
Gdy tylko wchodzimy do sali balowej, słowa Alex się potwierdzają.
- Nie wrócił sam.- mówię pod nosem zdziwiona. - Cześć.-witam się, na mojej twarzy błąka się mały uśmiech.
Czy tylko ja nic nie rozumiem ?
"Bywa, że tylko człowiek, który stracił wszystko, potrafi obdarować Cię najcenniejszym skarbem."
Offline
- Umm, teoretycznie. W praktyce... cóż, negocjacje się powiodły. Zostałem poproszony o opiekę nad nim.
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline
- W praktyce? - powtarzam lekko rozbawiona. - I tak oto Max zyskał dziecko... - westchnęłam, naprawdę nie wiedząc co jeszcze powiedzieć na temat tego małego słodziaka.
Może i jestem wariatem... Ale skoro tak sądzisz, to znaczy, że ty też nim jesteś!
Offline
Czy tylko mi cała ta sytuacja wydawała się dziwna?
Stałam jak wmurowana. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić.
Może nie płaczę, ale to boli. Może nie mówię, ale czuję. Może nie pokazuję, ale mi zależy...
Offline
-Gdzieś ty był...-odetchnęłam głęboko i spojrzałam na malca. -ominął Cię pog....- nie. Nie dam rady tego powiedzieć. Odwróciłam się aby wyjść z sali.
Ostatnio edytowany przez Bella Thornes (2016-03-06 20:42:05)
"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia."
Offline
Zarumieniłem się - Umm tak jakby.
Wiadomość dodana po 04 min 42 s:
Łapię siostrę za rękę. - Bell, zostań.
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline
Spojrzałam na Maxa i zobaczyłam, że... gdzie jest obrączka?!
-Max... gdzie ona jest? -wskazałam na dekolt gdzie powinna wisieć obrączka.
"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia."
Offline
- Umm, to długa historia. Wyjaśnię ci potem. Ale musisz wiedzieć, że jestem szczęśliwy. To powinno ci wystarczyć. - spojrzałem - Hej, Casiel. Chodź do mnie, urwisie. - chłopiec pobiegł do mnie z uśmiechem na ustach. Ale w momencie, kiedy krzyknął do mnie "tata" osłupiałem. - Cas, nie jestem twoim tatą.
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline
-Po pierwsze: ty jesteś szczęśliwy a ja przeżyłam piekło po twoim wyjeździe. A po drugie: mały uważa inaczej.- uśmiecham się do słodkiego chłopczyka.
"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia."
Offline
Mina mi zrzedła. - Co się stało?
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline
No dobra... teraz albo nigdy... tylko...
-Cas... pójdziesz jeszcze połączyć tamte panie? -uśmiechnęłam się do chłopczyka i wskazałam na kandydatki chłopiec od razu do nich pobiegł.- dzień po tym jak wyjechałeś znalazłam... Delphinée...-mam gule w gardle.- przepraszam nie mogę... nie dam rady tego powiedzieć.- łzy spływały mi po policzkach... znowu widziałam martwe ciało siostry. Max przytulił mnie.- ona... nie żyje. Popełniła samobójstwo.- wyszeptałam.
"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia."
Offline
Łapię ją za ramiona - Co?! Dlaczego?!
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline
-Nie wiem. Znalazłam ją martwą w łazience... byłam w szoku. Jak tylko doszłam do pokoju to z niego nie wychodziłam aż do dzisiaj kiedy Cię zobaczyłam...- mówię że spuszczona głową. Cały czas widzę przed oczami tę scenę kiedy ją znalazłam i wybucham płaczem.
"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia."
Offline
- O matko. Ale dlaczego. - nie rozumiałem nic. Spojrzałem na Casiela. Był taki niewinny. A to był dopiero początek.
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline
-Przepraszam... Ale... cieszę się, że już jesteś... Ale nie dam rady. Wracam do swojego pokoju.- całuje brata w policzek i idę szybko do siebie.
"To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia."
Offline
- Dobrze, idź. - odprowadzam siostrę wzrokiem, po czym podchodzę do dziewczyn. - Chodź do mnie, Cas. - biorę małego na ręce.
I'll throw away my faith, babe, just to keep you safe.
Offline
Patrząc tak z bliska na Maxa z Casielem zauważyłam że są bardzo podobni.- Max wiesz co? Casiel jest o dziwo bardzo do ciebie podobny.- uśmiechnęłam się.
"People cry, not because they’re weak. It’s because they’ve been strong for too long."
Offline